[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed kominkiem. Cedrowe bale paliły się jasnym płomieniem, miniaturowe, białe światełka
zdobiące ponad dwumetrową choinkę mrugały wesoło, a cały pokój przesycony był zapachem
igliwia.
 Czy ktoś ma ochotę na drinka, zanim rozpakujemy prezenty?  zapytała Dorothea,
siadając na ciemnozielonym, aksamitnym fotelu obok sofy.
 Pózniej napijemy się szampana, Theo  powiedział Wheeler, stając za oparciem jej
fotela.  Zobaczmy teraz, co przyniósł nam Zwięty Mikołaj.
C. J. mrugnął do Bonnie Jean i ukląkł przed ogromną choinką.
 To dla ciebie, wuju Wheelerze.  Podał Wheelerowi prezent od siebie  staroświecki
pistolet do jego dużej kolekcji.  A to dla ciebie, mamo.  Wręczył jej kolczyki z szafirów i
brylantów.
C. J rozdawał prezenty jeden po drugim, aż w końcu pod choinką pozostały tylko trzy
niewielkie paczki. Podniósł je wszystkie naraz i położył na kolanach Bonnie Jean.
 Otwórz najpierw prezenty od wuja Wheelera i mamy  powiedział, układając pakunki
na jej kolanach w odpowiedniej kolejności.  Mój zostaw na koniec.
 To dla mnie?  Bonnie Jean poczuła, że za chwilę się rozpłacze.  Ale... aleja nie mam
nic dla ciebie... ani dla twojej mamy, a prezent dla Wheelera zostawiłam w domu.
 Nic nie szkodzi  odrzekła Dorothea.  Możesz mi dać dwa prezenty za rok.
 Nie... nie wiem, co mam powiedzieć.
 Otwórz je.  Wheeler oparł dłonie na ramionach Thei i uścisnął ją z uczuciem.  A
potem możesz powiedzieć: dziękuję.
Rozpakowała najpierw prezent od Wheelera. Była to pozytywka, która grała  Clair de
lunę Debussy ego.
 Och, Wheelerze, jakie to piękne. Dziękuję ci.
 Proszę bardzo. Tak myślałem, że ci się spodoba. Nerwowymi ruchami rozpakowała
prezent od Dorothei, owinięty w srebrny papier i przewiązany białą wstążeczką. Pod
ochronną warstwą bibułki znalazła malutkie pudełeczko. Sięgnęła do środka i wyjęła
naparstek.
 To emaliowany naparstek. Błękitna Wierzba.
 Głos Dorothei drżał. Bonnie Jean zauważyła wyczekujący wyraz jej oczu. Zdała sobie
sprawę, jak ważne było dla matki C. J., żeby prezent jej się spodobał.
 Jest piękny, pani Mo... Dorotheo. Już tylko cień nerwowości pozostał w głosie
Dorothei, gdy odpowiadała:
 To z mojej kolekcji. Jeden z moich ulubionych. Pomyślałam... pomyślałam sobie, że
może ty też mogłabyś zacząć je zbierać. To znaczy, gdybyś chciała.
 Spojrzała na Bonnie Jean, szukając aprobaty.
W oczach kobiety zalśniło wzruszenie.
 Uważam, że to świetny pomysł. Ale, oczywiście, będziesz mi musiała powiedzieć, jak
się do tego zabrać, gdzie się je kupuje i tak dalej.
 Och, kochanie, zrobię to z przyjemnością.  Dorothea z uśmiechem otarła łzy z oczu.
C. J. podał Bonnie Jean ostatni prezent.
 Jeszcze tylko to, a potem Wheeler i ja pójdziemy po szampana. Chyba wszystkim nam
zdarzyło się w tym roku coś, co powinniśmy uczcić.
Pudełko, które Bonnie Jean trzymała w ręku, było małe, prostokątne i dosyć cienkie. Nie
miała pojęcia, co to takiego, ani kiedy C. J. znalazł czas, by to kupić. Otworzyła paczkę. W
środku znajdowało się plastikowe pudełeczko, do którego przyczepiona była kartka zapisana
dużym, śmiałym pismem Cartera.  Nigdy więcej złych wspomnień. Nigdy więcej nienawiści
i cierpienia. Przyszłość będzie taka, jaką sami stworzymy. Naucz mnie znowu kochać
Bonnie Jean zastygła. Gdy zobaczyła taśmę magnetofonową, rzuciła się w ramiona C. J. i
uścisnęła go mocno.
 Tak będzie. Obiecuję  szepnęła i pocałowała go.
 Cóż to jest, na Boga?  zapytała Dorothea.
 Wygląda jak taśma magnetofonowa.
Bonnie Jean w podnieceniu upuściła kasetę na podłogę. Wheeler podniósł ją i przyjrzał
się.
 To taśma Patsy Cline.
 Och  powiedziała Dorothea.
Bonnie Jean wyjęła kasetę z rąk Wheelera. Oczy jej błyszczały, a cała twarz jaśniała
szczęściem.
 To najpiękniejszy prezent... najpiękniejszy.
C. J. zaśmiał się na widok zdumienia na twarzy matki i zagadkowego błysku w oczach
Wheelera.
 Wuju Wheelerze, czas na szampana.  Dziewczyny, zajmijcie pozycje. My zaraz
wrócimy  oświadczył Wheeler.
Gdy obaj mężczyzni wyszli z pokoju, Dorothea zwróciła się do Bonnie Jean.
 Chcę ci podziękować za to, że jesteś dla mnie taka miła, kochana. Wiem, że na to nie
zasłużyłam.
 C. J. i ja zgodziliśmy się, że obwinianie innych za przeszłość niczego nie zmieni. Każde
z nas zrobiło to, co wtedy uważało za najlepsze.  Bonnie Jean ujęła dłoń Dorothei.  Nie
masz pojęcia, ile dla mnie znaczy twoja akceptacja.
 Od lat nie widziałam, żeby Carter zachowywał się tak beztrosko. Potrafisz go
uszczęśliwić.
 Mam zamiar spróbować.
 Szampan, proszę pań  obwieścił Wheeler, wchodząc do salonu.
Rozlał szampana, a C. J. rozdzielił kieliszki. Gdy zaproponował toast, wszyscy wstali.
 Za Nowy Rok i nowe życie.
ROZDZIAA DZIESITY
W wieczór sylwestrowy  Cukrowe Wzgórze tętniło życiem. Już dawno wszystkie
miejsca zostały zarezerwowane i spóznieni chętni musieli odejść z kwitkiem. W
wiktoriańskim domu rozbrzmiewał blues; na parterze grała aparatura, na piętrze i w
piwnicach muzyka na żywo. Co chwila strzelały korki od szampana.
Carter Jackson Moody IV stał w holu obok kominka. Zegar Crane a, który Bonnie Jean
kupiła na aukcji, tykaniem odmierzał końcowe minuty starego roku. Cóż, pomyślał C. J.,
Bonnie Jean i Wheeler nie pomylili się. Restauracja odniesie sukces i przysporzy im
znacznych dochodów.
Carter zauważył, że Bonnie Jean, dotychczas zajęta rozmową z klientami, idzie teraz w
jego stronę. Patrzył na nią z uśmiechem. Wyglądała pociągająco i z klasą, jak prawdziwa
dama. I należała do niego. Dobrze było wiedzieć, że gdy po północy zamkną restaurację, ta
kobieta znajdzie się w jego ramionach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl