[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naprawdę myślała, że jego widok będzie jej niemiły?
Wyglądał tak męsko, że tylko włosy sobie z głowy
rwać.
Był wściekły, co do tego Maxie nie miała wątp-
liwości. Nic dziwnego po kopniaku Star, dostał
potężny w równie wrażliwe miejsce, męską ambicję.
Podszedł prosto do niej. Uwaga wszystkich obec-
nych skupiła się na nich. Mężczyzna, którego ob-
sługiwała, odsunął się z krzesłem dalej od Austina.
Czy to miał być jakiś żart?
Jeśli tak, to chyba mi nie wyszedł, bo się nie
śmiejesz.
Jego usta zacisnęły się i pochylił się tak, że mógł jej
spojrzeć prosto w oczy.
Zmieję się wewnętrznie, blondyneczko, wprost
boki zrywam. Nie widzisz?
Lepiej go było uspokoić niż irytować.
Mogę ci to wytłumaczyć.
Jeśli możesz, to proszę bardzo.
Jesteś wkurzony.
Nie, jestem więcej niż wkurzony. Jestem
wściekły.
Nie chciałeś mnie wysłuchać.
Nie muszę cię wysłuchiwać. Jestem łowcą
nagród. To moja praca. Mam dokumenty, które mi
dają władzę nad tobą.
Nie ukradłam tych pieniędzy.
Wyjął z tylnej kieszeni kajdanki i zapiął jej na
nadgarstkach. Wyciągnął ją z baru i poprowadził do
samochodu. Za nimi wyszło wielu ludzi.
Dokąd ją zabierasz? zapytał wyzywającym
tonem mężczyzna z podkręconymi wąsami.
Austin zatrzymał się; jego ciało napięło się. Spoj-
rzał na nią, a ona zadrżała. Odwrócił się tak, że stała
za nim. Raz jeszcze chronił swoją nagrodę, tak żeby
mógł wymienić ją na gotówkę w Sedonie.
Nie muszę odpowiadać na wasze pytania po-
wiedział klientom, którzy wyszli na zewnątrz.
Jest częścią naszego miasteczka. Mamy prawo
wiedzieć.
Zabieram ją do Sedony. Czy ktoś zamierza mi
w tym przeszkodzić?
Mężczyzna, który mówił, zrobił krok do przodu,
ale Maxie nie chciała, żeby komuś stała się krzywda.
Stanęła przed Austinem.
Nie martw się, Handlebar. Niedługo wrócę.
Usłyszała, jak Austin prycha. Zobaczysz, wszyst-
ko będzie w porządku.
Na pewno, Maxie?
Uśmiechnęła się.
Na sto procent.
Handlebar wymamrotał coś, ale zrobił krok do
tyłu. W końcu grupa rozproszyła się i wróciła do
baru.
Gdzie jest twoja szefowa? Myślałem, że przez
wzgląd na stare, dobre czasy znów kopnie mnie
w jaja.
Nie prosiłam jej o to.
Jasne. Wyjaśnijmy to sobie. Jesteś w miastecz-
ku dopiero od miesiąca.
Od niecałego miesiąca.
Wszystko jedno. I już wszyscy jedzą ci z ręki?
Niezła jesteś, moja panno.
Uważasz, że jestem oszustką?
Uważam, że wyglądasz niewinnie, zachowu-
jesz się niewinnie, ale umiesz niezle namotać.
Ostatnio twierdziłeś, że jestem głupia.
Zrewidowałem swoją opinię po tym, jak mnie
nabrałaś na ten atak pająka i podprowadziłaś mi
telefon, tak że nie mogłem wydostać się z łazienki.
Nienawidzę pająków.
Popchnął ją na samochód i kopnął w nogi, żeby
stanęła w rozkroku. Spodziewając się takiego same-
go traktowania jak wcześniej, Maxie westchnęła,
kiedy poczuła ciepło jego dłoni na kostkach nóg.
Umyślnie powoli przesuwał dłońmi po jej nodze
w górę do ud. Maxie przełknęła ślinę i zamknęła
oczy.
Sunął rękami po jej pośladkach i talii, dotykając
brzucha dwiema mocnymi dłońmi. Czuła gorąco
jego ciała, jego ciężki, urywany oddech na swoim
karku. Potem jego dłonie przesunęły się po jej
piersiach, aż chciała go błagać, żeby nie przestawał.
Wiedziała, że próbuje ją onieśmielić, przestraszyć,
ale jego dotyk sprawił tylko, że stała się bardziej
świadoma jego jako mężczyzny, jego siły i jego
twardej męskości.
Odwróciła się. Przyglądał jej się rozpalonym
wzrokiem. W końcu odzyskała głos.
Nie boję się. Nie przestraszysz mnie.
Jesteś głupsza, niż myślałem powiedział
ochrypłym głosem.
Zakręciła kosmyk jego grubych, gęstych włosów
na palcu.
Wyglądał niesamowicie męsko z tym jedno- lub
dwudniowym zarostem, przyciemniającym mocne
szczęki. Oczy miał zaczerwienione, jakby nie spał od
kilku dni. Nawet wypowiadając swoje śmiałe słowa,
Maxie czuła panikę. Był zbyt blisko, a jej fascynacja
nim na dłuższą metę mogła przynieść tylko kłopoty.
Jego złotobrązowe oczy błyszczały. Jeszcze raz prze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]