[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Strona 66
Carpenter L. - Conan Bohater
maszerował niezmordowanie obok niej. - Zwróciłem uwagę na strzały uderzające w rydwan Abolhassana.
Gdyby mnie kto pytał, to miały groty wcześniej odłamane. - Chwycił jedną z wyszywanych poduszek z lektyki i
odwrócił ją spodem do góry, odsłaniając ostry jak igła czubek, wystający z drugiej strony. - Strzały, którymi
mierzono w generała nie były tak śmiercionośne jak te!
- Tak myślisz? - Jurna zmru\ył gniewnie oczy, a potem się roześmiał. - Pewnie masz rację. Zwietna
okazja, aby nauczyć się czegoś o metodach władzy i niebezpieczeństwach, jakim my, bohaterowie, musimy
stawiać czoła.
Odwróciwszy się od Conana, czarnoskóry oficer powrócił do obściskiwania uległej hurysy. Druga
dziewczyna siedziała znudzona pośród poduszek, przyglądając się zajętej sobą parze z odrobiną zazdrości.
Conan nie wspinał się ju\ z powrotem do lektyki, tylko skradał ostro\nie obok niej. Marsz był teraz szybszy,
gdy\ wojsko bezlitośnie oczyszczało drogę przed czołem kolumny. Garstka pozostałych gapiów sterczała w
drzwiach, oknach i na rogach zaułków, obserwując ponurym wzrokiem, jak pochód posuwa się ku pałacowi.
XVI
Dwór Protokołu
Z rozległego dziedzińca stajennego cesarskiego pałacu Conan i Jurna zostali poprowadzeni do dobrze
strze\onych drzwi wielkiego gmachu. Tam napotkali Semproniusa, który widocznie dotarł tu wcześniej
powozem czy te\ łodzią. Postępując za eunuchem, minęli patrzące spode łba, nieruchome warty i wkroczyli
na długi korytarz o posadzce zdobionej arabeską.
- Przyjęcie powitalne na waszą cześć odbędzie się na Dworze Protokołu - oznajmił eunuch, krocząc
energicznie. - Nie planowano \adnej specjalnej ceremonii, poniewa\ Jego Zwiatłość przybędzie dopiero jutro.
Musicie jedynie wmieszać się w tłum i starać się sprawiać stosowne wra\enie. Uwa\ajcie na maniery, jedzcie
i pijcie jak dworzanie, a będziecie dobrze przyjęci.
- Tak mówisz? - mruknął Conan. - Będę jadł i pił jak najostro\niej, by uniknąć trucizny! Czy wiesz, \e ju\
zdą\yliśmy się natknąć na zasadzkę? A mo\e to ty zaaran\owałeś, Semproniusie?
- Nie, nie, sier\ancie! To był godny po\ałowania wypadek, za który bardzo przepraszam, i straszliwy
cios, zadany planom imperatora w tak świątecznym dniu. - Zwalniając kroku i ściszając głos, Sempronius
zerknął na swych gości przestraszany. - Od jakiegoś czasu krą\yły pogłoski o buncie i spisku, ale któ\ mógł
się spodziewać, \e malkontenci posuną się tak daleko? - Potrząsnął kształtną głową, chwast przy fezie
zakołysał się rytmicznie. - Imperator został ju\ o tym poinformowany, zapewniam was. W swej łagodności
Jego Aaskawość postanowił nie ogłaszać jeszcze powszechnego alarmu. Jutrzejsza ceremonia
udekorowania orderami odbędzie się zgodnie z planem. - Eunuch zatrzymał się w hallu, a jego głos ścichł do
ledwie słyszalnego szeptu. - Wiedzcie, \e to mo\e być ostatnia szansa zdobycia powszechnego poparcia dla
kampanii w Venjipurze bez sięgania po ostrzejsze środki. Błagam, byście pomogli najlepiej jak potraficie.
- Aha - przytaknął Conan w zamyśleniu. - Buntownicy, powiadasz? A co z Abolhassanem? Czy ci
spiskowcy jakoś specjalnie go cenią?
Twarz Semproniusa nagle stę\ała.
- O tym nie mam nic do powiedzenia. Zarówno mój zwierzchnik, eunuch Euranthus, jak i sam generał
uznają te pogłoski za potwarz! Obaj wcią\ ślubują wierność Najjaśniejszemu Imperatorowi Yildizowi.
- Tak, tak. Wieczną wierność, do czasu. - Rzuciwszy Jurnie sceptyczne spojrzenie, Conan dalej naciskał
Semproniusa. - Czy na bankiecie będzie obecny generał Abolhassan? Mo\e porozmawiamy o tym
bezpośrednio z nim!
Eunuch odwrócił się, popatrzył w głąb hallu i rzucił ostro:
- Nie wiem, ale ostrzegam, \e nie warto z nim zadzierać. Błagam, nie zepsujcie wieczoru dalszym
przelewem krwi czy niesubordynacją!
Gdy dotarli w pobli\e podwójnych drzwi, strze\onych przez nieruchomych, odzianych na czerwono
gwardzistów, Sempronius zamilkł. W ogromnej sali kręcił się barwny rój rozgadanych, roześmianych
dworaków, całkiem odmienny od ulicznej ci\by. Gdy trzej przybysze stanęli w progu zabrzmiała fanfara, a
białowłosy eunuch zaanonsował imiona Conana i Jurny. Stra\e uwolniły gości od broni, która, jak
powiedziano, miała im zostać zwrócona pózniej. W tym momencie Sempronius zniknął, a ich otoczyli smukli,
strojni dworzanie.
- No nareszcie, przybyli bohaterowie! Có\ to za wspaniali, silni mę\czyzni!
- Faktycznie! Czy jesteście krajowcami z Venjipuru, czy z jakiejś innej barbarzyńskiej krainy?
- Nie, nie, ten jaśniejszy przybył z Vanaheimu, tak było w komunikacie! Ale podobno zna cywilizowaną
mowę.
- Powiedz nam, wojowniku, ilu ludzi zabiłeś? Zało\ę się, \e zbyt wielu, by ich zliczyć! No, ale powiedzmy
w ciągu ostatniego roku, ilu? - Tak, tak, powiedz! Czy zabijałeś tak\e kobiety i dzieci, czy raczej brałeś w
niewole:?
- Ale\ dziko wyglądają. Istni brutale! Teraz wiem, dlaczego u\ywamy barbarzyńców do walk na
Strona 67
Carpenter L. - Conan Bohater
granicach imperium!
W pytaniach mieszał się głupi podziw z protekcjonalizmem. Na szczęście były zbyt liczne, by na nie od
razu odpowiadać. Tymczasem słu\ba roznosiła puchary z wybornym kumysem, co odwróciło uwagę od faktu,
\e \ołnierze nie udzielają \adnej odpowiedzi.
- Musicie być niezli. Jeśli zmęczą was jatki w odległych krainach, przybywajcie do mnie. Niewolnikom na
mojej plantacji daktyli, kilka dni jazdy na północny-wschód stąd, przydałaby się twarda ręka. To łatwa robota,
nie musicie nawet mówić ich językiem. Prawdę powiedziawszy, nasz ostatni nadzorca był niemową! Kiedy
więc przeminie czas waszej słu\by, sier\ancie, zajrzyjcie do mnie. Jestem Craxus z Pogranicza Kezank, do
usług!
Mę\czyzni czuli się w obowiązku stanąć twarzą w twarz z bohaterami, ale przezornie ustępowali,
zniechęceni ostrzegawczymi pomrukami wojowników i ich gburowatymi spojrzeniami. Kobiety były bardziej
natarczywe. Nęcił je srogi wygląd. Ku zdumieniu Conana, Jurna po mistrzowsku wykorzystywał sytuację,
uwodząc swą prostotą i tajemniczymi napomknieniami o własnym bohaterstwie.
- Och, sier\ancie Jumo, wyobra\am sobie, jak to jest być księ\niczką w osadzie atakowanej przez
wasze oddziały! - Smukła mę\atka, na której jedwabny turban zu\yto więcej materiału ni\ na krótką, luzną
suknię, zaprosiła Kushitę, by usiadł obok niej na wyściełanej poduszkami sofie. - Wyglądasz imponująco! A
teraz powiedz mi prawdę. Nie zawsze przecie\ mordujecie kobiety?
Tymczasem Conan wpadł w oko pulchnej Turance, śniadej lecz miedzianowłosej na skutek domieszki
zachodniej krwi. - Zazdroszczę wam, \ołnierze, podró\y do egzotycznych krain i przygód w obcych portach!
My, kobiety, musimy się zadowalać domowymi przyjemnościami. - Uło\yła się wygodniej wśród poduszek,
zaciskając na stwardniałej dłoni Cymmerianina delikatne palce. - Mówią, \e w Venjipurze mo\na dostać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl