[ Pobierz całość w formacie PDF ]
soki, szczupły mężczyzna z grzywą siwych włosów i niebie
skimi oczami - odbił ją zdumionemu partnerowi i porwał do
walca.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. - W wykonaniu Kenyana
Meyersa ten komplement zabrzmiał szorstko. Zabrakło
w nim nawet odrobiny ciepła. - Ale chyba jesteś trochę smut
na. Co się stało? Myślisz o swoim najemniku?
Zrobiło się jej przykro. Chociaż raz, w ten uroczysty wie
czór, chciałaby poczuć, że ojcu naprawdę na niej zależy. %7łe
będąc jego jedyną córką, nie musi bezustannie zabiegać
o uczucia, których zawsze jej skąpił.
- A jeśli Zacharego postrzelono, tato? Albo pojmano?
Kenyan Meyers najwyrazniej się zirytował.
- Widzisz, jak ten związek na ciebie działa, Kristin? Jest
w nim zbyt wiele niepewności i powodów do obaw. To
wszystko cię niszczy. Chyba zdajesz sobie sprawę, że pod
względem emocjonalnym stajesz się wrakiem?
W duszy musiała przyznać ojcu trochę racji. Romans z Za-
charym rzeczywiście był trudny. Sama czasem zastanawiała
się, czy powinna go kontynuować. Rozsądek podpowiadał,
że nie, ponieważ strach przed tym, co mogło spotkać Zacha
rego, doprowadzał ją do szaleństwa. Ale bardziej liczyła się
miłość. Dla niej Kristin mogła wiele poświęcić.
Nie chodziło o to, że nie wyobrażała sobie życia bez Za
charego. Gdyby od niego odeszła, jej życie toczyłoby się
dalej. Byłoby jednak nudne i jałowe, wypełnione jedynie
nauką i przyjęciami. Nic niewarte, ponieważ to właśnie obec
ność Zacharego nadawała jej egzystencji sens.
- Kocham go - odpowiedziała ojcu, choć nie sądziła, aby
kiedykolwiek ją zrozumiał. Na szczęście była dorosła i nieza
leżna. Mogła związać się, z kim chciała, bez względu na
opinie wyrażane przez rodziców. Wiedziała, że ojciec nie lubi
Zacharego, choć nie miała pojęcia dlaczego. Kenyan Meyers
nie był typowym ojcem ukochanej jedynaczki, którą postano
wił chronić przed wszelkimi - realnymi i wyimaginowanymi
- zagrożeniami. Przeciwnie, zawsze cechował go chłód i dys
tans. Nawet jeśli ojciec ją kochał, to nigdy tego nie okazywał.
Dlatego dziwiło Kristin żywe zainteresowanie ojca jej ro
mansem.
Wyznanie chyba podziałało magicznie, ponieważ Zachary
właśnie pojawił się w drzwiach jak wyczarowany. Lśniące,
kasztanowe włosy miał przyprószone płatkami śniegu, jego
oczy błądziły po zgromadzonym w sali tłumie, szukając po
śród niego Kristin.
Serce jak zwykle zabiło jej szybciej, a wszystkie myśli
o przedzieraniu się przez życie bez Zacharego nagle wyparo
wały.
Gdy umilkły dzwięki muzyki, Kristin stanęła na palcach
i przelotnie musnęła ustami policzek ojca. Po chwili posuwi
ście mknęła do drzwi, a jej balowa suknia z białej koronki
delikatnie szeleściła przy każdym kroku.
Na widok Kristin oczy Zacharego rozjarzyły się bla
skiem, kąciki ust uniosły się w uśmiechu. Zachary nigdy nie
czuł się swobodnie w wieczorowych ubraniach, lecz niewąt
pliwie był najbardziej atrakcyjnym mężczyzną wśród obec
nych.
Mocno ujął dłonie Kristin i pociągnął ją do o tej porze
pustego holu. Oboje pragnęli przywitać się bez świadków.
Kristin zarzuciła mu ręce na szyję i nagle znalazła się
w powietrzu, gdy porwał ją w ramiona, podniósł i obrócił
wokół siebie, a potem pocałował.
Zawsze tak było, gdy spotykali się po dłuższym rozstaniu.
W takiej chwili stęskniona Kristin dawała się ponieść emo
cjom, zapominajÄ…c o zasadach, jakie wpajano dziewczynom
ze sfery, do której należała.
Gdy łapiąc oddech, oderwali się od siebie, wzięła Zacha
rego za rękę i oboje pobiegli na piętro. Wpadli do biblioteki
i Kristin starannie zamknęła drzwi na klucz.
Nie zapalili światła. Panujący w obszernym pokoju mrok
rozjaśniały tylko lampy na podjezdzie, które przebłyski wały
przez gęstniejącą kurzawę śniegu.
Lecz nawet w tym skąpym oświetleniu Kristin zauważyła,
że Zachary patrzy na nią z zachwytem. Odsunął ją na odleg
łość ramienia i przyjrzał się przepięknej białej sukni. Gdy się
odezwał, jego głos zabrzmiał zmysłowo.
- Wyglądasz jak Królewna Znieżka, Kristin. Jesteś naj
piękniejszą kobietą, jaką znam.
Z uśmiechem podziękowała za komplement. Z parteru do
biegały ich dzwięki tanga.
- Zatańczymy? - spytała.
- Z przyjemnością - odparł szczerze. Zachary zawsze
działał na nią tak samo - potrafił ją wzruszyć, rozbawić,
podniecić. Przy nim naprawdę czuła, że żyje. I właśnie to
było najważniejsze. - Kocham cię, najmilsza - dodał i wziął
ją w objęcia. Spleceni uściskiem sunęli po pokoju, zręcznie
omijając wielkie, masywne biurko, stół bilardowy i skórzaną
kanapę, na której w przeszłości siadywali prezydenci, a przy
najmniej jeden.
Przestali tańczyć, gdy Zachary uniósł Kristin i przyciska
jąc ją do siebie, odnalazł jej usta swoimi. Pocałunek - począt
kowo słodki i niewinny - stopniowo stawał się coraz bardziej
namiętny. Języki wdzierały się coraz głębiej, oddechy
brzmiały urywanie. Kristin cichutko jęknęła z rozkoszy, czu
jąc na swojej piersi dłoń Zacharego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]