[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pewnie Steve pobiegł namówić Hanę, by ją gdzieś zabrała. Triss lubiła
Hanę, choć nie miały zbyt wiele wspólnych tematów. Hana była
całkowicie oddana rodzinie i dzieciom. Cały wolny czas, który udało się
jej niekiedy wygospodarować, poświęcała swojej pasji - tradycyjnemu
maoryskiemu tkactwu. Triss podziwiała jej talent, ale sama nie miała
zdolności artystycznych. Skończyła studia ekonomiczne i zajmowała się
mało twórczą pracą biurową. Jej zdolności organizacyjne i perfekcjonizm
sprawiły, że czuła się w biurze na swoim miejscu. Magnus umiał to
docenić. Dzięki niemu mogła się spełnić, prowadząc Kurakaha.
Włożyła buty i narzuciła lekką kurtkę. Do kieszeni wrzuciła portmonetkę
i kilka drobiazgów. Właśnie zamykała drzwi, gdy wrócił Steve.
- Gotowa? - spytał, obrzucając ją pełnym podziwu spojrzeniem.
Gdy znalezli się na dole, poprowadził ją do głównego wyjścia.
- Samochód już czeka.
Nie był to jednak samochód Zeda i Hany, lecz Steve'a.
- Gdzie jest... - zaczęła zdziwiona Triss, ale nie pozwolił jej skończyć.
Otworzył drzwiczki, a sam zasiadł za kierownicą.
Nim Triss zdołała pojąć, co się właściwie dzieje, mijali bramę wjazdową.
- Dokąd chciałabyś pojechać? - spytał.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Nie wiem - odparła Triss i słysząc swój niezdecydowany ton, dodała
niepewnie: - Na plażę?
- Oczywiście. Na jakąś konkretną?
- Nie.
- Jasne. - Dodał gazu. - Wybór zostaw mnie.
Dzień był piękny, pogodny, ale nieco za chłodny na kąpiel. Triss sama nie
wiedziała, dlaczego przyszła jej do głowy właśnie plaża. Może dlatego, że
ostatnio Kurakaha działało na nią klaustrofobicznie? Im dłużej o tym
myślała, tym bardziej marzyła, by poczuć podmuch morskiego wiatru i
zobaczyć bezkresne wody oceanu.
- W schowku znajdziesz tosty przyrzÄ…dzone przez HanÄ™. A na tylnym
siedzeniu jest termos z kawÄ….
Chociaż twierdziła, że nie jest głodna, zapach ciepłych tostów z szynką i
serem pobudził apetyt. Aromatyczna kawa także zrobiła swoje i wkrótce
Triss poczuła, że humor poprawił się jej odrobinę.
Po pewnym czasie Steve zjechał z głównej szosy na wijącą się między
łąkami polną drogę, która doprowadziła ich do jakiejś farmy. Minęli
bramÄ™ wjazdowÄ….
- Gdzie jesteśmy? - spytała Triss, jakby obudzona z transu.
- Na ziemi Maorysów. Jej właściciele nie mają nic prze-
ciwko temu, pod jednym warunkiem - że nikt niczego nie zniszczy. Tylko
nieliczni szczęśliwcy o tym wiedzą. Miałem przeczucie, że wolałabyś
uniknąć tłumu ludzi.
Zaparkował na skarpie obok dwu innych samochodów, pod rozłożystymi
platanami o poskręcanych, plamistych pniach.
Wysiedli. Triss od razu wystawiła twarz do wiatru, pozwalając, by igrał z
jej włosami i pieścił zmęczoną twarz. Steve zamykał samochód, a ona
podeszła na skraj skarpy, tam, gdzie szorstka trawa ustępowała
złocistemu piaskowcowi. Dogonił ją, gdy schodziła w dół, na kamienistą,
usłaną białymi muszlami plażę.
Stopniowo kamyczki przechodziły w miękki, szarawo-blady piasek.
Zdjęli buty, podwinęli nogawki i weszli do wody.
Jakiś samotny wędkarz, usadowiony na jednej z okalających plażę
lśniących, ciemnych skał, zarzucił wędkę.
Triss pochyliła się, by podnieść muszelkę małży wielkości paznokcia
kciuka. Włożyła ją do kieszeni. Huk fal rozbijających się o brzeg działał
kojąco na nerwy, a słony wiatr - podniecająco. Było to dziwne połączenie
i kojarzyło się jej z mężczyzną, który szedł obok. Jego obecność była jak
tarcza przeciwko osaczającej ją samotności, choć towarzyszył jej bliżej
nieokreślony stan podekscytowania.
Ale Triss nie miała teraz zamiaru zastanawiać się nad tym. Wystawiając
twarz na morską bryzę, wpatrywała się w żeglujące po niebie, poszarpane
chmury. Nagle potknęła się o jakiś kawałek drewna wystający z piasku.
Steve chwycił ją za ramię i pomógł odzyskać równowagę.
- Dzięki - powiedziała cicho, wsuwając targane wiatrem włosy za ucho.
Jego twarz miała ten wyraz skupienia, które tak często ją zastanawiało, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl