[ Pobierz całość w formacie PDF ]

102
i zamarła.
Na progu stał Cole.
- Cześć, Allison. Mogę wejść?
Zdumiona cofnęła się i wpuściła go do środka. Wszedł pewnym krokiem.
- Wspaniale wyglądasz - powiedział, odwracając się do niej. - Jak leci?
- Dziękuję.
On sam wyglądał fatalnie. Schudł z dziesięć kilogramów, zmizerniał, włosy na skroniach
przyprószyła siwizna.
- Pewnie się dziwisz, że przyjechałem, chociaż prosiłaś, żebym się nie pokazywał - zaczął,
zdejmując z półki zdjęcie Tony'ego ze szkoły. - Kiedy to było zrobione?
- Jakieś trzy tygodnie temu. Dla ciebie też ma takie zdjęcie.
- Cieszę się - uśmiechną! się.
Ten uśmiech ją rozbrajał. Był czymś tak bardzo znajomym. Przecież Cole był częścią jej
życia. Jak mogła sądzić, że zdoła wymazać go z pamięci?
- Poczekaj chwilę. Proszę, to dla ciebie.
Cole delikatnie ujął zdjęcie i przez kilka chwil wpatrywał się w nie z napięciem.
- Dziękuję - wydusił wreszcie, nie patrząc na nią.
- Cole, po co przyjechałeś?
- Mam ci coś do powiedzenia - podniósł na nią zwilgotniałe oczy - i wolałbym to zrobić
osobiście. Chociaż, mówiąc szczerze, to chyba tylko pretekst. Nie mogłem już dłużej czekać. -
Odwrócił się znów w stronę wychodzących na patio drzwi. - Musiałem cię zobaczyć.
Przekonać się, czy jesteś zdecydowana. Czy naprawdę nie chcesz być moją żoną. Setki razy
chwytałem za słuchawkę, chciałem cię upewnić, że myślę o tobie. Zdałem sobie sprawę, że
właściwie w ogóle nie powinienem odchodzić od telefonu.
- Cole, przestań - poprosiła cicho.
- Przestać? - zapytał, odwracając się ku niej. - Mam przestać myśleć? Przestać odczuwać?
Przestać pragnąć tego, by znów wziąć cię w ramiona? Czy wiesz, że nie mogę spać, że ciągle
marzę, byś była przy mnie, by móc z tobą rozmawiać, móc cię dotknąć, kochać się z tobą? -
Odwrócił wzrok. - Zaprenumerowałem nawet waszą lokalną gazetę, żeby wiedzieć, co się tu
dzieje. Przeczytałem o dzisiejszym meczu i postanowiłem przyjechać. Tony zapraszał mnie
wcześniej, ale odmówiłem. Bałem się spotkania z tobą. Ale gdybym cię nie ujrzał, byłoby mi
jeszcze trudniej. Dlatego jestem.
Przygryzła usta. Wystarczyło brzmienie jego głosu i wyraz twarzy, by zrozumieć, jak
bardzo cierpiał.
103
- Myślałam, że skoro już masz Ton ego...
- Kocham cię, chcę mieć was oboje. Nie możesz tego zrozumieć? Czego tak bardzo się
obawiasz?
- Nie wiem - westchnęła. - Wiele o tym myślałam. Chyba boję się, że zatracę swoją
tożsamość.
- Słuchaj, przecież nie zamierzam ci niczego odbierać. Przyjechałem też dlatego, bo
chciałbym zaprosić was na ranczo na Boże Narodzenie. Cameron czuje się coraz lepiej, zaczął
nawet pracować, Letty już wróciła, ale całkowicie się zmieniła. Nie poznasz jej. Niemiała
pojęcia, że byłaś w ciąży. Zdaje sobie sprawę, jaki błąd popełniła. Przekonasz się.
- Sama nie wiem, Cole. Muszę to przemyśleć.
- Dobrze, zastanów się. A teraz chodzmy na mecz. Chciałbym być tam z tobą i kibicować
Tony'emu razem z innymi rodzicami. Zgadzasz się? - Zdziwił się, kiedy nie zaprotestowała.
- Od dawna wiem, że nie warto się z tobą kłócić, kiedy sobie już coś postanowisz.
Poczekaj chwilę, zaplotę włosy,
- Wyglądasz na szesnaście lat - powiedział, podając jej płaszcz, kiedy wróciła.
- Całe szczęście, że tak nie jest. Nie chciałabym jeszcze raz przeżywać tego samego.
- Może tym razem byłoby inaczej. Czegoś już się nauczyliśmy. -Wziął jej rękę, położył ją
sobie na udzie i nakrył swoją dłonią. - Chciałbym cię o coś zapytać. Zaproponowano mi
kandydowanie w najbliższych wyborach na urząd gubernatora. Zamierzam się z tego
wycofać.
- Dlaczego? - popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Bo wtedy każdy mógłby grzebać w mojej przeszłości, a Tony byłby szczególnie
smakowitym kąskiem.
- Nikt nie jest w stanie niczego ci udowodnić.
- Nie rozumiesz mnie. Nie mam zamiaru zaprzeczać, że Tony jest moim synem. Jestem z
niego dumny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl