[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawsze. I proszę nigdy więcej tak do mnie nie mówić. Nie zapominajmy, jak
wiele nas dzieli.
Zasłonił ją sobą przed innymi spojrzeniami i patrzył badawczo w oczy.
- Dzisiaj nie będę tego pani wyjaśniał, ale mam nadzieję, że uczynię to
pewnego dnia. W każdym razie serdecznie pani dziękuję. A teraz proszę
wybaczyć, ale opuszczę panią, chcę rozważyć pani słowa. Poruszyły mnie one
do głębi.
Nie czekając na odpowiedz, odwrócił się i zmieszał z gromadą bawiących się
dzieci.
Käthe staÅ‚a jeszcze chwilÄ™ jak we Å›nie. Ale dzieci wciÄ…gnęły jÄ… zaraz do
zabawy.
Uroczystość powoli zbliżała się do końca. Słońce już zachodziło. Dzieci
miały wkrótce wyruszyć z lampionami.
Nastał zmierzch, gdy wszystkie dzieci trzymały już kolorowe świecące
lampiony. Na czele pochodu ruszyła orkiestra, powoli wchodzili w las.
Heinz i Käthe przyÅ‚Ä…czyli siÄ™ do pochodu. Rose i Gert poszli za nimi.
- Nie chcemy zostać sami - powiedziała uśmiechając się Rose i stanęła
naturalnie u boku Heinza.
W ostatniej parze szli wiÄ™c Gert i Käthe. Wszyscy milczeli, ale ich serca
rozmawiały w dobrze sobie znanym języku.
Rozdział siedemnasty
Rose i Gert zatrzymali się przy wejściu do parku, chcieli się pożegnać z
Käthe i Heinzem.
- A więc, dobrej nocy! I jeszcze raz dziękujemy za pomoc - serdecznie
żegnała się Rose.
- Dobrej nocy! Czy wolno mi też pani złożyć życzenia urodzinowe, z całego
serca życzÄ™ dużo szczęścia - ciepÅ‚o zwróciÅ‚a siÄ™ do niej Käthe.
- Ach, dziękuję bardzo. I mam nadzieję, że wkrótce znowu się zobaczymy.
Może poświęci mi pani jeszcze odrobinę swego wolnego czasu. Zbliżyłyśmy
się do siebie w ostatnich dniach i nie będziemy już przecież przechodzić obok
siebie jak dwoje obcych ludzi - zapewniÅ‚a Rose trzymajÄ…c mocno dÅ‚oÅ„ Käthe.
- Proszę mi tylko dać znać, chętnie pani służę swoim czasem.
- Z pewnością to uczynię - odparła pogodnie Rose.
A teraz podeszła do stojącego z boku Heinza. Podała mu także rękę.
- Tę samą prośbę kieruję również do pana.
- A ja bardzo się cieszę, łaskawa panno - powiedział Heinz przytłumionym
głosem.
Rose przyglądała się uważnie jego twarzy. Ze wzruszenia lekko drżała.
- A czy pan złoży mi życzenia urodzinowe? - zapytała nieśmiało.
- Niech wszystkie moje myśli i uczucia będą urodzinowym prezentem dla
pani. Przykro mi, że nie mogę jutro złożyć pani życzeń.
- A co panu w tym przeszkadza?
- Mieszkam przecież po drugiej strome rzeki, a pani będzie miała wokół
siebie wspaniałe towarzystwo.
Rose westchnęła.
- Tak, wielu obojętnych mi ludzi. Mama upierała się przy tym przyjęciu
urodzinowym. A ja chętnie bym z niego zrezygnowała. Bliższe są mi życzenia
z tamtej strony rzeki.
- Gdybym tylko wiedział, jak mogę je pani przesłać. Zamyśliła się, a potem
popatrzyła na niego radośnie.
- Już wiem jak.
- A więc, jak? - zapytał przejęty.
- Właśnie sobie przypomniałam, że dałam jednej z przedszkolanek swój szal.
Nie wiedziała chyba, że odłączę się tu od pochodu. Proszę wziąć od niej ten
szal i przynieść mi go jutro po wyjściu z zakładów. Będę na pana czekała.
Serce biło mu niespokojnie. Domyślił się, że tą prośbą stwarzała okazję do
kolejnego spotkania.
Chwycił jej dłoń i podniósł do ust.
- Dziękuję, serdecznie dziękuję - powiedział cicho.
Uśmiechnęła się lekko speszona.
- A więc, do zobaczenia!
- Do zobaczenia, łaskawa panno - powiedział ogromnie szczęśliwy.
Tymczasem Gert żegnaÅ‚ siÄ™ z Käthe. UjÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„.
- %7łyczę dobrej nocy po tym męczącym dniu, panno Lindner.
- Och, nie jestem zmęczona, panie Ruhland.
- Chciałbym, aby mile pani wspominała ten dzień.
- Tak na pewno będzie.
- I nie zapomni pani, o czym oboje rozmawialiśmy?
- Nie, z pewnością nie. Westchnął głęboko.
- Ja także nie zapomnę tej rozmowy. I będę myślał nad tym, jak można
przerzucić most między naszymi domami.
- Jej dłoń drżała w jego uścisku, powiedziała niepewnie:
- Wiele mostów już wzniesiono, ale nie sądzę, żeby panu się to udało. Ale
szczęśliwa jestem, że ma pan taki zamiar. I jeśli nawet nigdy więcej się nie
zobaczymy, nie zamienimy bodaj słowa, to pozostanie wspomnienie
dzisiejszego dnia.
Objął mocno jej dłoń.
- Takie ma pani skromne życzenia, aleja chcę więcej. Będę walczył o swoje
szczęście. Pani jest kobietą, a kobiety rezygnują, ja jestem mężczyzną i dołożę
wszelkich starań, aby osiągnąć, o czym marzę. I jeśli będę przechodził obok
pani niewzruszony, to proszę pamiętać, że wewnątrz jestem zupełnie inny. Do
widzenia, panno Lindner.
- Do widzenia, panie Ruhland.
Jeszcze raz objął jej dłoń. A potem zwrócił się do Rose, która rozmawiała z
Heinzem.
- Chodzmy już, Rose.
I poszli wolno przez park.
Gert obserwował z boku twarz siostry. Wyraznie dzisiaj ujrzał, jak ona i
Heinz byli sobą zajęci. Odezwał się nagle:
- Co z tego będzie, Rose? Zadrżała.
- O czym myślisz, Gert?
Delikatnie pogłaskał jej rękę, którą wsunęła mu pod ramię.
- Przecież wiesz... Znam cię dobrze. Heinz Lindner nie jest ci obojętny.
- Nie zaprzeczę. Nie, nie jest mi z pewnością obojętny.
- I pytam cię jeszcze raz. co z tego będzie? Popatrzyła na niego
zdecydowanie.
- Będę odważnie bronić swego szczęścia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl