[ Pobierz całość w formacie PDF ]

willi doktora Friesena i przekonać się, czy Lutz jednak
nie odwołał jazdy do Lipska. Teraz przecież nie mogło
mu już zależeć na takim kursie. Z drugiej strony ma-
jor znał jego silnie ugruntowane poczucie obowiązku.
Skoro obiecał, że zawiezie swego pasażera do Lipska
159
RS
i z powrotem, to nic  nawet największy spadek  nie
odwiedzie go od dotrzymania umowy.
I rzeczywiście. Odzwierny willi poinformował ma-
jora, że pan Hennersberg pojechał do Lipska i będzie
dopiero póznym wieczorem.
Tak więc major wrócił do domu z niczym. Pani Her-
mina, wyraznie podminowana, wyszła mu naprzeciw.
 Nareszcie jesteś! Akurat dzisiaj każesz tak dłu-
go czekać na siebie. Jestem strasznie zdenerwowana.
Czy Lonny napisała do ciebie? Wyobraz sobie, że kiedy
przed południem wyszłam na zakupy, ona spakowała
walizkę i wyjechała. Znalazłam w jej pokoju kopertę,
a w niej tę oto kartkę  bez jakiegokolwiek nagłówka!
To oburzające! Jestem chora z irytacji i niepokoju. Po-
wiedzże wreszcie, czy masz jakąś wiadomość od niej?
Zasypany gradem słów major przeczytał kartkę
i odparł, usiłując zachować spokój:
 Nie pozwoliłaś mi dojść do słowa, Hermino.
Tak, mam wiadomość. Proszę, przeczytaj!
Podał żonie list Lonny i znużony opadł na krzesło.
Jeśli dotąd tliła się w nim jakaś iskierka nadziei, że
może jednak Lonny wróciła do domu, to teraz tę na-
dzieję stracił.
Pani Hermina skończyła czytać i zalała męża poto-
kiem wyrzutów i skarg.
 Co za niewdzięczne stworzenie! Tak po prostu
uciec jak jakaś pierwsza lepsza! Rzucić taką wspania-
łą partię, jak gdyby nigdy nic! Tylko z powodu głupiej
ekstrawagancji! Pozostawiając rodziców w biedzie! Mo-
głoby nam być tak dobrze, a ona wpędziła nas w nędzę
i kłopoty. Zawsze zachowywała się nieodpowiedzial-
nie; należało jej te dziwactwa zawczasu wybić z głowy.
Przecież żadna dziewczyna o zdrowych zmysłach nie
160
RS
zrezygnuje z takiego mariażu. Wpierw poruszyła niebo
i ziemię, żeby przeforsować te zaręczyny, a kiedy do-
pięła swego, ni stąd, ni zowąd ucieka w świat. Taki skan-
dal!
Majorowa unosiła się coraz bardziej gniewem, gdyż
widoki na wspaniały dzięki bogatemu zięciowi byt roz-
wiały się jak dym. Coraz bardziej wściekła traciła już
całkiem panowanie nad sobą, gdy nagle major wstał
i uderzył pięścią w stół.
 Dosyć tego, Hermino! Ani słowa więcej prze-
ciwko Lonny. Ty zdaje się w ogóle nie rozumiesz, jak
głęboko ona została zraniona.
Lutz Hennersberg pojechał do Lipska w bardzo
dziwnym nastroju, z głową nabitą kłębiącymi się chao-
tycznie myślami. Przez cały czas robił sobie wyrzuty,
jeszcze cięższe niż minionej nocy, że mógł choć przez
chwilę tak mylnie oceniać Lonny.
Wściekły na siebie i rozdrażniony, zniszczył tamten
pożegnalny list Lonny w czasie postoju przed jakimś
lokalem. Nieszczęsny list został podarty na drobniutkie
kawałki i rzucony z podmuchem wiatru. A potem Lutz
nadał telegram do adwokata Harry'ego Fleeda:
Przeczytałem ogłoszenie. Proszę o wyczerpującą
wiadomość. Sprawy najważniejsze przetelegrafować.
Wieczorem, około siódmej, był nareszcie w Berlinie.
Odstawił auto do garażu i poszedł na górę. Wchodząc
do pokoju, zauważył od razu list leżący na czerwonej
pluszowej serwecie. Poznał na kopercie czytelny, ładny
i elegancki charakter pisma Lonny, tak dobrze odzwier-
161
RS
ciedlający cechy jej osobowości. Przeczytał niemal jed-
nym tchem szczelnie zapisany arkusik.
Mój kochany!
Odszedłeś wczoraj wieczorem wzburzony brzydkimi
podejrzeniami. Byłam i jestem całkowicie wobec nich
bezradna. W tej samej co i Ty chwili zrozumiałam, jak
kłamliwą grę prowadziła moja macocha z Tobą i z nami
wszystkimi. Głęboki wstyd przyprawił mnie o takie
zmieszanie, jak gdybym to ja była winna oszustwa. Nikt
nie wie, ile wycierpiałam pod Twoim nieufnym spojrze-
niem i jak bardzo jeszcze nadal cierpię; wolę pominąć
to milczeniem. Zwracam Ci słowo, Lutz! Musisz zrozu-
mieć, że Twoje bogactwo nie ma dla mnie żadnego, ale
to żadnego znaczenia. Z Lutzem, który nie miał nic, ale
który mi wierzył i miał do mnie zaufanie, mogłam być
bezgranicznie szczęśliwa; z Lutzem bogatym, który mi
nie dowierza i posądza o niegodny postępek, szczęśliwa
być nie mogę, gdyż moja natura mi na to nie pozwala.
Jesteś wolny. Postanowiłam zniknąć z Twojego życia
i ułatwić nam obojgu rozstanie, bo być może zjawisz się
z wymuszonymi przeprosinami lub z żądaniem zwróce-
nia Ci słowa. Nie kłopocz się o mnie  już od dawna
mogłam objąć bardzo dobrą posadę i teraz chcę z tego
skorzystać. Bądz zdrów, Lutz! I niech całe szczęście
tego świata spłynie na Ciebie.
%7łegnam Cię i pozdrawiam.
Twoja Lonny.
Lutz byt kompletnie załamany. Ile ona musiała wy-
cierpieć, jak bardzo nadal cierpi! Nienawidził sam sie-
bie za to zło, które jej wyrządził. Dopiero teraz pojął
162
RS
w pełni, jak bardzo ją obraził i upokorzył swoimi posą-
dzeniami. Złożył list i schował go do kieszeni, po czym
nie tracąc czasu, zbiegł do garażu, wsiadł do samochodu
i pojechał do majora.
 Gdzie jest Lonny?  spytał gorączkowo, stojąc
jeszcze w progu.
Major przełknął nerwowo ślinę.
 Nie wiem, Lutz. Myślałem, że dowiem się od
ciebie.
Lutz usiadł ciężko, jak gdyby opuściły go nagle
wszystkie siły.
 Czy ona rzeczywiście wyjechała?
Major podał mu list Lonny, a Lutz wręczył majorowi
swój. Obaj panowie pogrążyli się w czytaniu, a tymcza-
sem majorowa ukradkiem obserwowała Lutza. Chwała
Bogu, nie zachowywał się tak, jakby myślał o zrezyg-
nowaniu z Lonny. Wszystko jeszcze może się ułożyć. To
przeświadczenie dodało pani Herminie śmiałości, by
zwrócić się do młodego człowieka:
 Chciałam jak najlepiej, Lutz. Ale wolałam, że-
byś nie dowiedział się o spadku, zanim na dobre nie
zwiążesz się z nami; tak samo wolałam, żeby mój mąż
i Lonny nie dowiedzieli się o tym przed tobą. Bałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl