[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lasu. Pojedynek na pewno został już rozstrzygnięty. Gowen
poprosił króla Artura, by zezwolił mu jak najszybciej pojechać
na miejsce i dowiedzieć się czegoś o przebiegu walki.
- Panie, nie powinniśmy dłużej czekać. Uszanowaliśmy
regulamin pojedynku, gdyby to jednak ode mnie zależało...
- Co chcesz powiedzieć, drogi siostrzeńcu?
- Uważam, że są okoliczności, w których można działać
wbrew obowiązującym regułom.
- Ty możesz, lecz ja nigdy - odparł stanowczo Artur. -
Jestem królem Logru i w każdej, najbardziej nawet bolesnej
sytuacji muszę przestrzegać kodeksu honorowego.
- Nawet gdybyś miał stracić królową?
- Zamilcz, Gowenie! Jeśli Malagant uprowadzi Ginewrę,
mój ból nie będzie miał sobie równych, lecz nie mam wybo-
ru. Prawo jest prawem i nie mogę go łamać, działa bowiem
wtedy na moją niekorzyść.
- Wybacz, panie. Masz rację.
- Nie mam do ciebie żalu. Powiedziałeś szczerze to, co
czujesz.
61 __
- Pozwól mi zatem postąpić tak, jak dyktuje mi sumie-
nie. Malagant stoczył bez przeszkód walkę, na której mu za-
leżało. Niech więc teraz będzie mi wolno z kilkoma rycerza-
mi pojechać za nim, dopaść go i odbić królową.
- Jesteś zatem pewien, że Keu został pokonany?
- Jeśli jakimś cudem zwyciężył, przyprowadzę go z kró-
lową na zamek, by uroczyście uczcić jego triumf. Chciałbym
czym prędzej wyruszyć w drogę.
- Zatem jedz. Ja nie mogę ścigać Malaganta, gdyż obo-
wiązuje mnie umowa: jeśli zwycięży, zabierze Ginewrę do
Gorre.
- Rozumiem, królu. Jestem świadomy hańby, jaką mogę
się okryć, naruszając zasady umowy. Chętnie ją na siebie
przyjmę i obiecuję, że będę ścigał Malaganta do skutku, jak
dzikie zwierzę.
Rycerze z osiodłanymi rumakami czekali jedynie na de-
cyzję króla, tak więc po chwili Gowen z Iwenem i pięcioma
innymi towarzyszami wyruszyli z Kamelotu i galopem popę-
dzili w stronę Północnego Lasu. %7łałowali, że w jego druży-
nie zabrakło młodego rycerza bez imienia. Krótki czas wy-
starczył, by zapałali do niego szczerą sympatią i bardzo pra-
gnęli zobaczyć go w działaniu, władającego mieczem - tym
samym, którego w roztargnieniu zapomniał przynieść z so-
bą na uroczystość pasowania. Gowen tymczasem nie dojrzał
go nigdzie, ani w sali, ani na dziedzińcu. Był rozczarowany,
czuł się niemal zdradzony.
Nie było jednak czasu, by zastanawiać się nad tym dłu-
żej. Należało jak najprędzej odnalezć seneszala Keu. Myśl
o zuchwałości Czarnego Rycerza i nierozsądnym zachowa-
niu starca napawała go gniewem. Keu, syn Antora, zajmo-
wał się wychowaniem Artura i król traktował go jak starsze-
62
go brata. Miało to niewątpliwy wpływ na jego pobłażanie dla
pochopnej decyzji seneszala, która z trudem dawała się
usprawiedliwić. Gowen wprawdzie również szanował zasa-
dy kodeksu rycerskiego i przysięgał, że będzie ich przestrze-
gał, zadawał sobie jednak pytanie, czy należy je stosować
wobec kogoś tak brutalnego i pozbawionego skrupułów jak
Malagant, szczególnie w sytuacji, gdy jego ofiarą mogła być
królowa.
I nie uważał, by było to uzasadnione.
Zbliżając się do Północnego Lasu, zobaczyli wybiegają-
cego z gęstwiny wierzchowca z siodłem bez jezdzca. Iwen
dopadł go przy strumieniu i chwycił za cugle.
-To koń Keu - krzyknął do towarzyszy. Ma rozcięte
siodło i krew na strzemionach!
Nie zważając na konia, Gowen wjechał w gęstwinę. Ga-
łęzie cięły mu twarz, ale nie czuł bólu. Kilka razy wołał se-
neszala po imieniu, lecz nie uzyskał odpowiedzi. W pewnej
odległości dostrzegł światło przenikające przez gałęzie. Do-
myślając się, że trafi na polanę, pewnie skierował konia
w tamtą stronę i wkrótce dotarł do celu.
Trawa była zdeptana, wyraznie zorana kopytami. Na ziemi
w nieładzie leżały połamane drzewce kopii i kawałki drewnia-
nej tarczy. Gowen zeskoczył z konia. W błękitnym cieniu zo-
baczył leżącego mężczyznę opartego plecami o pień. Poznał,
że to Keu i jednym susem znalazł się obok niego.
Stary rycerz nie miał hełmu na głowie. Na siwej brodzie
widniały ślady krwi, a w boku tkwiło ostrze kopii. Gowen
przyklęknął obok rannego.
63
- Czy król raczy wybaczyć mi moją głupotę? - zapytał
szeptem Keu.
- Oszczędzaj siły, seneszalu. I nie powtarzaj, że jesteś
głupi, bo jeszcze w to naprawdę uwierzymy. Co z Malagan-
tem? Dawno odjechał?
- Tak, dość dawno. Rozstrzygnął pojedynek pierwszym
ciosem. Zobacz - powiedział zawstydzony i pokazał kawa-
łek żelaza, tkwiący w boku.
- Królowa nie stawiała oporu?
- Nie dałaby rady. Dziesięciu zbrojnych czekało na Ma-
laganta w lesie. Potężni, rudowłosi, mieli konie dwa razy
większe od naszych.
W tej chwili na polanę dotarł Iwen z pozostałymi ryce-
rzami. Gowen wskazał im rannego, a sam dosiadł swego ru-
maka.
- Iwenie, zajmijcie się seneszalem. Zawiezcie go do zam-
ku.
-A ty?
- Podążę śladem Malaganta. Sądzę, że nie odjechał zbyt
daleko.
- Nie jedz sam. Wez z sobą Ereka i Kligesa.
- To nie ma sensu. Drużyna Malaganta jest tak silna, że
nawiązanie z nią walki nawet w siódemkę byłoby szaleń-
stwem. Nie będę się ujawniał. Kiedy tylko król pozwoli,
zbierz trzydziestu rycerzy i ruszaj za mną. Zostawię ci ślady.
Zegnaj, Iwenie.
Malagant i jego ludzie nie zacierali za sobą śladów. Mie-
li prawdopodobnie trzy, cztery mile przewagi nad Gowe-
64
nem i - jak można było sądzić po odciskach kopyt, ich roz-
stawie i głębokości - szybko posuwali się do przodu. Do-
świadczony rycerz wiedział, że przed zapadnięciem zmro-
ku na pewno ich nie dogoni, lecz nie bardzo się tym przej-
mował. W razie potrzeby gotów był tropić Malaganta aż do
królestwa Gorre.
Letnie powietrze było ciepłe i przejrzyste, a dzień długi.
Gowen postanowił, że nie zaprzestanie pościgu dopóty, do-
póki nie zapadną kompletne ciemności. Liczył, że w ten spo-
sób skróci odległość dzielącą go od ściganych, którzy - jak
sądził - wcześniej zatrzymają się na nocleg.
Bezpiecznie przejechał przez bród na drugi brzeg rzeki
i wspiął się na niewysokie wzgórze. Zjeżdżając w dół zbo-
cza, ujrzał niespodziewanie białego wierzchowca leżącego
w poprzek wąskiej ścieżki. Zdziwiony zatrzymał się i zsiadł
z konia. Pokryte pianą zwierzę musiało paść ze zmęczenia.
Jak długo jezdziec zmuszał je galopu, że serce nie wytrzy-
mało wysiłku? Jezdziec... Gowen rzucił okiem na uprząż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl