[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Yaniraaaa&
Słuchaj, co ci powiem. Domyślam się, że jestem dla niego przezroczysta, domyślam się, że nie
jestem w jego typie, bo nie mam wąsów ani wyrzezbionych bicepsów i nie wisi mi nic między nogami,
ale na miłość boską, samo jego imię mnie podnieca! Dylan! Dylan! Dylan! O Boże, co za seksowne,
męskie imię! Ale cóż. Muszę się z tym pogodzić: nie jestem w jego typie i nigdy nie będę. Zamykam
oczy i czuję, że dłonie lepią mi się od śmietany. Ale przysięgam, że ten facet mnie kręci, strasznie mnie
kręci i chyba oszaleję, jeżeli się do mnie nie odezwie i&
Lepiej ci? pyta głos tuż za mną.
Och& och& !
Coral się uśmiecha i rozumiem jej uśmiech.
Przedmiot mojego pożądania właśnie się do mnie odezwał!
Chcę się zapaść pod ziemię! Ale żar!
Uspokajam się, na ile mogę i odwracam się. Nie widziałam się w lustrze, ale muszę wyglądać co
najmniej dziwnie. Jednak patrzę na niego jakby nigdy nic.
Tak. Dziękuję, już mi lep&
Urywam, bo z zamkniętym okiem wydawało mi się, że blat jest bliżej niż w rzeczywistości i kiedy
próbuję się o niego oprzeć, tracę równowagę. Czując, że się przewracam, wyciągam rękę i chwytam
Dylana za koszulę, a ona się rozdziera i katastrofa gotowa.
Bum&
Z całej siły uderzyłam brodą w podłogę okrętowej kuchni. Przestaję oddychać i wszystko zaczyna
wirować wokół mnie. Staram się robić dobrą minę do złej gry, ale czuję potworny ból.
Ale ze mnie niezdaraaaaaaaa!
Teraz jesteś Grubcioniezdaruszkiem.
Dylan, mężczyzna moich najbardziej perwersyjnych marzeń seksualnych, oszołomiony moim nagłym
upadkiem, pochyla się nade mną z troską.
Nic ci się nie stało? pyta.
Plan A: powiem mu, że tak, i poproszę, żeby mi zrobił oddychanie usta-usta, żebym nie umarła.
Plan B: rozpłaczę się z bólu jak ewok.
Plan C: przestanę się wygłupiać.
W końcu decyduję się na plan C. Najwięcej w nim godności.
Widzę, że Dylan otwiera zamrażarkę, wyjmuje lód, owija go czystą ścierką kuchenną, ściąga cholerne
rękawiczki lateksowe i przykłada mi lód do brody.
Auć!
Wiem, boli mówi, patrząc na mnie. Porządnie się uderzyłaś. Niewiele brakowało, żebyś rozcięła
sobie brodę.
Nagle zauważam, że ma rozpiętą koszulę. Noooo, co za tors! Przypominam sobie, że przy upadku
rozdarłam mu koszulę.
Jeżeli chciałaś zobaczyć mój tors, wystarczyło mnie poprosić, żebym zdjął koszulę.
Zaczynam głupio chichotać.
Dylan patrzy na mnie, zaskoczony moją reakcją, a ja z całych sił staram się powstrzymać
nieopanowany śmiech.
Podaj mi chusteczkę, żebym wytarła oko mówię do oszołomionej Coral.
Ale brunet ma chyba tysiąc rąk. Podaje mi papierowy ręcznik.
Pójdę po coś, żeby cię powachlować mówi moja przyjaciółka. Jesteś czerwona jak burak.
Coral odchodzi, a ja nie wiem, co powiedzieć. Dylan pomaga mi się podnieść z podłogi i usiąść na
krześle.
Boli cię coś?
Kiwam głową. Widząc jego zadumaną minę, z lodem przy brodzie, wyjaśniam:
Moja duma.
Milczymy oboje. Chyba mnie rozumie. Właśnie zrobiłam z siebie największe pośmiewisko na świecie,
więc on taktownie milczy. Kiedy kuca przede mną w rozpiętej koszuli, znowu wpatruję się w mięśnie
jego brzucha. Są niesamowite! Moją uwagę zwraca coś, co nosi na szyi. Czarny sznurek z małym
pozłacanym kluczykiem. Wygląda na stary i jest bardzo ładny.
Widzi, na co patrzę i dotyka kluczyka.
Prezent od matki mówi.
Kiwam głową. Broda boli mnie tak, że prawie konam. Dotykam językiem zębów.
Obym miała wszystkie& Obym miała wszystkie!
Na szczęście żaden się nie rusza. Oddycham z ulgą. W milczeniu wyciągam z kieszeni pudełko na
soczewki i wyjmuję z oka tę, która mnie drażni, brudną od śmietany.
Ale ulga, Bogu dzięki!
Powinnaś była umyć ręce, zanim dotkniesz oka gani mnie Dylan. Są pełne bakterii i brudne.
Wychodzi z niego gejowska natura.
Nie patrzę na niego. Nie odpowiadam.
Wiem, że ma rację co do tego, że powinnam była umyć ręce, ale nie mam ochoty mu jej przyznawać.
Nie mówi nic więcej. Przygląda mi się tylko, a ja czyszczę soczewkę i nonszalancko wkładam ją sobie z
powrotem do oka. Biorę wdech i spoglądam na niego.
Wyjaśnijmy jedno mówię. Nie tylko słyszałeś, co o tobie powiedziałam, ale widziałeś mnie całą
w śmietanie, a na domiar złego, rąbnęłam przed tobą na ziemię i&
Ten Dylan& o którym mówiłaś, to byłem ja?
Cholera!
Sama znów się wydałam. Nie kiwam głową. Nie potwierdzam i się nie ruszam.
Można być większą niezdarą i paplą?
Dylan, widząc moje zmieszanie, uśmiecha się i przysuwa się do mnie trochę bliżej. Matko kochana,
jest niesamowity!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]