[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prestona, wobec niej także. Nic się nie liczyło poza pożądaniem. Zaskoczona
gwałtownością Corda zarzuciła mu ręce na szyję i owinęła nogi wokół jego
bioder.
On też był zaskoczony, acz czym innym. Zaniepokojony, że Susan tak
długo nie otwiera, wyobrażał już sobie najgorsze: oto leży martwa u podnóża
schodów... oto ktoś włamał się do domu, zgwałcił ją i zamordował. Zimne
ciarki przebiegły mu po plecach na tę myśl, zaklął siarczyście, zdjął palec z
dzwonka i zaczął łomotać do drzwi z całych sił. Wreszcie otworzyła, blada,
milcząca, i Corda ogarnęła niewypowiedziana ulga, że ją widzi. Poczuł, że
134
R
L
T
musi ją mieć, teraz zaraz. Musi upewnić się, że naprawdę jest cała i zdrowa, że
żyje i należy do niego. Tylko w ten sposób mógł uśmierzyć obawy, które przed
chwilą omal nie doprowadziły go do szaleństwa...
Kiedy skończyli się kochać, Cord przewrócił się na plecy, zasłonił oczy
ramieniem, z trudem łapiąc oddech. Susan natomiast ogarnęła panika. Nie
powinna była dopuścić do żadnych intymności, nie dzisiaj, ledwie kilka godzin
po tym, jak dowiedziała się o knowaniach Corda. W uniesieniu wykrzyczała,
że go kocha. Dobrze słyszał jej słowa, musiał słyszeć, wyznanie zdawało się
ciągle jeszcze rozbrzmiewać natrętnym echem w wieczornej ciszy.
Czy Cord coś powie? Zareaguje jakoś? Nie oczekiwał od niej żadnych
zobowiązań, sam też nic nie obiecywał, nie składał przyrzeczeń. Deklaracja
Susan nie zrobiła pewnie na nim szczególnego wrażenia: wiele kobiet musiało
składać identyczne w chwilach uniesień.
Pogrążona w udręce ledwie zauważyła, kiedy podniósł się z łóżka...
Ocknęła się ze swoich ponurych rozmyślań, dopiero kiedy zaczął poprawiać
ubranie. Zacisnęła dłonie. Znowu to samo. Zaspokoił pożądanie i teraz może
spokojnie wracać do domu.
Podszedł do łóżka i spojrzał na Susan takim wzrokiem, że serce jej
stanęło na moment.
 Przeraziłaś mnie dzisiaj śmiertelnie  powiedział bezdzwięcznym
głosem.  Dlaczego tak długo nie otwierałaś?
Susan usiadła na łóżku. Zakłopotana własnym wyglądem, szybko
obciągnęła spódnicę, co z jakichś powodów wywołało błysk wściekłości w
oczach Corda. Trwało to ułamek sekundy, po czym znowu natrafiła na to samo
nieprzeniknione spojrzenie, z którego nic nie dało się wyczytać.
 Przejąłeś nasz dług i domagasz się jego wykupienia...
Cord długo milczał, w końcu odparł ostro:
135
R
L
T
 Ciebie to nie dotyczy.
Susan wstała, przeszła kilka kroków i stanęła z dala od Corda.
 Owszem, dotyczy. Atakując Imogene i Prestona, atakujesz także mnie.
Jeśli oni zbankrutują, ja też zostanę bez grosza.
 Nie musisz się o nic martwić. Zaopiekuję się tobą.
Susan odwróciła się gwałtownie, ugodzona do żywego arogancją Corda.
Nie wierzyła własnym uszom.
 Chcesz ze mnie zrobić... utrzymankę? Mam się cieszyć? Być
wdzięczna?
 Nie rozumiem twojego oburzenia. Twierdzisz przecież, że mnie
kochasz.
Pomyślała, że szybko uczynił sobie broń z jej nieopatrznego wyznania.
Odsunęła się jeszcze bardziej, w drugi kąt sypialni i odwróciła głowę. Nie była
w stanie spojrzeć mu w twarz.
 Chcąc zrujnować Prestona, zniszczysz mnóstwo ludzi, którzy przez
ciebie tracą pracę. Zdajesz sobie z tego sprawę?
 Owszem  odparł krótko, nie pozostawiając Susan żadnych złudzeń. Aż
do tej chwili miała nadzieję, że Cord się powstrzyma, nie posunie do
ostateczności.
 Szkodzisz samemu sobie!  zawołała.  Dlaczego to robisz?
Cord wzruszył lekceważąco ramionami.
 Mam swoje zasoby, nie umrę z głodu.
 Cord, przestań. Proszę cię. Zrujnujesz nas wszystkich, ale to nie
przywróci ci Judith.
Cord w kilku krokach przemierzył pokój, chwycił Susan z całych sił za
ramiona, potrząsnął nią.
136
R
L
T
 Milcz. Ani słowa o Judith. Niepotrzebnie opowiedziałem ci o niej.
Nigdy więcej nie waż się wspominać jej imienia. I przestań się wtrącać, to
moja sprawa, jak postąpię wobec Prestona.
 Tak się składa, że także moja.  Susan wpatrywała się w Corda szeroko
rozwartymi oczami. Nie była w stanie powstrzymać go. Szedł do starcia z
Prestonem i nie chciał zrozumieć, że w tej walce nie będzie zwycięzców.
Kiedy w rodzinie dochodzi do konfliktów, kiedy pojawia się rozłam, więz zo-
staje zerwana na zawsze. Gorzej, bo serce rozrywał ból wywoływany rosnącym
z każdą chwilą dystansem między nią i Cordem. Susan czuła się kompletnie
bezradna.
 Jesteś zbyt wrażliwa, za bardzo się przejmujesz  mruknął Cord i objął
ją mocno. Nie protestowała, nie próbowała uwolnić się z jego ramion, zdjęta
lękiem, że może to ostatni raz. Za bardzo go kochała, zbyt niebezpieczna była
ta miłość.
 Nie wracaj do pracy  mówił Cord, przesuwając dłońmi po jej plecach.
 Trzymaj się z daleka od sprawy. Masz pieniądze, które zostawił ci Vance,
jesteś bezpieczna, nie musisz się niczego obawiać. Jeśli mnie kochasz, nie
stawaj po stronie Prestona.
Przez moment była bliska podjęcia takiej decyzji, ale szybko się ocknęła i
odsunęła od Corda.
 Tak, kocham cię  powiedziała cicho  ale zrobię wszystko, żeby
powstrzymać cię przed zrujnowaniem mojej rodziny.
 Preston jest dla ciebie ważniejszy niż ja?
 Nie, uważam jednak, że popełniasz ogromny błąd i dlatego stanę po
stronie Prestona.
W oczach Corda pojawiła się złość.
 Nie potrafisz mi zaufać? %7łądam zbyt wiele?  wycedził.
137
R
L
T
 Mam ci zaufać, tak jak ty ufasz mnie?  odparowała Susan.  Sam
przyznałeś przed chwilą, że chcesz nas doprowadzić do ruiny. Uważasz, że ta
informacja ma mnie napełnić otuchą?
 Powinienem był się domyślić  sarknął.  Mówisz, że mnie kochasz i
zaraz potem prosisz słodkim głosem, żebym zostawił Prestona w spokoju.
Jesteś świetna w łóżku, najlepsza, ale nie masz na mnie aż takiego wpływu.
 Wiem  szepnęła.  Nie próbuję cię szantażować. Myślę... Myślę, że
powinieneś już pójść.
 Chyba masz rację.
Susan łzy stanęły w oczach. Cord odchodził i nigdy już nie miał wrócić.
 %7łegnaj  wykrztusiła. Posłał jej marsowe spojrzenie.
 Jeszcze się nie żegnamy na dobre. Będziesz mnie widywała, chociaż
nie będziesz miała na to najmniejszej ochoty.
Wyszła za nim na ganek i zdążyła jeszcze zobaczyć znikające na zakręcie
tylne światła blazera. Zamknęła starannie drzwi, krzątała się chwilę bez celu po
domu, w końcu usiadła przed telewizorem i obejrzała jakiś film, z którego nie
zapamiętała ani jednej sceny. Nie potrafiłaby przytoczyć tytułu, wymienić
nazwisk aktorów. Po prostu przez półtorej godziny wpatrywała się bezmyślnie
w ekran. Bała się, że kiedy odrętwienie minie, przyjdzie ból, którego nie
zniesie.
Do rana leżała w łóżku nie zmrużywszy oka. Cord odszedł... Odszedł!
Zaczęły się ciężkie, pochmurne dni. Być może świeciło słońce, nie
zauważyła tego, poruszała się w mroku. Funkcjonowała chyba tylko siłą woli,
chociaż najchętniej zaszyłaby się w najciemniejszym kącie swojej sypialni i już
tam została. Na zawsze.
Chyba łatwiej było jej pogodzić się ze śmiercią Vance'a. Konał na jej
rękach, widziała trumnę, wrzuciła pierwszą grudkę ziemi do grobu. Cord
138
R
L
T
odszedł, ale żył, wszędzie był obecny. Spotykała go na przyjęciach, zawsze w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl