[ Pobierz całość w formacie PDF ]

towarzyszący gwałtownemu hamowaniu mógł zakończyć się jedynie wykolejeniem pociągu.
Były to najgorsze z możliwych okoliczności do użycia systemu awaryjnego, a on nie mógł nic
zrobić, by temu zapobiec.
Siedział w lokomotywie składu, który wymknął mu się spod kontroli i miał właśnie
zmienić w rzeznię. Kiedy sięgał do wyłącznika głośników, by ostrzec pasażerów, pociąg
dotarł do zakrętu. System awaryjny zadziałał dokładnie w tym samym momencie i nim Salles
dotknął przełącznika, nagłe szarpnięcie wyrzuciło go z fotela.
Uderzył w szybę i zdążył tylko zapamiętać odgłos tłukącego się szkła. Gdy kilka
godzin pózniej odzyskał przytomność, zorientował się, że siła, która cisnęła nim w okno,
uratowała mu życie. Była na tyle potężna, że maszynista zbił szybę i spadł na zbocze
wzgórza. Skończyło się drobnymi w sumie obrażeniami - wstrząśnieniem mózgu, złamaną w
nadgarstku ręką i mozaiką siniaków oraz skaleczeń. Lekarze szybko sobie z tym poradzili.
Nie uporali się natomiast z urazem psychicznym, który dwa lata pózniej doprowadził go do
samobójstwa.
Reszta obsługi i pasażerów miała mniej szczęścia niż Salles. Po zablokowaniu kół
skład wypadł z szyn, a wagony uderzyły w siebie z takim impetem, że trzy z nich zbiły się w
jeden wrak, zanim jeszcze pokoziołkowały w leżącą kilkaset stóp niżej dolinę. Inny pękł na
kilka części, które zostały rozsiane po okolicy wraz z krwawymi szczątkami ludzi. Wagon
restauracyjny wpadł na lokomotywę, w której popękały przewody paliwowe, a chwilę pózniej
eksplozja spowodowała kolejne ofiary. Ze stu dziewięćdziesięciu pięciu osób znajdujących
się w pociągu poza Juliem Sallesem przeżyły tylko dwie.
Konduktorka Maria Lunes, która została sparaliżowana od szyi w dół w wyniku
złamania kręgosłupa, i dziesięcioletnia Daniella Costas, której opiekunka i dwie siostry
zginęły. Dziewczynkę znaleziono całą i zdrową w objęciach australijskiej modelki
zidentyfikowanej jako Alyssa Harding. Zgodnie z oświadczeniem dziecka, Harding zerwała
się z fotela o dwa rzędy przed jej siedzeniem w chwili, gdy wagon wypadł z szyn. Podbiegła
do niej i osłoniła własnym ciałem przed zapadającym się dachem, kiedy koziołkowali w dół
zbocza. Był to akt spontanicznego bohaterstwa pozbawiający Harding wszelkich szans na
przeżycie.
14
WSCHODNIE MAINE
22 KWIETNIA 2001
Otwarty skiff z włókna szklanego odcumował od nabrzeża tuż przed siódmą rano.
Ricci siedział na ławeczce na śródokręciu, a Dex stał przy sterze. Chwilę wcześniej pomocnik
uruchomił kilkoma pociągnięciami linki podwieszony motor marki Mercury. U stóp
mężczyzny, w specjalnych mocowaniach na burtach, ustawione były butle z tlenem i
przenośny kompresor.
- Aadny dzionek będzie, mi się widzi - ocenił Dex i ziewnął. Jak myślisz, będzie dziś
dobrze?
Ricci przyglądał się wodzie przed dziobem.
- Zależy od tego, czy będziemy mieli szczęście.
Dex przesunął rumpel, kierując łódz w stronę kanału. Był wysokim, szczupłym
trzydziestokilkulatkiem o jasnorudej brodzie i włosach do ramion przykrytych niebieską
czapeczką z daszkiem, jakie nosili marynarze US Navy. Stroju dopełniały gruba kurtka z
materiału, grube spodnie i wysokie gumowe buty. Cerę miał jasną, jak większość
Kanadyjczyków francuskiego pochodzenia, a skórę osmaganą słonym wiatrem.
- Ja tam nie wiem, co ma do tego szczęście - ocenił. - Sam mówiłeś, że jest ich tam
kupa, jak ostatni raz wypłynąłeś, a one przecież nigdzie nie poszły, tylko siedzą przyssane do
tego, do czego się przyssały, i czekają, aż ktoś się zjawi i je pozbiera. - Zachichotał. - Głupki
dawno powinny się już domyślić, kiedy i gdzie będziesz nurkował, bo robisz to regularnie, i
między siódmą a trzecią przenosić się w bezpieczniejsze sąsiedztwo albo chociaż gdzieś się
kryć.
Ricci wzruszył ramionami.
- Nie można się niczego domyślić, jeśli nie ma się mózgu. - Odwrócił się ku Dexowi. -
A one nie mają.
Ponownie odwrócił się w stronę dziobu i zapatrzył przed siebie z dłońmi w kieszeniach
kurtki z kapturem. Pomimo bryzy ranek był uczciwie wiosenny - prąd pięć do sześciu
węzłów, dużo słońca i niebieskie, usiane chmurkami niebo. Mgły niemal nie było: bez trudu
mógł przeczytać cyfry na wytyczających kanał bojach i pławach.
Kanał rozszerzył się, więc Dex otworzył przepustnicę i zwiększył prędkość, bo płynęli
przeciwko przypływowi. Lekka szesnastostopowa łódka przyspieszyła natychmiast, czemu
towarzyszył ryk motoru i mgiełka wzbita przez śrubę. Ricci oceniał, że woda ma około
czterdziestu stopni Fahrenheita, dlatego też ubrany był w srebrno-czarny kombinezon z
neoprenu, a pod nim miał bieliznę z thisolatu, pozwalającą zatrzymać ciepło w czasie
nurkowania.
Wypłynęli poza ostatnie boje i czerwono-czarne pławy oznaczające płycizny przy
wejściu do portu, które mogły stanowić zagrożenie dla jednostek o większym zanurzeniu. Na
gładkiej powierzchni zatoki widać było zawirowania, w których słona woda i drobiny piasku
mieszały się z lżejszą słodką wodą z rzeki. Należało na nie uważać w czasie nurkowania,
gdyż zachodni prąd przy dnie był słabszy, za to wyżej zawirowania mogły być silniejsze, a
fitoplankton, który zwykle się w nich zbierał, znacznie ograniczał widoczność.
Przez następne pół godziny płynęli w milczeniu i w końcu dotarli w pobliże wyspy,
przy której Ricci odkrył kolonię jeżowców. Wyspa nie miała nawet akra i przypominała
kształtem podkowę. Jej rozszczepione północno-wschodnie ramię tworzyło zatokę głęboką
przynajmniej na sto sążni o wewnętrznych brzegach porośniętych gęstym lasem wodorostów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl