[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więc kolonia przetrwała. Kiedy w końcu nas. . .  w tym miejscu zawahała się
po raz pierwszy.
 Uratowano?  podpowiedział Harold.
 Nie uratowano nas. Nie zgubiliśmy się, tylko nas tam zatrzymano. Kiedy
wreszcie nas znów odwiedzono, dopiero cztery lata temu, populacja artefaktu li-
czyła sobie osiemdziesiąt pięć osób. Oczywiście byłam wtedy małym dzieckiem.
Niektórzy z nas polecieli prosto na Ziemię czy w inne miejsca, ale ponieważ ja
byłam jeszcze mała, moi rodzice zostali, żebym mogła przygotować się do tego
okropnego wysokiego ciążenia.
 Myślisz, że tu jest wysokie ciążenie!  roześmiał się Harold.  No, no.
Poczekaj, aż się znajdziesz na planecie Peggy! Albo na Ziemi!
 Z pewnością tam pojadę  rzekła Oniko stanowczo.
 No jasne  rzekł Harold sceptycznie.  Tylko za co?
37
 Rzecz jasna, określają to pierwotne przepisy z Gateway  wyjaśniła Oni-
ko.  Poszukiwaczom i ich potomkom przyznano premie i tantiemy. Zgodnie
z tymi zasadami wartość artefaktu, wraz z zawartością wyceniono na jakieś dwa
miliardy osiem milionów dolarów z groszami, podzielone przez liczbę poszuki-
waczy, którzy dotarli tam żywi, czyli dwadzieścia trzy.
 No, no!  rzekł Harold, któremu oczy prawie wyskoczyły ze zdumienia,
kiedy wykonał te obliczenia w pamięci.
 Oczywiście  rzekła Oniko przepraszającym tonem  moi rodzice byli
jedynymi spadkobiercami czwórki z dwudziestu trzech założycieli kolonii, więc
dziedziczę wszystkie cztery udziały  jakąś jedną szóstą całości, jeśli umrą nie
mając innych dzieci, ale mam nadzieję, że tak się nie stanie  zakończyła.
 No, no!  Harold nie wiedział, co powiedzieć. Nawet Apsik był pod wra-
żeniem, choć to nie posiadany przez dziewczynkę majątek zrobił na nim takie
wrażenie  chciwość nie była cechą Heechów. Ale spodobał mu się zwięzły,
prosty sposób, w jaki przekazała swoją opowieść.
 Wiecie  rzekła  to było fajne uczucie, kiedy przylecieli inni ludzie. Ty-
le nowych doświadczeń! Tyle rzeczy, o których można porozmawiać! Nie, żeby
przedtem też nie było przyjemnie. . . o, co się dzieje?  zakończyła z przestra-
chem, rozglądając się wokół.
Zciemniało się. Zwiatła nad nimi szybko przygasły, zastąpione przez czerwo-
nawą poświatę. Po chwili było tak ciemno, jak tylko może być w gaju palmowym
 wystarczająco ciemno, by palmy, przyzwyczajone do 24-godzinnego rytmu
światła i ciemności na tropikalnych obszarach Ziemii, mogły trochę odpocząć za-
nim światła znów się zapalą i rośliny na nowo podejmą fotosyntezę.
 To po to, żeby drzewa się nie rozchorowały  wyjaśnił Apsik.  Ale zo-
stanie czerwone światło, żebyśmy mogli coś widzieć; drzewom to nie przeszka-
dza.
Apsikowi też nie przeszkadzało, o czym Harold doskonale wiedział. Starszy
chłopiec zarechotał.
 Wiesz, Gapcio boi się ciemności.
Apsik odwrócił głowę. Nie była to prawda, choć może nie do końca. W gęstym
od gwiazd jądrze Galaktyki, gdzie mieszkali Heechowie, na powierzchni planety
rzadko zdarzało się, żeby nie było choć odrobiny światła z któregoś ze słońc.
Ciemność niekoniecznie była przerażająca, ale można było poczuć się nieswojo.
 Opowiadałaś nam o tym miejscu, z którego pochodzisz  odezwał się,
chcąc przerwać dyskusję na ten temat.
 Tak, Sternutatorze. To było takie miłe miejsce! Nawet poszukiwacze, zało-
życiele kolonii, chyba w końcu je polubili, jak mi się wydaje, choć z pewnością
bardzo chcieli powrócić do swoich rodzin. Ale było tam mnóstwo wody i jedze-
nia oraz masa rzeczy do roboty. Mieliśmy sporo książek Heechów i ponad stu
zapisanych Czcigodnych Przodków Heechów, z którymi mogliśmy rozmawiać.
38
Nauczyli nas, jak korzystać z zasobników  oświadczyła z dumą, poklepując
swój.
Apsik wyciągnął palec i dotknął jej zasobnika. Poczuł ciepłe wibracje obec-
ności w środku.
 Twój przodek jest chyba bardzo sympatyczny  oświadczył.
 Dziękuję  odpowiedziała z powagą.
 Ale twój zasobnik jest znacznie mniejszy niż mój  rzekł.
 Widzisz, my nie potrzebujemy mikrofal. Trzymamy tam tylko przodków.
Ojciec mówi, że musieliśmy się dużo od Heechów nauczyć  jak już opanowali-
śmy wasz język.
 Dzięki  odparł Apsik. Nie był pewien, za co takiego dziękuje, ale wyda-
wało mu się to uprzejme.
Harold nie był w zbyt dobrym nastroju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl