[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamiaru przygotowywać cię do randek z innymi face
tami.
Patrzyła na niego zdumiona, a on się zastanawiał,
o czym w tej chwili myśli. To niesamowite, jak bardzo
pragnął ją zdobyć.
- Chodz tutaj - powiedział, namiętnie całując ją
w usta.
ROZDZIAA ÓSMY
Wsunął język między wargi Marissy, co przypra
wiło ją o drżenie. Przytuliła się mocno, pragnąc po
głębić pocałunek. Dla niej również cały wieczór miał
specjalne znaczenie, lecz starała się nie dać po sobie
poznać, jak bardzo pragnie zbliżenia z Davidem. Są
dziła, że w ten sposób uda się jej zachować bezpieczny
dystans i uchronić zarówno jego, jak i siebie przed
możliwym cierpieniem.
Ten pocałunek niszczył całą strategię, palił ciało
płomieniem, rodził nienasycony głód nowych wrażeń.
Dziewczyna nie była już w stanie opanować własnych
pragnień.
Gwałtownie odwzajemniała pocałunki mężczyzny,
przyciskając się coraz mocniej do jego ciała. Rozpiął za
mek sukienki i zsunął ją z ramion, wyswobodził piersi
ze stanika i ujął je w dłonie, pieszcząc kciukami sutki.
Jęknęła, pragnąc całkiem pozbyć się ubrania, ale tkwili
oboje na przednich siedzeniach sportowego auta, więc
trudno było się poruszyć. David pomógł jej zdjąć su
kienkę. Zaczął pieścić ustami piersi, ona zaś zanurzyła
dłonie w jego włosach i pogrążyła się w rozkoszy.
- Przestań - szepnęła po chwili. - Ktoś może tędy
przejeżdżać.
Wykręciła się i włożyła sukienkę. Zaskoczył ją spo
kój mężczyzny i powaga w jego wzroku.
- Pragnę cię, Risso. To był bardzo ważny wieczór
- powiedział, a ona poczuła, że zabrakło jej tchu
z wrażenia.
- Nie spiesz się tak bardzo. Wydaje mi się, że tonę,
robiąc rzeczy, przed którymi się broniłam. Obawiam
się, że może być za pózno na ratunek - odrzekła, pie
szcząc palcami jego dłoń.
- Nie bój się - usłyszała.
David zapiął pasy i włączył silnik. Jechali w mil
czeniu. Marissa nie wiedziała, czy jej towarzysz jest
rozgniewany, czy po prostu cichy. Zastanawiała się,
czy powinna się zdecydować na związek z nim, choćby
miał być krótkoterminowy.
Sięgnął po jej rękę i położył na swoim udzie. Do
jechali do domu Windoverów, zabrali śpiącą Autumn
i wkrótce znalezli się na własnym ranczu. Kładąc
dziecko do łóżeczka, dziewczyna była świadoma obec
ności Davida stojącego w drzwiach sypialni z ręką na
klamce.
- Chodzmy do kuchni napić się czegoś - zapropo
nował.
W myślach Marissy ciągle kłębiło się pytanie, czy
powinna jeszcze raz zaryzykować romans i narazić się
na cierpienie. Mężczyzna rozpalił ogień w kominku
i nalał do kieliszków białego wina. Postawił je na sto
liku obok kanapy.
- Mieliśmy wolne tańce, długie, gorące pocałunki,
a oto kobieta, która zmieni moje życie - powiedział.
- Nie sądzę, bym cię zmieniła. Jeśli idzie o poca
łunki, to już wyeksploatowałeś ten teren.
- Nie sądzę - rzekł, siadając obok niej na kanapie
i biorÄ…c jÄ… w ramiona.
Marissa przymknęła oczy, kiedy zaczął całować. Po
chwili zarzuciła mu ręce na szyję. Każde dotknięcie
mężczyzny wzmagało wzajemne pragnienia. Posadził
ją na kolanach i zamknął w uścisku. Delikatnie rozpiął
sukienkę, zsunął z ramion. Ledwie to zauważyła, po
chłonięta pocałunkami. Ujął w dłonie jej piersi.
, - Jesteś piękna, Risso - szepnął, odrzucając jej sta
nik.
Zaczął językiem pieścić piersi, ona zaś z rozkoszą
błądziła dłońmi po jego ciele. Nie wiedziała dotąd, że
można tak bardzo pragnąć mężczyzny.
- To niesprawiedliwe - powiedziała cicho.
- Ale cudowne - odrzekł, całując sutki. - Jesteś
fantastyczna.
- To tylko słowa - zauważyła, przesuwając palca
mi w dół ku jego spodniom.
Zsunął ją z kolan, wstał, rozpiął pasek i pozbył się
szybko ubrania.
- David...
Cokolwiek chciała zakomunikować, nie zdołała, bo
zakrył ustami jej wargi. Gdy ją przyciskał, czuła, że
jest bardzo podniecony. ZdjÄ…Å‚ jej rajstopy i zaczÄ…Å‚ pie
ścić ciało między udami.
Zamknęła oczy, gdy przesunął dłonią wyżej. Pod
niósł się. Obejmując ją jedną ręką, drugą dotykał ko
ronki czarnych majteczek. Odetchnęła głęboko, czując,
że ogarnia ją fala namiętności.
Wsunął palce pod koronki i dotykał najczulszego
miejsca. Przerwał na moment, zsunął majteczki, po
zwalając, by ona również rozebrała go do końca. Stał
nagi, a Marissa pieściła go językiem. Nagle poderwał
ją do góry i mocno do siebie przycisnął. Dziewczyna
przylgnęła doń całą sobą, postanawiając poddać się na
miętności.
Zaniósł ją na dywan przed kominkiem, położył się
obok. Pocałunkom nie było końca. David ostrożnie
ułożył się na niej, nie będąc w stanie dłużej panować
nad pragnieniami. Chciał wzbudzić w Marissie namięt
ność o takiej sile jak jego własna. Pieścił ją dotykiem
i pocałunkami. Dziewczyna z westchnieniem obróciła
się i teraz ona znalazła się na nim. Ledwie nie eks
plodował, gdy zaczęła rytmicznie poruszać biodrami,
wzmagając w dwójnasób jego pożądanie.
Marissa marzyła o kochaniu się z nim przez całe
życie, zatracała się w pieszczotach. Chciała się nimi
rozkoszować, choćby miały się nigdy więcej nie po
wtórzyć. David przesunął ją tak, że mógł całować in
tymne miejsca. Oszałamiała ją świadomość, że kocha
się z mężczyzną, o którym tak długo marzyła. Prze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]