[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powodem ślicznego kształtu głowy  pomyślał z goryczą pan Zenek i natychmiast wykreślił
z myśli siebie jako motyla Emanuela.  Jestem idiotą po tysiąc razy! Zawsze daję się nabrać,
jakbym nie wiedział, że świat jest jednym, wielkim szalbierstwem! Być może pan Zenek nie
pomyślałby tak i może nawet podarowałby dziewczynie to drobne uzupełnienie głowy, gdyby
nie wąsaty i pryszczaty brodacz, który przecisnął się przez tłum i nakrywając swoją czapką
głowę (szamoczącej się z bielizną we włosach) dziewczyny, powiedział:  A mówiłem ci w
domu, żebyś nie przypinała tych majtek! Ale ty zawsze swoje, bo ty musisz być śliczna!
Dobrze ci tak, za to żeś się ze mną pokłóciła!  potem wyprowadził ją z tramwaju i pan Zenek
widział z daleka, jak idą objęci, a młody, wstrętny brodacz całuje dziewczynę w okolicach
oczu  widocznie kapały z tych oczu łzy.
 Jestem kretynem!  pomyślał jeszcze raz pan Zenek.  Co za pomysł, żeby chcieć być
motylem Emanuelem u boku makowej panienki??! Już w życiu nie będę oglądał tego
programu w telewizji! I pan Zenek dotrzymał słowa.
33
Rozdział XVII
To nie las ! To śmierć w leśnej postaci !
W sobotę urządzono grzybobranie. Nie dla wszystkich pracowników handlu, gdyż nie
sposób, aby z powodu grzybów zamknięto sklepy w całym mieście. Postanowiono, iż
pracownicy będą grupami wysyłani do lasu, aby się trochę zrelaksować oraz wyładować
nagromadzone we wszystkich manie zbieraczy.
Pan Zenek, jak dotąd, gardził tego rodzaju rozrywką i wypoczynkiem. Nawet widział
pewną pospolitość w tych gromadnych wyjazdach i dziwił się, że ludzi nie stać na
indywidualne wyszukiwanie przyjemności dla siebie. Jednak jak to zwykle bywa, powoli
można się przyzwyczaić do wszystkiego, nawet do wspólnego grzybobrania, które stało się
już prawie nakazem mody. Do tego jeszcze pan Zenek zaczął odczuwać pewne trudności w
oddychaniu i to zadecydowało, że postanowił wybrać się na grzyby, aby  pooddychać lasem
i dotlenić się, co z pewnością będzie z korzyścią dla zdrowia i być może nada ładniejszą
barwę jego cerze, która normalnie przypominała swoim kolorem pasztetówkę.
W sobotę rano, zaledwie zaczęło szarzeć, pan Zenek opuścił ciepłe łóżko i rozpoczął
przygotowania do wyprawy na grzyby. Na wszelki wypadek wziął ze sobą dwa noże: jeden
mały, na takie mniejsze grzybki i drugi ogromny, gdyby trafiły się jakieś wielkie grzybiska.
W sprawie koszyka musiał stoczyć ze sobą walkę; koszyk byłby najodpowiedniejszy, ale
mężczyzna z koszykiem wydawał mu się postacią niepoważną. Siatka też była
nieodpowiednia, gdyż przez dziurki z pewnością powylatywałyby mniejsze grzybki.
Zdecydował się na zabranie foliowego woreczka, który można ukryć w kieszeni, jeżeli nie
znajdzie się grzybów.  Ale co będzie, jeżeli okaże się, że grzybów jest zatrzęsienie? 
zastanowił się i zabrał wielki foliowy worek, w którym kiedyś zakupił kołdrę. Zjadł szybko
śniadanie, ugotował kilka jaj na twardo, które postanowił zabrać ze sobą w charakterze
obiadu, i stwierdziwszy, że zostało mu bardzo niewiele czasu, pobiegł na punkt zborny, gdzie
oczekiwał JU%7ł prawie całkowicie zapełniony autobus. Pan Zenek zajął miejsce z tyłu, w
samym kącie, obok mężczyzny, który trzymał nogi w ogromnym koszu, jako że miejsca było
niewiele, a każdy miał jeden kosz, albo nawet i kilka. Niektórzy ponakładali sobie nawet
kosze na głowę. Skoro tylko autobus ruszył, pan Zenek pogrążył się w drzemce. Majaczył mu
się las pachnący igliwiem i żywicą. W sennym zamroczeniu nie mógł tylko pojąć, czemu z
tymi leśnymi zapachami miesza mu się zapach gorzelni?... Nie wiedział, iż dla sąsiada obok
podstawę pierwszego śniadania stanowił spory łyk z butelki, którą wyciągnął z wewnętrznej
kieszeni marynarki. Po tym łyku nastąpił drugi łyk i trzeci. Pan Zenek śnił ciągle swój leśny
sen, w którym oczywiście znalazła się także i piękna boginka; biegała po lesie z maleńkim
nożykiem w ręce, a złote włosy prześwitywały przez gałęzie niczym promienie porannego
słońca. Po pewnym czasie autobus gwałtownie szarpnął.  Koniec podróży!  kierowca wydał
rozkaz rozejścia się i zjawienia punktualnie o godzinie szesnastej.  Jak się kto spózni, to
będzie wracał na własną rękę  powiedział kierowca.  Ja nie będę czekał i zbierał pijanego
narodu po lesie!
Pan Zenek zdziwił się, dlaczego kierowca wspomina o pijanym narodzie? Przecież
przyjechali do lasu na grzyby, a nie na jakiś zjazd absolwentów, który ewentualnie mógłby
34
mieć podobne zakończenie. Niedługo jednak miał okazję przekonać się, że grzybobranie ma
tę wspólną cechę ze zjazdami absolwentów. Właśnie kiedy pogrążony w gęstwinie leśnej
wypatrywał choćby widoku muchomora, który także jest grzybem i choć nie nadaje się do
spożycia, sprawia jednak przyjemność zapowiedzią, że skoro w lesie są muchomory, powinny
być także i grzyby jadalne, natknął się w krzakach na coś miękkiego. Już krzyk przerażenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl