[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nagle okazały się fałszem. To ona miała rację. Nie istniały żadne ideały, nie
istniała prawda. Ani ta jego wyimaginowana miłość.
To wszystko musiał wyczytać z jej oczu, bo powiedział:
- Adrianno, proszę cię... Wiem, że cię zraniłem. Gdybyś jednak mogła
dać mi szansę...
Zauważyła, że patrzy na jej usta. Pamiętała ten pocałunek. Nadal dech
jej zapierało, na to wspomnienie. Zła była na siebie, że ciągle tak
intensywnie reaguje na jego bliskość. Cutter okazał się oszustem.
- Oddaj klucze do domu - rozkazała. - Zastanawiałam się, jak dostałeś
się do domu tego dnia, kiedy dokończyłeś pofcoat - Byłam ciekawa, kto cię
wpuścił. Teraz już wiem, w jaki sposób dostałeś się tutaj nieproszony. Jak
włamywacz... jak złodziej... - denerwowała się coraz bardziej.
- Daj spokój, Adrianno, z tymi oskarżeniami. Przypomnij sobie, jak
nakłamałaś policji, jak oszukiwałaś Rounda, co mówiłaś Lisie... Powinnaś
była zgłosić policji, że znalazłaś pantofel i poinformować oficera
prowadzącego śledztwo, że Candy była z Harveyem w samochodzie.
Omijanie prawdy to też pewna forma oszustwa. - Wyjął klucze z kieszeni i
podał Adriannie.
Jej pałce zacisnęły się wokół metalu nagrzanego ciepłem jego ciała.
Cutter zaczął coś mówić. Coś jeszcze chciał powiedzieć. Nagle zamilkł.
Odwrócił się. Usłyszała trzaśnięcie drzwi.
Chciała pobiec za nim. Zamiast tego, podeszła do telefonu i zamówiła
ślusarza do wymiany zamków. Nie mogła ufać Cutterowi.
- To świetny kawał! - zawołała Lisa.
Blanka zbladła. Potem, jak prawdziwa dama, postanowiła zachować
spokój. Siedziały na sofie, otwierając przyniesione z restauracji
pojemniczki z chińskimi potrawami.
- Nie ma w tym nic śmiesznego - skarciła ją Adrianna. - On miał
czelność podejrzewać, że to ja ukradłam te pieniądze i ukryłam je gdzieś w
domu.
- Muszę przyznać, że ja też tak myślałam - oświadczyła Lisa.
- Córeczko, zastanów się, co mówisz!
- Ja również rozważałam tę możliwość - wtrąciła Blanka. - Harvey wziął
te pieniądze, co do tego nie miałam wątpliwości. Przypuszczałam, że są tu
gdzieś w domu. Nie pytałam o to. Czasami lepiej czegoś nie wiedzieć. Nie
możesz winić Cuttera za to, że potrzebował czasu, by się przekonać o
twojej uczciwości.
Dziwiła się, jak bardzo zabolały ją uwagi Cuttera. Omijanie prawdy nie
różniło się od kłamstwa. On miał rację.
Przed powrotem Blanki i Lisy zdążyła spalić list Harveya. Córka nie
musiała wszystkiego wiedzieć. Najważniejsze, żeby była szczęśliwa.
- Czy zauważyłyście, że Cutter często pojawiał się w różnych miejscach,
gdzie nikt go się nie spodziewał? - zapytała Blanka. - Kiedyś spotkałam go
w garażu. Mówił, że szuka gniazdka elektrycznego czy czegoś takiego...
Od razu wydało mi się to dziwne, ale tyle było innych problemów, że nie
miałam czasu nad tym się zastanawiać. Ale, moje kochane, zwróćcie
uwagę na to, że to właśnie on rozwiązał i zakończył tę sprawę.
- I odkrył, że mimo wszystko Harvey zostawił dla nas polisę
ubezpieczeniową - niechętnie przyznała Adrianna.
- Ojej, to wspaniale! - zawołała Lisa. - Ile dostaniemy?
- Dziesięć tysięcy dolarów.
- Och! To superowo!
- Och - powtórzyła Blanka. To wydało jej się znacznie ważniejsze niż
wszystko inne, co usłyszała na temat Cuttera. Przymknęła oczy. - Jak miło
ze strony Cuttera, że znalazł to dla ciebie - powiedziała zamyślona. -
Przyszedł, żeby przynieść ci te dobre wieści, prawda? I oczywiście
zainteresowałaś się, skąd wie o tej polisie. I on musiał ci powiedzieć, że
został zatrudniony jako detektyw. To musiało być bardzo trudne dla niego.
- Też o tym myślałam, babciu - przytaknęła Lisa.
- Co takiego? - zdenerwowała się Adrianna.
- Moja droga, ty najzwyczajniej przesadzasz. On ma taki zawód i po
prostu wykonywał swoją robotę. I masz teraz przepiękną łazienkę.
Zarówno stolarz, jak i detektyw, to zawód godny szacunku. Nie masz
powodu do narzekań.
- On nas okłamał - powtórzyła z uporem.
- Co chcesz, moja droga? Czy uważasz, że zanim zaczął robotę,
powinien ci się przedstawić jako detektyw?
- Ale on powiedział, że mnie kocha...
- To naprawdę wspaniałe! - Lisa klasnęła w dłonie.
- Wiedziałam o tym - obwieściła Blanka.
- Przestańcie wreszcie! - Adrianna zerwała się z sofy. - Nienawidzę tego
oszusta!
Babcia i wnuczka popatrzyły na siebie porozumiewawczo.
- Adrianno, dlaczego on miał ci to mówić, jeżeli to nie byłoby prawdą?
Jaki mógłby mieć w tym cel?
- On... ja... - urwała. Bo niby dlaczego miałby ją okłamywać? Blanka
miała rację. On nie musiał tu przychodzić. Ani, tym bardziej, nie musiał jej
mówić takich rzeczy. Dotknęła ręką czoła. - Od tego wszystkiego boli mnie
głowa - powiedziała. - Pójdę się wcześniej położyć.
- Przyniosłyśmy dla ciebie chińskie jedzenie - przypomniała Blanka,
lecz Adrianna nie słuchała. Szła w stronę schodów. Na chwilę zatrzymał ją
głos Lisy.
- Mamo, a czy ty go kochasz?
- Nie. Ja go nie kocham - odparta, nie odwracając się.
Cutter miał rację, nazywając ją kłamczuchą.
Cutter od razu poznał biały samochód Blanki, stojący na podjezdzie
domu rodziców- Zatrzymał obok niego swojego vana. Razem z bratem
wystawili z auta wózek inwalidzki ojca.
Usłyszał trzaśnięcie drzwi, a potem głos Lisy, podnoszącej z ziemi
kocyk, który ojciec lubił podkładać sobie pod plecy. Nawet nie zauważył,
kiedy ten kocyk zsunął się z fotela.
- Dziękuję. - Wziął od niej kocyk. Złożył go z nadzwyczajną
starannością. Westchnął głęboko. Pewien okres w jego życiu dobiegł
końca. Stało się. Rodzice musieli wyprowadzić się ze swojego ukochanego
domu. Cutter spojrzał na Blankę i Lisę, stojące w drzwiach. Zmusił się do
uśmiechu.
- Tom, mój brat - przedstawił go paniom. - Poznajcie się. To jest Blanka
Munro, a to jej wnuczka Lisa.
Cutter przyglądał się im, próbując wyczytać z ich twarzy, jak wiele
opowiedziała im Adrianna. Przez trzy ostatnie noce prawie wcale nie spał.
Nie mógł poradzić sobie z bólem, z zawiedzioną nadzieją. Wiedziały o
wszystkim, zdecydował. Poznał to po ich nieśmiałych uśmiechach. Ale nie
potępiły go. Po prostu każda była sobą. Blanka elegancka, profesjonalna i
uprzejma. Lisa słodka i przyjazna.
- Co słychać? - zagadnął.
- Babcia odebrała mnie z treningu karate i wpadłyśmy tutaj po drodze -
wyjaśniła Lisa. - Babcia ma złe wieści.
- Wcale nie mam złych wieści - zaprotestowała Blanka. - To raczej
dobra wiadomość.. Mam parę, która jest zainteresowana kupnem domu.
Kulturalni, sympatyczni ludzie. Można powiedzieć, że dom dostanie się w
dobre ręce.
- Och! - zdziwił się. Z trudem zachował uśmiech. - Wejdzcie, proszę -
gestem zaprosił do środka.
Tom wziął Blankę pod rękę. Otworzył szerzej drzwi.
- Zaprowadzę panią.
Lisa podeszła do Cuttera.
- Jak leci? - zapytał.
- Och, karate jest dużo fajniejsze niż tańce.
- Tak, chyba masz rację. - Skinął głową. Oboje unikali kontaktu
wzrokowego. Cisza przedłużała się. - Więc mama ci powiedziała?
- Z nią jest ostatnio dużo lepiej. Potrafi mówić o różnych sprawach -
zauważyła.
- To dobrze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]