[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usunąć mnie ze stanowiska kustosza i przysłać tu kogoś innego.  Kustosz zwariował"  byłem
przekonany, \e z taką myślą dyrektor Marczak poło\ył się do snu w mojej kancelarii.
 A co będzie dalej?  zastanawiałem się.  Rano dyrektor Marczak nie będzie miał komu
wyrazić swej decyzji, poniewa\ kustosza nie będzie. Poczeka dzień lub dwa na mój powrót,
potem zawiadomi milicję, a ta rozpocznie poszukiwania po całym kraju, nikomu bowiem nie
przyjdzie do głowy, \e kustosz siedzi za ścianą biblioteki. Oczywiście, nie odnajdą mnie i po
jakimś czasie wydadzą orzeczenie, \e pomylony kustosz 'znikł w tajemniczych okolicznościach'.
Miną miesiące, a mo\e i lata, we dworze krą\yć będzie legenda o pomylonym kustoszu, który
walczył z upiorami i przepadł bez wieści. A\ pewnego dnia, podczas remontu  świątyni
dumania" odkryją wejście do tajnego korytarza, a w nim odnaleziony zostanie szkielet
kustosza..."
I łza zakręciła mi się w oku, gdy wyobraziłem sobie tę wstrząsającą scenę. Nad zbielałym
szkieletem pochyla się posiwiała pani Wierzchoń, obarczona ju\ licznymi dziatkami. A wraz z
nią przy szkielecie kustosza stanie kolega Bigos, całkiem łysy. Na wieść o wstrząsającym
odkryciu przybędzie do dworu emerytowany dyrektor, pan Marczak, zgrzybiały starzec
wspierający się o lasce.  Och, nie był pomylony nasz kustosz. To ja się pomyliłem"  powie
dyrektor dr\ącym głosem.
... Dość długo pogrą\ony byłem w tych ponurych myślach. Ale potem przyszła weselsza
refleksja. Doszedłem do wniosku, \e moje zniknięcie na czas dłu\szy nie le\y bynajmniej w
interesie Batury i jego przestępczej szajki, bowiem ten fakt siłą rzeczy obudzi podejrzliwość
milicji i zwróci jej uwagę na dwór. Batura i jego kumple zdolni byli walczyć ze mną i moimi
współpracownikami, ale nie odwa\ą się popaść w konflikt z milicją. Zwiadczyła o tym wyraznie
staranność, z jaką zacierali wszelkie ślady swej działalności. Nie chcieli dać mo\liwości od-
wołania się do pomocy Milicji Obywatelskiej. Ingerencja milicji nie mogła być im na rękę, gdy\
utrudniałaby dostęp do dworu.
Uspokoiłem się więc co do swego losu. Lecz jednocześnie ciekawiło mnie, w jaki sposób
złoczyńcy poprowadzą dalszą działalność, innymi słowy, jaką podejmą taktykę. Było chyba dla
nich oczywiste, \e uwolniony z więzów, rozpocznę kontratak. Przede wszystkim zamknę tajne
wejście, a tym samym uniemo\liwię im przedostanie się do dworu. Ostrzegę swych
współpracowników przed Baturą i jego szajką, przekonam dyrektora Marczaka, \e nie jestem a\
tak bardzo pomylony, i pozostanę na stanowisku kustosza. Mogli się te\ spodziewać, \e przed
milicją oskar\ę Baturę i jego spółkę o napaść i tajemnicze machinacje we dworze.
Zdawałem sobie jednak sprawę, \e moje oskar\enia oparte będą na bardzo kruchych
podstawach. Jak bowiem udowodnię, \e Baturą i jego spółka przedostawali się nocą do dworu
tajnym wejściem? W jaki sposób przekonam władze, \e to oni napadli na mnie i związali mnie w
korytarzu? Co najwy\ej mogłem udowodnić, i\ Baturą, historyk sztuki, podawał się za in\yniera-
architekta. Oczami wyobrazni widziałem Baturę przed sądem, gdy przemawia:  Wysoki Sądzie,
w starym dworze pracuje bardzo piękna panienka. Zakochałem się w niej od pierwszego
wejrzenia, a poniewa\ nie miałem \adnej mo\liwości, by ją poznać, zakradłem się do dworu jako
in\ynier-architekt." I Wysoki Sąd uniewinni Baturę ze względu na znikomą szkodliwość
przestępczego czynu.
Tak rozmyślałem, gdy doszły mnie odgłosy kroków na schodach w tajnym przejściu. Ktoś
nadchodził. Po chwili zorientowałem się, \e osobników jest dwóch. Drogę oświetlali sobie
latarkami elektrycznymi. Na twarze mieli naciągnięte pończochy bawełniane z wyciętymi
otworami na oczy, nos i usta.
 Niech pan le\y spokojnie  powiedział nagle jeden z nich. Wydawało mi się, \e
rozpoznaję Baturę, choć celowo zmienił głos.  Nic panu nie grozi. Rano będzie pan wolny.
Przekroczyli moje nogi, usłyszałem chrobot jakiegoś mechanizmu. Otworzyły się drzwiczki
w ścianie. Jak przypuszczałem, odsunął się stary zegar. Powiało ciepłym powietrzem z biblioteki.
Potem zamknęli za sobą tajne wejście i jeszcze przez krótki moment, przez otwór obserwacyjny
widziałem nikły blask latarek elektrycznych w bibliotece. Ale i te światełka wkrótce zniknęły, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl