[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadomie, wiedząc, że on jej nie kocha, i czego dokładnie od niej oczekuje.
Z ciężkim westchnieniem wstała z fotela i poszła się położyć. Przyszło jej do głowy, że to może być
jedna z ostatnich nocy spędzonych w samotności.
Obudziła się jak zawsze, zanim zadzwonił budzik. Tyle że tym razem to przebudzenie było jakieś
inne.
MIESIC W TOSKANII
107
Z walącym sercem ostrożnie odwróciła głowę i spojrzała na miejsce obok siebie. Renzo leżał na boku
i spał. Oddychał głęboko i równo. Zrzucił z siebie kołdrę i widać było nagie plecy.
Zaczęła się delikatnie od niego odsuwać, ale było za pózno.
- Buon giorno.
- A niech cię szlag! - Odzyskała głos. - Co ty tu robisz?
- Spojrzał na nią zdziwiony.
- Odpoczywam, mia cara.
- Ale obiecałeś, że będziesz spać na sofie.
- Niestety sofa miała inny pomysł. Doszedłem do wniosku, ze za bardzo cenię sobie swój kręgosłup,
żeby z nią dalej walczyć. Jako dobra żona nie odmówisz mi odrobiny wygody, prawda, carissimcP.
Wyciągnął rękę i pogłaskał jej ramię w miejscu, gdzie ramiączko odcisnęło swój ślad. Znowu prze-
szedł ją prąd, który pamiętała z nocy poślubnej.
- Nie, Renzo, proszÄ™ ciÄ™.
- Ale ja muszę, mia bella. Nie sądzisz, że czekałem dość długo? Powinienem ci powiedzieć, co i jak
lubiÄ™.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- To całkiem proste - ciągnął łagodny, przykuwający uwagę głos. - Musi być bardzo gorąca, bardzo
czarna i bardzo mocna. Bez cukru. Nawet ty potrafisz taką zrobić, jak sądzę.
W jednej chwili Marisa usiadła wyprostowana jak strzała.
- Kawa? Chcesz, żebym ci zrobiła kawy? Jesz-
108
SARA CRAVEN
cze czego, signore! Nie jestem twoją niewolnicą, wiesz, gdzie jest kuchnia, to zrób ją sobie sam.
Renzo opadł na poduszki, obserwując ją spod rzęs.
- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem, carissima. Ale jest jeszcze wcześnie, więc może dam sobie
spokój z kawą i namówię cię na łagodną gimnastykę. Tak byś wolała? A może kuchnia nagle stała się
bardziej atrakcyjna?
- Drań - rzuciła mu przez ramię, gramoląc się z łóżka. Zcigał ją jego śmiech.
Nalała wody do czajnika i postawiła go na gazie. Ze złośliwym zadowoleniem stwierdziła, że nie ma
już mielonej kawy. Będzie musiał wypić rozpuszczalną.
Wzięła kubek i zaniosła go do sypialni. Ale łóżko było puste. Renzo golił się w łazience.
- Widzę, że nie tracisz czasu - postawiła kubek obok niego.
- Chciałbym móc to samo powiedzieć o tobie, mia cara - powiedział oschle. - Myślałem, że pójdziesz
po prawdziwą kawę. - Wziął łyk napoju i się skrzywił.
- Przykro mi, jeśli to nie odpowiada twoim standardom.
- No cóż. Jest gorąca. Dzięki i za to. Grazie, carissima.
Zanim się zorientowała, objął ją ramieniem i pocałował. A potem równie nagle ją puścił. Zachwiała
się i zaczerwieniła pod jego ironicznym spojrzeniem.
- Ha! - odezwał się. - Robimy postępy. Nie
MIESIC W TOSKANII
109
dzieliliśmy, co prawda, łoża, ale w końcu cię pocałowałem. Warto na ciebie czekać, Maria Lisa - i
wyszedł z łazienki.
Marisa wzięła prysznic, ubrała się. Kiedy weszła do pokoju, Renza tam nie było. Czyżby postanowił
sam wrócić do Włoch? Skąd! Jego torba podróżna stała tam, gdzie ją zostawił.
Usłyszała, że klucz w zamku się obraca. Wszedł Renzo objuczony plastikowymi torbami.
- Poszedłeś na zakupy? - zapytała zdumiona.
- Oczywiście. Twoja lodówka była niemal pusta, mia bella. Zjemy śniadanie?
Miała ochotę odmówić wyniośle, ale poczuła kuszący zapach świeżego chleba i zdała sobie sprawę, że
jest strasznie głodna.
Jedli przy barku w kuchni i mimo wszystko okazało się, że był to najmilszy posiłek, jaki Marisa zjadła
w jego towarzystwie.
Renzo dolał sobie kawy i zerknął na zegarek.
- Na nas już czas. Musisz się jeszcze spakować.
- To nie potrwa długo. Mam niewiele ubrań.
- Jak to? Pamiętam tę ogromną liczbę walizek, którą przywiozłaś do Włoch.
- Oddałam wszystko. Myślałam, że takie stroje nigdy więcej nie będą mi potrzebne.
- Zwietnie - powiedział Renzo, ale jego głos brzmiał groznie. - Chodzmy więc do twojej pracy, musisz
złożyć wymówienie.
ROZDZIAA ÓSMY
- Drogie dziecko! - Guillermo Santangeli ucałował Marisę w oba policzki, po czym zrobił krok w tył i
przyjrzał się jej z czułością.
- Pięknie wyglądasz, chociaż jesteś trochę za szczupła. Mam nadzieję, że się nie odchudzasz?
- Nie, nie - odparła Marisa zażenowana nieukrywaną tkliwością jego powitania. Tak jakby ostatnie
bolesne miesiące nigdy się nie zdarzyły.
- Ale Renzo mówił mi, co tobie się stało i to mnie zmartwiło.
Jej teść wzruszył ramionami.
- Drobna niedogodność. Ale to mi przypomniało o moim wieku, a tego nie lubię.
Objął ją ramieniem i wprowadził do salotto. Renzo szedł za nimi z twarzą bez wyrazu.
- Teraz, kiedy ty tu jesteś, wyzdrowieję całkowicie, mia figlia.
- Pamiętasz signorę Alesconi, mam nadzieję?
- dodał, gdy wysoka, piękna kobieta podniosła się z fotela.
- Raczej chyba nie, Guillermo. - Uścisk dłoni starszej pani był równie ciepły, jak jej uśmiech.
- Byłam co prawda na pani ślubie, signora Santangeli, ale nie sądzę, by pani zapamiętała mnie wśród
MIESIC W TOSKANII
111
tylu innych osób. Uznajmy to za nasze prawdziwe pierwsze spotkanie. - Odwróciła się, a wyraz jej
twarzy stał się bardziej oficjalny. - Miło pana widzieć, signore Lorenzo - dodała, a on się ukłonił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl