[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie rozpłakać, i dodała z uśmiechem:
- CieszÄ™ siÄ™, że spÄ™dziliÅ›my wtedy razem kilka uro­
czych dni. Pewnie Å›miaÅ‚eÅ› siÄ™ ze mnie ukradkiem. - Spo­
jrzała w czarne oczy i ujrzała mroczny wir. Poczuła lęk,
jakby się obawiała, że lada chwila ten wir ją wciągnie
i utonie na zawsze w burzliwej głębinie. Mimo wszystko
miaÅ‚a powód do zadowolenia. OkazaÅ‚o siÄ™, że Kostas do­
skonale pamięta wspólne wakacje. Różnica polegała na
tym, że dla Shelley były romantyczną sielanką, a on uznał
je za lekkÄ…, Å‚atwÄ… i przyjemnÄ… akcjÄ™ dobroczynnÄ…. To od­
krycie zniszczyÅ‚o resztkÄ™ nadziei, że mimo bolesnej prze­
szłości mogą ułożyć sobie życie, bazując na wspólnej
radości i szczerym uczuciu sprzed lat. Gdyby tak było, po
ślubie ich miłość mogłaby zostać wskrzeszona jak feniks
z popiołów.
104 NARZECZONY Z KORFU
Niestety, takie uczucie to wspólnota dwu serc, a prze­
cież tylko ona była zakochana. Wzdrygnęła się na myśl
o smutnych latach, które jÄ… czekaÅ‚y. CaÅ‚e życie bez miÅ‚o­
ści. Zadawała sobie pytanie, kiedy Kostasowi znudzą się
starania o jej przychylność. To dla niego tylko gra. Jeśli
siÄ™ z niej wycofa, pozostanie zadawniony gniew. Czy bÄ™­
dzie mogła znieść takie życie?
Puste talerze zniknęły niepostrzeżenie ze stołu, a gdy
Kostas skinął głową, kelner przysunął do stolika barek ze
słodyczami. Shelley spoglądała łakomie na srebrne patery
z Å‚akociami.
- Pamiętam, że najbardziej smakowała ci baklava.
- Tak, moje ulubione pierniki z orzechami - wes­
tchnęła rozmarzona, ale na myÅ›l o tym, ile zawierajÄ… ka­
lorii, natychmiast się zreflektowała. - Wykluczone! Nic
już nie przełknę - zaczęła niepewnie.
- Przynosiłem ci świeże ciastka, prosto z pieca. Była
taka mała piekarnia, gdzie robili świetne słodycze. Zawsze
zdobyłem trochę dla ciebie.
- Jasne. W ten sposób okazywaÅ‚eÅ› współczucie zabie­
dzonej nastolatce, zgadza siÄ™?
- Pilnowałem, żebyś nie zjadła wszystkiego od razu.
Wydzielałem ci po kawałku - przypomniał, zniżając głos,
jakby ujawniał ważną tajemnicę. - Chyba i teraz ulegniesz
pokusie, co? - Uśmiechnął się przymilnie.
Zbity z tropu kelner stał obok, nie rozumiejąc, czemu
tak trudno im podjąć decyzję. Uznał, że trzeba pomóc
gościom i zaczął wskazywać poszczególne desery.
- Mamy bogaty wybór: kataifi, trigono.
NARZECZONY Z KORFU 105
- Chwileczkę, Anastasius - przerwał mu Kostas. -
A może lukumadhesl Moja pani na pewno się skusi.
Mężczyzni wymienili porozumiewawcze uśmiechy.
Shelley popatrzyła na nich z irytacją i wzruszyła ramionami.
- Cóż to za specjał? - zapytała, spoglądając wyniośle
na kelnera.
- Cieniutkie wafle, które po prostu rozpływają się
w ustach, Å‚askawa pani. Piecze siÄ™ je z najlepszej mÄ…ki,
jaką można znalezć na Korfii. Przekładamy je greckim
miodem, najlepiej wiosennym, z zielonych Å‚Ä…k zakwitajÄ…­
cych bujnie wśród gór, na których bogowie...
- Przynieś wafle dla pani. Niech będzie także baklcwa,
jak za dawnych dobrych czasów. Dla mnie to, co zwykle
- dodał z kpiącym uśmiechem i odprawił kelnera, który
po chwili zjawił się ponownie z zamówionym deserem.
Shelley z zazdroÅ›ciÄ… patrzyÅ‚a na filiżankÄ™ z mocnÄ… ka­
wą i niewielki kieliszek wybornej greckiej metaksy, które
postawił przed Kostasem. Chętnie oddałaby za nie talerz
wypełniony łakociami.
Gdy zostali sami, Kostas przyjrzaÅ‚ siÄ™ jej uważnie i za­
pytał cicho:
- Chciałbym wiedzieć, jak oceniałaś przed laty moje
umizgi. Czy uznałaś mnie za prostaka, który nie powinien
sobie za wiele wyobrażać? - Umilkł na chwilę. - A może
pochlebiało ci, że najprzystojniejszy chłopak na wyspie
tak chętnie został twoim przewodnikiem?
- Przecież wiesz, co czuÅ‚am - odparÅ‚a cicho i natych­
miast się zarumieniła. Kostas wziął ją za rękę.
- ChciaÅ‚bym to usÅ‚yszeć od ciebie - nie dawaÅ‚ za wy­
granÄ….
NARZECZONY Z KORFU
106
- Cieszyłam się z twojego towarzystwa - powiedziała,
ostrożnie dobierajÄ…c sÅ‚owa. Kostas nadal pożeraÅ‚ jÄ… wzro­
kiem.
- Domyślasz się, co ja wtedy czułem?
Zapadło długie milczenie. Shelley patrzyła na niego
w napiÄ™ciu. Znów oczekiwaÅ‚a mimo woli, że usÅ‚yszy wy­
znanie, które da jej chociaż cień nadziei.
- NaprawdÄ™ nie wiesz? - Kostas przygryzÅ‚ wargÄ™, jak­
by go coś zabolało. - Pragnąłem cię jak szaleniec. Nadal
ciÄ™ pragnÄ™.
Przyglądała mu się uważnie, szukając śladu innych
uczuć, ale widziała tylko nie zaspokojoną żądzę, która
sprawiÅ‚a, że czarne oczy lÅ›niÅ‚y jak mroczne jeziora. Mog­
łaby w nich zatonąć.
Przez chwilę wodził kciukiem po jej otwartej dłoni
spoczywającej na stoliku, a potem chwycił ją mocno
i splótł palce z jej palcami. Czuła teraz siłę jego pożądania,
a rÄ™ce zaczęły jej drżeć. Nie miaÅ‚a najmniejszych wÄ…tpli­
wości, że Kostas bardzo jej pragnie.
Zdrowy rozsÄ…dek szybko jej przypomniaÅ‚, że nie po­
winna mylić żądzy z miłością. Kostas chciał ją mieć. To
jeden ze sposobów, by wziąć odwet za upokorzenia do­
znane w przeszÅ‚oÅ›ci. Gdy Å›cisnÄ…Å‚ ponownie jej dÅ‚oÅ„, ma­
chinalnie odwzajemniła gest.
- ZdobyÅ‚eÅ› mnie. Jestem twoja. ZÅ‚ota klatka siÄ™ zamk­
nęła. Klamka zapadła - powiedziała zduszonym głosem
i cofnęła ramię.
Gdy wychodzili z restauracji, zaciekawieni goÅ›cie od­
prowadzili ich wzrokiem do samych drzwi. Kostas uda-
NARZECZONY Z K0RFU 107
wal, że tego nie dostrzega. Zapewne oczekiwaÅ‚ takiej re­
akcji i wkalkulował ją starannie w swój misterny plan.
ObjÄ…Å‚ ramieniem taliÄ™ Shelley i ruszyli pieszo na głów­
ny plac, przy którym mieściła się renomowana kawiarnia.
Pod zielonÄ… markizÄ… uwijali siÄ™ kelnerzy we frakach, na
stolikach leżały sztywno wykrochmalone obrusy, a na
podium udekorowanym donicami stokrotek orkiestra grała
romantyczne ballady. Najwyrazniej lokal był modny, bo
w Å›rodku roiÅ‚o siÄ™ od goÅ›ci, a przy wejÅ›ciu grupka chÄ™t­
nych czekała na wolne miejsca.
Kostas od razu zostaÅ‚ rozpoznany. Kelner z uszanowa­
niem zaprowadził ich do stolika w najlepszej części sali.
Wszystkie głowy zwróciły się w stronę nowo przybyłych.
Shelley usłyszała cichy szept:
- To chyba Kiriakis... tak, we własnej osobie. Patrzcie!
Po chwili dyskrecja i poczucie taktu przeważyły. Od
tego momentu pozornie nikt nie zwracał na nich uwagi,
ale czuli na sobie ciekawskie spojrzenia. Kostas przelotnie
kinął głową kilku osobom z kręgu wielkiej finansjery, ale
był tak zajęty asystowaniem narzeczonej, że początkowo
nikt nie miał odwagi im przeszkadzać.
W kawiarni widziało się znane twarze: kilka osób ze
świata filmu i parę towarzyskich znakomitości, ale Shelley
nie zwracała uwagi na te postaci z pierwszych stron gazet.
InteresowaÅ‚ jÄ… tylko Kostas. Nie wÄ…tpiÅ‚a, że umyÅ›lnie za­
rezerwował stolik w tej kawiarni.
- Mam rozumieć, że w takich krÄ™gach teraz siÄ™ obra­
casz?
Długo milczał, przyglądając się jej z zainteresowaniem,
a potem zapytał:
108 NARZECZONY Z KORFU
- Uważasz to za śmieszne?
- Powiedziałabym raczej, że jestem zaskoczona. Nie
sądziłam, że zależy ci na takich ludziach. Domyślam się,
że celowo mnie tu przyprowadziłeś. Chciałeś coś przez to
osiągnąć?
- Słuszna uwaga. - Kostas uśmiechnął się tajemniczo.
- Część bywalców tego lokalu znała mnie przed laty.
Gdyby obok stolika nie pojawiÅ‚ siÄ™ kelner z zamówio­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl