[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bowiem, że poznają dzisiejsze narzecze Keczua, by prowadzić badania pozostałości
po Inkach. Wróćmy do rzeczy. Hiszpanie podróżowali w głąb kraju, planując wojnę
i... zachwycając się ziemniakami. Jedli je po raz pierwszy w życiu. Zwróćcie uwagę
na to, że mówimy o pierwszej połowie XVI wieku. Zanim ziemniaki dotarły do
Europy, upłynęło jeszcze trochę czasu, a nam wydaje się, że znamy je od zawsze.
Hiszpanie pilnie przyjrzeli się wierzeniom tubylców i od razu uznali, że autochtoni
czczą diabła i należy zapoznać ich z chrześcijaństwem.
Pretekst do wojny był gotowy. Europejczycy maszerowali przez spowite gęstą
roślinnością góry wprost do Cajamarki, gdzie spodziewali się spotkać z Inką. Podążali
błotnistymi duktami, które zdawały się piąć po zboczach gór aż do nieba. Zapoznając
się z historią podboju, przemierzyłam ten szlak. Wiecie, co zachwyciło mnie
najbardziej? Widok z wierzchołka góry na dolinę wypełnioną mgłą. Opary zdawały
się tworzyć mleczne jezioro zamknięte w misce mchu. A ponad tym jeziorem
rozciągało się niebo o błękitnej barwie, niespotykanej nigdzie indziej - rozmarzyła się,
lecz szybko zreflektowała. - Pizarro niebawem zorientował się, że dla Inków,
podobnie jak dla Azteków, zarówno konie jak i broń palna, a nawet stopy metali, z
których Hiszpanie wyrabiali białą broń, są nowością. Postanowił wykorzystać
przewagę, mając nadzieję na rychłe zwycięstwo. Wreszcie, po długiej i męczącej
wędrówce przybysze stanęli u bram Cajamarki. Wtedy to dopadły ich wątpliwości.
Zadawali sobie pytanie, dlaczego tubylcy pozwolili im wejść tak głęboko w głąb
lÄ…du?
Czuli się zagrożeni, nieustannie rozmyślając nad tym, czy aby nie wpadli w
pułapkę. Wciąż liczyli jednak na spotkanie z samym Inką - Atahualpą. I tak się stało.
Kiedy dowódca konkwistadorów stanął naprzeciw Inki, udał, że mu się
podporządkowuje. Atahualpa pozwolił Hiszpanom pozostać w mieście. Nakazał
obserwować ich nieustannie. Najbardziej interesowało go to, czy biali ludzie są
bogami. Szpiedzy błyskawicznie donieśli o chorobach podróżników. Bogowie nie
chorują, więc sprawa została wyjaśniona. W trakcie następnego spotkania Pizarra z
Atahualpą towarzyszył im ksiądz. Duchowny pokazał Ince krzyż i Pismo Zwięte i
opowiedział o wierze chrześcijańskiej, próbując zjednać sobie władcę z czerwoną kitą
nad czołem. Inka wziął księgę, przejrzał ją, ale nie mógł pojąć, dlaczego przedmiot
miałby mieć coś wspólnego z Bogiem i zniecierpliwiony cisnął księgą o ziemię. W
jednej sekundzie Pizarro miał gotowy powód do wypowiedzenia wojny. W ciągu
następnych godzin przelało się wiele krwi, zginęło kilka tysięcy ludzi. Indianie nie
mieli szans w starciu z bronią białych. Nawet ogromna przewaga liczebna nie
uratowała mieszkańców Cajamarki przed pogromem. Jednego wieczoru nastąpił
początek końca ich świata, który przez następne lata miał trwać w nieustannym
konflikcie z Nowym Zwiatem. Choć konkwistadorzy koniec końców podbili Peru,
inkaskie wierzenia i tradycje w pewnym stopniu zachowały się do dziś i współistnieją
z chrześcijaństwem. Feralnej nocy Atahualpa został schwytany przez Pizarra. W
nadziei na ocalenia siebie, przedstawił najezdzcy propozycję nie do odrzucenia.
Obiecał, że w zamian za swoją wolność, wypełni złotem pomieszczenie, gdzie go
uwięziono. Od tamtego momentu zaczął się największy rabunek w historii dziejów.
Hiszpanie ruszyli na podbój kraju, zabierając po drodze wszystko, co było wykonane
ze złota. Kunsztowne precjoza przetapiali, nieodwracalnie niszcząc je, by kruszec
łatwiej było dostarczyć do ojczyzny drogą morską. Aącznie do celi Inki trafiło siedem
ton złota. Atahualpa był pewien, że umowa wiąże obie strony, natomiast Pizarro nie
miał zamiaru dotrzymać obietnicy. Zamiast zwrócić królowi wolność, postawił go
przed naprędce spreparowanym sądem i oskarżył o zdradę. Inkę skazano na śmierć.
Victoria ponownie rzuciła okiem na zegarek. Kontynuowała:
- Kolejnym przystankiem Pizarra było Cuzco. %7łeby do niego trafić,
konkwistadorzy przemierzyli ponad półtora tysiąca kilometrów. Od wkroczenia na
nieznane ziemie minął rok. Wciąż byli niepewni swej sytuacji. Postanowili niejako
ubezpieczyć się i zamiast rozgrywać następną krwawą bitwę, uznali władzę następcy
Atahualpy, jego przyrodniego brata, zwanego Manco. Mimo to Inkowie czuli siÄ™
zniewoleni. Nowy Inka w ukryciu postanowił wszcząć wojnę, więc zgromadził armię.
Powodzenie Hiszpanów miało zależeć od tego, czy zdobędą twierdzę Sacsayhuaman.
Inkowie bronili jej dzielnie, lecz ostatecznie ponieśli klęskę. Gdyby stało się
odwrotnie, prawdopodobnie nie doszłoby do podboju Peru, a już na pewno nie przez
Francisca Pizarra - Victoria przerwała wątek. Pstryknęła placami w zegarek. - Czas
już na nas.
- Co się stało z Manco? - dopytywał się Maks. - Zginął w czasie oblężenia
fortu?
- Wycofał się w głąb Doliny Urubamby.
ROZDZIAA DZIEWITY
DZIEC TARGOWY W PISAC * NOCLEG W OLLANTAYTAMBO
* CZYM UGOZCILI NAS TUBYLCY? * GWIAZDY
INKASKIEGO NIEBA * ZAGINIONE MIASTO * MANUEL
SZEFEM KUCHNI * ACH, TE KOBIETY! * WSPINACZKA NA
PUNKT WIDOKOWY * SAM NA SAM Z MANUELEM *
ZAGADKA MACHU PICCHU * DOGONI MIT * KILKA
LEGEND O ZAOTYM MIEZCIE * CZAOWIEK NAMASZCZANY
CENNYM PYAEM * VILCABAMBA * ZMIERZCH WAADCÓW
IMPERIUM * CO ZNACZY  ELDORADO ?
Jeep sunął krętą drogą pnącą się na szczyty, za którymi była Zwięta Dolina
Inków. Tam też mieściło się Pisac, najbliższy cel naszej podróży. Minęliśmy rzekę,
która niczym srebrna nitka ciągnęła się u stóp zboczy obfitujących w urodzajną
roślinność. Mikroklimat doliny sprzyjał uprawom, toteż już setki lat temu na
piętrowych tarasach sadzono kukurydzę i kokę. W pobliżu miejscowości znajdowały
się ruiny Pisac, ale tym razem interesowały nas nie pozostałości po kulturze
prekolumbijskiej, a wiejskie targowisko. Właśnie tam Victoria miała odebrać
przedmiot - klucz do Eldorado.
Na placu okolonym dwupoziomowymi budynkami i równo wyłożonym
owalnymi kamieniami, panował ogólny gwar. Mnóstwo kobiet handlowało
warzywami wprost z rozłożonych na bruku płacht materiału. Inne kupowały potrzebne
artykuły, pakując je następnie do przewiązanych na ramionach chust. Zamiast
reklamówek używano tu właśnie pasiastych chust lub wiklinowych koszy. Kobiety
były ubrane w suto marszczone spódnice i swetry w rażących kolorach oraz beżowe
kapelusze. Gdzieniegdzie pomiędzy autochtonami przechadzali się turyści z różnych
zakątków świata. Kiedy zainteresowaliśmy się swetrami z wełny lam, Cassidy
wykorzystała moment naszej nieuwagi, ulatniając się. Kupiliśmy trzy swetry, Maks i
Jacek wybrali granatowe, ja wzięłam turkusowy. Nastał odpowiedni moment, by
rozejrzeć się po okolicy, zwracając szczególną uwagę na to, czy gdzieś w pobliżu nie
ma Manuela.
Przy wieży z niebieskimi oknami i trzema dzwonami natrafiliśmy na Victorię.
Na szczęście, zanim zauważyła nas, ukryliśmy się pomiędzy płachtami ozdobnych
tkanin. Powiewały na sznurze jak suszące się pranie. Cassidy rozmawiała ze starym
Indianinem. Miał wysuszoną wiatrem twarz, zoraną zmarszczkami i spracowane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl