[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Luis przycisnął ją mocno do siebie i nad jej głową podjął rozmowę z
drugim mężczyzną, jak gdyby pocałunek był najzwyklejszą rzeczą pod
słońcem. Usłyszała, jak Gabriel odpowiada: Zostawię ci decyzję w
sprawie wszystkich szczegółów" i poczuła, jakby straciła ostatniego
przyjaciela na świecie.
Anton sięgnął po bagaż i pchnął ją w stronę drzwi. Usłuchała
pokornie. W milczeniu zjechali windą na dół. Czarny mercedes z kierowcą
czekał przy krawężniku. Chwilę pózniej ruszyli przed siebie. Cristina
wyglądała przez okno, Luis patrzył wprost przed siebie. Był
rozgniewany... ona także.
- Pewnie powiedziałeś Gabrielowi, że jestem miłością twojego
życia? - odezwała się.
- Powiedziałem to, co trzeba, żeby mi pozwolił z tobą odejść.
- Kłamstwa. Zaśmiał się sucho.
- Jeden krótki pocałunek wystarczył, żebyś zmiękła jak wosk, więc
nie dziw się, że uwierzył. Oboje kłamiemy doskonale, Cristino; możesz
sobie darować wymówki. Nie zyskasz tym mojej sympatii.
- A to w ogóle możliwe? - Westchnęła.
72
RS
- Nie.
- Gabriel...
- ...nie jest głupcem - przerwał. - Wie, że lepiej mieć we mnie
przyjaciela niż wroga. Niech wierzy, że pozwolił ci odejść, bo tego
naprawdę chciałaś. Tak dla niego bezpieczniej.
Spojrzała na niego.
- Masz aż taką władzę? Nawet nie odwrócił głowy.
- Tak.
Zadrżała. Naprawdę przeraziło ją, jakim się stał człowiekiem.
- Nie rób mu krzywdy - szepnęła.
- Gdybyś miała odrobinę rozsądku, querida, martwiłabyś się bardziej
własnym położeniem.
Spojrzał na nią pierwszy raz, odkąd opuścili apartament Gabriela.
Zadrżała, kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy. Stał się taki nieubłagany,
zimny, arogancki.
- Nie wiem, co ci każe się łudzić, że można mnie zwieść drugi raz -
oznajmił chłodno.
- Nie zwodziłam cię - odparła. - Potrzebowałam tylko...
- Seksu - przerwał. Zarumieniła się.
- To nie był tylko seks - poprawiła. - To była miłość.
Aż się skuliła na widok pogardy na jego twarzy. Wiedziała, że
zasługuje na jego gniew. Wiedziała, że wymknięcie się od niego było
najbardziej tchórzliwym wyjściem. Ale...
- Zastraszyłeś mnie, Luis! - rzuciła oskarżycielsko. - Zapędziłeś mnie
w róg i nie dałeś się zastanowić. Uciekłam, żeby się lepiej zastanowić nad
twoją propozycją!
73
RS
- Przykro mi, querida, ale nie masz już czasu ani wyboru.
Rzucił jej coś na kolana. Kiedy skończyła przeglądać strony zapisane
prawniczym żargonem, łzy dusiły ją w gardle.
- Kiedy to zdobyłeś? - spytała zduszonym szeptem.
- Zanim przyleciałem do Brazylii - odparł. - Jak widzisz, należysz do
mnie, Cristino. Nie do rozmaitych banków i kompanii kredytowych. Ode
mnie zależy, co się stanie z twoją cenną farmą. Jeśli jeszcze raz spróbujesz
uciec, sprzedam ją konsorcjum Alagoas, obiecuję.
W jego głosie brzmiało tak niezłomne przekona; nie, że zadrżała.
Luis był praktycznie właścicielem Santa Rosa - wykupił prawie wszystkie
długi. Kiedy zobaczyła ich wysokość czarno na białym, zrobiło jej się
słabo.
Przyjechali pod jego hotel. Anton wysiadł pierwszy, obszedł
samochód i otworzył jej drzwi, po czym wziął ją za rękę.
Nie protestowała. Dziwne, ale wzbudziło to jego gniew. Nie chciał,
żeby była pokorna i złamana. Chciał, żeby walczyła - bo wtedy mógł
odpowiedzieć ciosem na cios.
Poprowadził ją przez hol hotelowy. Portier starał się zwrócić jego
uwagę, lecz Anton udał, że tego nie widzi. Nie chciał rozmawiać z nikim.
Ruszył prosto do wind; kiedy jechali na górę, patrzył posępnie przed
siebie. Cristina wbiła wzrok w przyciski z numerami pięter.
Kiedy tylko znalezli się w apartamencie, wyrwała rękę z jego uścisku
i się odsunęła. Zaniósł do sypialni jej walizkę. Kiedy wrócił, Cristina stała
na środku salonu, patrząc w ścianę.
Na ten widok ścisnęło mu się serce, zignorował to jednak i podszedł
do barku.
74
RS
- Dlaczego? - rzuciła za nim cicho. Nie udawał, że nie rozumie
pytania.
- Nazywaj to odpłatą za to, co się stało sześć lat temu - wyjaśnił. -
Jesteś mi dłużna tych sześć lat. To przez ciebie nie wierzę od tamtej pory
w słowa żadnej kobiety... nie wierzę w świadectwo własnych zmysłów.
- Nie chciałam tego. Obrócił się do niej.
- Więc czego chciałaś?
Tego, co osiągnęłam, pomyślała smutno. %7łebyś mnie znienawidził i
porzucił.
On jednak wrócił i teraz stał przed nią - chłodny, odległy, pełen
gniewu, wciąż pełen nienawiści.
- Więc robisz to dla zemsty - szepnęła. Wzruszył ramionami.
- I żeby wypełnić zobowiązanie, które wymaga ode mnie, żebym się
ożenił i spłodził dziecko.
Cristina zadrżała, ciemna chmura bólu przesłoniła jej oczy.
- Więc wybrałeś niewłaściwą kobietę, Luis - powiedziała urywanym
głosem. - B-bo ja nie mogę ci dać tego dziecka. Nie mogę...
Ze zmienioną twarzą odstawił gwałtownie szklaneczkę z alkoholem i
chwycił ją za rękę, aż pisnęła zaskoczona.
- Nigdy więcej tak nie mów... zrozumiałaś? - rzucił gwałtownie.
Cristina uniosła pobladłą twarz.
- To nie kłamstwo...
- Kłamiesz za każdym razem, kiedy otwierasz usta! Kłamałaś sześć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]