[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uważam, że ty też powinieneś to przemyśleć. Fakt, że ja nie mogę mieć
dzieci, a twoje dzieci potrzebują matki, to nie są wystarczające powody do
małżeństwa.
Abbey... Joshua położył jej ręce na ramionach.
O co chodzi?
121
R
L
T
O co chodzi? powtórzyła z niedowierzaniem, pamiętając, żeby mówić
cicho, by nie zbudzić dzieci.
Czy istnieją jakieś inne powody, dla których mielibyśmy się pobrać?
Czy do głowy przychodzi ci tylko, że to byłoby praktyczne rozwiązanie?
No, oczywiście, że istnieją. Jesteśmy dla siebie atrakcyjni fizycznie.
Lubię cię, Abbey. Bardzo cię lubię i wiem, że ty czujesz to samo w stosunku
do mnie. To narasta... od czasu studiów.
Lubisz mnie? szepnęła wstrząśnięta.
On sądzi, że ona go lubi? Tak łatwo byłoby przyjąć oświadczyny,
zwłaszcza że przecież go kochała, ale nie mogłaby poślubić mężczyzny, który
nie odwzajemnia jej miłości. Już i tak jej ciało wypełniała pustka, nie chciała,
by podobna pustka zagościła w jej sercu.
Nie musisz mi od razu odpowiadać.
Ale czy ty jesteś pewien? Jesteś przekonany, że tego właśnie pragniesz?
Abbey patrzyła mu w oczy z powagą. Czekała, aż Joshua wypowie słowa,
które odmienia jej życie, które zamienią ten koszmar w radość.
Każda kobieta marzy o oświadczynach ukochanego mężczyzny. Niestety,
w tym wypadku mężczyzna jej marzeń okazał się bardziej praktyczny niż
romantyczny.
Abbey krążyła wokół domu, niezdolna skupić się na niczym. Wciąż
widziała twarz Joshui w momencie, kiedy odrzuciła jego oświadczyny.
Nie potrzebuję czasu, żeby się nad tym zastanowić.
Dostrzegła nadzieję w jego oczach, ale ona nie szukała nadziei. Szukała
miłości. Ona tę miłość odnalazła w sobie, zakochując się w nim, ale on jej nie
kocha. Lubi ją. Być może na podobnych uczuciach zbudował swoje pierwsze
małżeństwo. Nieważne, co stało się między Joshuą i jego pierwszą żoną,
122
R
L
T
nieważne, jak długo ich małżeństwo funkcjonowało. Abbey była romantyczką i
wierzyła, że małżeństwo powinno być oparte na miłości.
Obawiam się, że muszę odrzucić twoją szlachetną propozycję.
Abbey, uda się nam. Zwietnie do siebie pasujemy. Wszyscy czworo.
Sięgnęła po kapelusz i ruszyła do drzwi.
Nie, Joshua, najwyrazniej nie pasujemy.
Joshua chciał rzucić kolejny argument, ale ona nie zamierzała tego
słuchać. On jej nie kocha, a więc albo nie jest zdolny jej pokochać, albo nie
przemyślał sobie tego wszystkiego dokładnie.
Był mężem innej kobiety i stracił ją w tragicznych okolicznościach. Może
z tego powodu przy następnym małżeństwie wolał kierować się raczej
rozumem niż sercem. Czymkolwiek się kierował, nie miało dla Abbey
znaczenia. Motywy jego oświadczyn zupełnie do niej nie przemawiały. Będzie
go kochała do końca swoich dni, ze świadomością, że nigdy nie będą razem.
Cóż, kolejny gorzki zwrot w jej życiu, z którym nauczy się egzystować.
Sięgając po telefon, wybrała numer swojej przyjaciółki Eden. Najlepiej
będzie, jak znajdzie sobie pracę w innym miejscu, byle daleko stąd. Musi jakoś
przetrwać w Yawonnadeere jeszcze pięć miesięcy, a zaraz potem wyjedzie.
Byle jak najdalej od tego miasteczka i ludzi, których pokochała.
W poniedziałek wieczorem Joshua kilkakrotnie dzwonił do Abbey, ale
ona była albo bardzo zajęta, albo go ignorowała. We wtorek, zostawiwszy
dzieci z Rach, a przychodnię pod opieką Abbey, Joshua pojechał do wieży,
gdyż Pierre prosił go o spotkanie.
Jesteś dziś w podłym nastroju zauważył Pierre, patrząc, jak Joshua
krąży po jego małym gabinecie. Co się stało?
A co się miało stać?
Znam cię. Rzadko jesteś taki naburmuszony.
123
R
L
T
Naburmuszony! Ty naprawdę potrafisz poprawić człowiekowi
samopoczucie.
A kto ci je zepsuł? spytał Pierre, a kiedy Joshua milczał, dodał:
Chyba nie nasza śliczna Abbey?
Joshua przystanął i rozłożył ręce.
Odrzuciła moją propozycję.
Zaoferowałeś jej stałą pracę? Jeśli tak, to bardzo mądrze. Zwietnie się
tutaj odnalazła.
Skąd można to wiedzieć? burknął Joshua.
Nie chciał rozmawiać o Abbey, ale równocześnie nie chciał rozmawiać o
niczym innym.
Pierre usiadł i zadumał się na chwilę, po czym rzekł:
Ludzie przyjeżdżają tutaj z kilku powodów. Większość przyjeżdża do
pracy.
Ja przyjechałem do pracy i zostałem.
Zostałeś, bo byłeś zagubiony zauważył spokojnie Pierre. Samotność
niszczy człowieka albo go wzmacnia. Można się o tym przekonać tylko w
jeden sposób, mierząc się z własnymi lękami. Wierz mi, mówię z własnego
doświadczenia. Przed laty... przytrafiło mi się coś nieprzyjemnego i ukryłem
się w Coober Pedy. Zacząłem pić, rzuciła mnie kobieta...
Naprawdę? Joshua był zdumiony.
Wiedział, że Pierre ma za sobą trudną przeszłość, ale nigdy nie pytał o
szczegóły.
Tak, kolego.
I co?
124
R
L
T
Stawiłem czoło problemom. Przestałem pić, zmieniłem swoje życie i
zobacz, gdzie doszedłem. Jestem innym człowiekiem. %7łona jest ze mną,
dzieciaki dorosły, nie wstydzą się mnie, są dumne z ojca.
Bardzo lubię swoją pracę. Moje dzieci są tutaj szczęśliwe i wydawało
mi się, że wszystko jest w porządku. Dopóki nie pojawiła się Abbey.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]