[ Pobierz całość w formacie PDF ]

złotych monet, aby uregulować rachunek, ale i tak musiała czekać na wydanie
reszty.
 Czy nie ma pani drobniejszych pieniędzy, mademoiselle?  zapytał z
pretensją w głosie stojący za ladą mężczyzna, jakby podejrzewał, że chce go
oszukać.
 Niestety  zaczęła się tłumaczyć Zaza.
W końcu barman rzucił jej resztę pieniędzy z taką miną, jakby uważał, że
popełniła jakieś przestępstwo.
Kiedy wróciła do przedziału, profesor wciąż spał. Pomyślała, iż jeśli miał
wypić kawę, powinna go obudzić. Zdecydowała jednak, że sen w tej chwili jest
ważniejszy, a kawę można kupić na następnej stacji. Szybko więc wypiła
zawartość obydwu filiżanek, odłożyła na bok jedną bułkę z szynką i odniosła
tacę i filiżanki z powrotem do bufetu. Odebrawszy kaucję, wróciła do pociągu,
z satysfakcją zauważając, iż nareszcie sama potrafiła o siebie zadbać.
Przez cały czas ktoś się mną opiekuje, pomyślała. Najpierw profesor, a
pózniej Pierre. Właściwie od chwili ucieczki z pałacu nie robiłam nic.
Pociąg tymczasem ruszył i Zaza skończywszy jeść swoją bułkę łakomie
spojrzała na tę, którą odłożyła dla profesora. Tyle czasu minęło od jej
ostatniego posiłku. Poza tym wczoraj martwiąc się o Pierre'a, musiała jeść
bardzo mało. Właściwie to niewiele z tamtego wieczoru pamiętała. Szybko
jednak przywołała się do porządku, powtarzając sobie, iż nie wypada być takim
łapczywym.
Już wiem, co zrobię, pomyślała. Obudzę profesora przed następną stacją aby
mógł pójść do bufetu i wypić coś gorącego. Po mniej więcej dwudziestu
minutach wyciągnęła rękę i dotknęła śpiącego profesora.
 Profesorze!  zawołała.
Nie było żadnej reakcji. Pociągnęła go za rękę.
 Profesorze, niech się pan obudzi.
Nagle poczuła lęk i usiadłszy obok niego, w panice zaczęła szukać w jego
kieszeni maleńkiej buteleczki z kroplami. Ale kiedy je w końcu znalazła,
wiedziała, że nie były już potrzebne.
Profesor nie żył!
Rozdział siódmy
Zaza szła korytarzem w towarzystwie hrabiny Glucksburg, słuchając po raz
kolejny w ciągu ostatnich czterech dni wygłaszanej przez nią uwagi:
 Nie mogę zrozumieć, dlaczego Wasza Królewska Wysokość, spędza tyle
czasu przy fortepianie, skoro nie ma już nauczyciela od muzyki.
Tak jak się spodziewała, ojciec, nie wysłuchawszy nawet tego, co miała do
powiedzenia, zrobił jej straszną awanturę za to, że ośmieliła się opuścić pałac
bez jego zgody.
Zaza sprawiała wrażenie przygnębionej i zrezygnowanej. Wciąż nie mogła
dojść do siebie po nieoczekiwanej śmierci profesora. Zdawała sobie sprawę, że
jego ciało szybko zostało odkryte przez kogoś z obsługi pociągu, albo przez
innych pasażerów i podjęła wszelkie środki ostrożności, aby uniknąć skandalu,
do którego niewątpliwie by doszło, gdyby dłużej pozostała w przedziale.
W chwili gdy przekonała się, że profesor nie żyje i że nic już nie może dla
niego zrobić, zrozumiała, iż teraz musi zacząć działać.
Kiedy pózniej o tym myślała, trudno jej było uwierzyć, że potrafiła być
wtedy taka opanowana i rozważna, chociaż niewiele brakowało, aby wybuchła
płaczem. Straciła przecież jedynego przyjaciela, jakiego miała w pałacu, jedyną
osobę, która podzielała jej zainteresowania i rozumiała tęsknotę za wolnością.
Profesor cieszył się ogromnym szacunkiem w Dornę i nie można było
dopuścić, aby przez jakąś plotkę czy skandal jego reputacja została narażona na
szwank. Już samo podejrzenie, że wyjechał do Paryża w towarzystwie młodej
kobiety, bardzo by mu zaszkodziło, nawet jeśli nigdy by nie odkryto, kim ta
kobieta była.
Zaza ułożyła plan działania, po czym usiadła obok profesora i delikatnie
dotknąwszy jego rąk, łamiącym się ze wzruszenia głosem powiedziała:
 Dziękuję ci, profesorze, za serce, które zawsze mi okazywałeś... Za to, że
mi pomagałeś i prowadziłeś przez te wszystkie lata, które spędziliśmy razem.
Nigdy cię... nie zapomnę... i zawsze będę wdzięczna, że mnie zabrałeś do
Paryża.
Czuła, iż gdziekolwiek teraz jest, z pewnością rozumie, co usiłowała mu
powiedzieć i że nie będzie już sobie robił z jej powodu wyrzutów.
Kiedy dwadzieścia minut pózniej pociąg wjeżdżał na małą stacyjkę, Zaza
była bardzo blada, ale zupełnie już opanowana. Wyjrzawszy przez okno,
przekonała się, iż nie licząc dwóch tragarzy zajętych przy wagonie w drugim
końcu pociągu, peron był zupełnie pusty. Zabrała więc bagaż, po czym szybko
opuściła swój przedział i przez nikogo nie zauważona przeniosła się do
następnego, również pierwszej klasy, i kompletnie pustego.
Gdy tylko pociąg zatrzymał się na stacji w Dornę, wyskoczyła na peron i
zmieszawszy się z innymi pasażerami, ruszyła do wyjścia. Przed dworcem
wynajęła dorożkę i poleciła zawiezć się do pałacu.
 Proszę podjechać do bocznych drzwi  dodała i pomyślała, że dorożkarz
wziął ją prawdopodobnie za nową guwernantkę księżniczek.
Konie zatrzymały się przed wejściem, z którego Zaza i Rachela korzystały,
kiedy udawały się na przejażdżkę z hrabiną Glucksburg, albo czasem na krótki
pieszy spacer.
 Wasza wysokość!  ze zdumieniem zawołał jeden z lokai, kiedy tylko
weszła do hallu.
Zaza poleciła wyjąć jej bagaż z powozu, a sama udała się korytarzem w
stronę bocznych schodów, aby jak najszybciej znalezć się w swoim pokoju.
Miała nadzieję, że zdąży zobaczyć siostrę, zanim się natknie na hrabinę
Glucksburg. Natychmiast więc pospieszyła do sypialni Racheli.
 Zazo, wróciłaś!  zawołała radośnie Rachela, widząc wchodzącą siostrę.
 Nie spodziewałam się ciebie tak szybko!
 Musiałam wrócić  odrzekła Zaza.  Za chwilę dowiesz się, dlaczego.
Ale najpierw, zanim zdołają nam przeszkodzić, opowiedz mi, co tu się w tym
czasie wydarzyło.
Rachela roześmiała się.
 Nigdy nie słyszałaś takiej awantury! Papa dosłownie się wściekł, kiedy
hrabina poinformowała go o twojej ucieczce z pałacu. Myślę, że pózniej bardzo
tego żałowała, ponieważ papa straszliwie ją skrzyczał. Wciąż powtarzał, iż
powinna ciebie lepiej pilnować.
 Czy otrzymał mój list?  zapytała Zaza.
 Tak, ale dopiero wtedy, gdy hrabina powiadomiła go, że nie może ciebie
znalezć, a jedna z pokojówek doniosła, iż zabrałaś z szafy swoje rzeczy.
 I co było potem?
 Papa wpadł w furię. Przyszedł do mnie i pytał, czy wiem, co się z tobą
stało. Powiedziałam, że nie mam zielonego pojęcia, i wtedy papa wychodząc z
mojego pokoju z gniewem mi rzekł, że pożałujesz tej samowoli.
Zaza wzruszyła ramionami.
 Dlaczego nie zostałaś dłużej?  zapytała Rachela.  Czy Paryż ci się
nie spodobał?
 Jest cudowny!  z zachwytem zawołała Zaza.  To najpiękniejsze
miasto na świecie!
 Dziś rano otrzymałam od ciebie list  powiedziała Rachela.  Nic w
nim jednak nie napisałaś, co tam robisz.
 Skoro, jak mówisz, otrzymałaś go dopiero dziś rano, nie miałaś pewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl