[ Pobierz całość w formacie PDF ]
porywach, przynajmniej mnie. Zresztą, nie mam pojęcia, jak to wszystko się skończy, i
szczerze mówiąc, nie chciałbym sobie robić złudnych nadziei.
Spędzamy wspólnie całe dnie, ale noce już oddzielnie. Lekarze powiadają, że nie
wolno mi u niej bywać po zmierzchu. Doskonale rozumiem ich argumenty i zgadzam się z
nimi, mimo to czasem łamię ten zakaz. Pózną nocą, jeśli jestem w odpowiednim nastroju,
wymykam się ze swego pokoju i idę do niej, żeby patrzeć, jak śpi. Ona nic o tym nie wie.
Zaglądam do środka, widzę, jak oddycha, i myślę, że gdyby nie ona, nigdy bym się nie ożenił.
A kiedy spojrzę na jej twarz - twarz, którą znam lepiej niż własną - wiem, że znaczyłem dla
niej równie wiele, a może i więcej. Co dla mnie z kolei znaczy o wiele więcej, niż
kiedykolwiek zdołałbym wytłumaczyć.
Czasem, kiedy tam stoję, myślę o tym, jak ogromne mam szczęście, że od prawie
czterdziestu dziewięciu lat jestem jej mężem. W przyszłym miesiącu minie właśnie rocznica.
Przez pierwsze czterdzieści pięć lat słuchała mego chrapania, ale teraz spędzamy noce w
oddzielnych pokojach. yle mi się bez niej śpi. Wiercę się i kręcę, tęsknię za ciepłem jej ciała i
większość nocy leżę z otwartymi oczami, obserwując cienie tańczące na suficie niczym suche
rośliny szarpane przez pustynny wiatr. Jeśli szczęście mi dopisze, przesypiam dwie godziny i
nadal się budzę przed świtem. To wszystko nie ma za grosz sensu.
Ale już wkrótce się skończy. Wiem o tym. Ona nie. Coraz krótsze stają się notatki w
moim pamiętniku, coraz mniej czasu na nie poświęcam. Zresztą, teraz nie mam się już nad
czym rozwodzić, gdyż dni płyną tak samo. Dziś jednak chyba przepiszę wiersz, który
przyniosła mi jedna z pielęgniarek, bo sądziła, że mi się spodoba. Brzmi on tak:
Nigdy do tej pory mi się nie zdarzyło,
By nagle mnie słodka opętała miłość;
Twarz mej ukochanej, niczym kwiat w rozkwicie,
Zawładnęła sercem moim całkowicie 4.
Ponieważ wieczory należą do nas, poproszono mnie, bym odwiedzał innych. Zwykle
to robię, bo dobrze czytam i się przydaję, tak przynajmniej mi mówiono. Chodzę po
korytarzach i wybieram, do kogo dziś zajrzę, gdyż jestem zbyt stary, by poddawać się
ustalonym regułom, zresztą w głębi ducha zawsze wiem, kto mnie potrzebuje. To moi
przyjaciele, a gdy otwieram ich drzwi, widzę pokoje dokładnie takie same jak mój: zawsze
tonące w półmroku, rozświetlone jedynie blaskiem koła fortuny czy zębów prezentera.
Meble wszędzie są takie same, a telewizor dudni na cały regulator, bo wszyscy kiepsko już
4
Przeł. Kazimiera Gałązka.
słyszą.
Czy to mężczyzni, czy kobiety, wszyscy witają mnie uśmiechem i odzywają się
szeptem, gasząc odbiorniki.
- Cieszę się, że przyszedłeś - mówią, a potem pytają o żonę.
Czasem im opowiadam. Mówię na przykład o jej wdzięku i słodyczy albo opisuję, jak
nauczyła mnie dostrzegać piękno świata. Lub wspominam nasze pierwsze wspólne lata, kiedy
do pełni szczęścia wystarczyło nam leżeć w swoich ramionach pod rozgwieżdżonym niebem
Południa. Tylko wyjątkowo szepczę o naszych wspólnych przygodach, o wystawach w
Nowym Jorku i Paryżu, rzadko pojawiających się recenzjach, pisanych w językach, których
nie znam. Najczęściej jednak uśmiecham się i mówię, że czuje się tak samo jak zwykle.
Wtedy się odwracają. Wiem, że nie chcą, bym widział ich twarze. Za bardzo im to
przypomina o własnej śmiertelności. Dlatego siedzę z nimi i czytam, by uciszyć ich lęki.
Bądz spokojna, bądz sobą, gdy jestem przy tobie
Prędzej słońce ci zgaśnie, nizli ja to zrobię.
Prędzej woda przed tobą toń świetlistą schowa,
Liście szelest uciszą, nizli moje słowa,
Którymi cię obdarzam, stracą wdzięk i powab 5.
I czytam, by pokazać im, kim jestem.
W wizji mej wędruję przez całą noc,
Krocząc lekkimi stopami, szybko i bezgłośnie idąc i zatrzymując się.
Pochylając się z rozwartymi oczami nad zamkniętymi oczami uśpionych,
Wędrujący i zagubiony, obcy samemu sobie, nieprzystosowany, sprzeczny -
Przystaję nagle, wpatruję się, pochylam, przez chwilę trwam bez ruchu 6.
Moja żona, gdyby tylko mogła, towarzyszyłaby mi w wieczornych spacerach, poezja
bowiem była jedną z jej miłości. Thomas, Whitman, Eliot, Szekspir i król Dawid z Księgi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]