[ Pobierz całość w formacie PDF ]

roześmiał się na koniec.
Oddział wysłany za \ołnierzami króla gonił ich a\ do podstawy Szczerby Olbrzyma. Gdy tamci zniknęli w
cieniu wąwozu, Poitanczycy z obawy przed zasadzką nie podjęli dalszego pościgu.
Pózniej, w namiocie dowodzenia, Trocero zdał sprawę ze swej misji zebranym dowódcom rebelii. Conan
obejrzał jeńca i powiedział:
 Te pęta na twoich nadgarstkach wydają się zbyt ciasne, druhu Goło. Nie potrzebujemy ich.
Wyciągnął sztylet i podszedł do satyra, który skulił się i wrzasnął w śmiertelnej grozie:
 Gardła nie r\nąć! Człowiek obiecać, gardła nie r\nąć!
 Nie poder\nę ci gardła, ale ty postaraj się go nie zdzierać  burknął Conan, chwytając w jedną ze swych
potę\nych dłoni oba ramiona satyra.  Nie zrobię ci krzywdy.  Rozciął rzemień i schował sztylet do
pochwy.
Gola masując nadgarstki skrzywił się z bólu.
 Ju\ lepiej, co?  zagadnął Conan, sadowiąc się za stołem i gestem ręki dając satyrowi znak, by do
niego dołączył.  Lubisz wino, Gola?
Satyr uśmiechnął się i pokiwał głową. Conan skinął na giermka.
 Generale!  wykrzyknął Publius, wznosząc palec, by powstrzymać wykonanie polecenia.  Wino się
nam prawie skończyło. Jeszcze parę dzbanów i znów wrócimy do piwa.
 To bez znaczenia  powiedział Conan.  Będziemy mieli wino. Nemediańczycy zwykli mawiać, \e:  W
winie jest prawda . Chcę to sprawdzić.
Publius, Trocero i Prospero wymienili zdumione spojrzenia. Conan od pierwszej chwili okazywał sympatię
temu nieludzkiemu stworzeniu. Barbarzyńska natura Cymmerianina doskonale umiała wczuć się w poło\enie
innego dziecka natury, porwanego przez cywilizowanych ludzi, których obyczaje i motywy działania musiały
być dla niego zupełnie niezrozumiałe.
Pół bukłaka wina pózniej Conan dowiedział się, \e  du\a mnóstwo królewskiej konnicy i piechoty stoi na
płaskowy\u nad skarpą Imirian. Ich obóz znajdował się pół mili od krawędzi urwiska. Przez ostatnie dni
niewielkie oddziały wojsk królewskich często schodziły w dół Szczerby i przeczesywały okoliczne lasy w
poszukiwaniu satyrów. Schwytane \ywcem stwory sprowadzano do obozu i zamykano w specjalnie
przygotowanych klatkach.
 Moja ludzie iść do Szczerba  powiedział ze smutkiem Gola.  Nie mieć piszczałków na gotowość.
Ignorując tę dziwną uwagę Conan zapytał:
 Skąd wiecie, \e zamierzają u\yć waszej krwi do składania magicznych ofiar?
Satyr spojrzał chytrze na Conana.
 Wiedzieć. My te\ mieć czarów. Wielkie magiki na górze, tam.
Conan zastanowił się, uwa\nie przyglądając się stworowi.
 Gola, je\eli przepędzimy złych ludzi z równiny na górze, nie będziecie się ju\ mieli czego bać. Je\eli nam
pomo\ecie, oddamy wam nasze lasy.
 Ja wiedzieć, jak robić wielkie ludzie! Wielkie ludzie zabijać nasze ludzie.
 Nie, my jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Popatrz, mo\esz odejść bez obaw.  Conan pokazał na wejście
do namiotu.
Dziecinna radość rozlała się na twarzyczce satyra. Conan odczekał chwilę i powiedział:
 Teraz, gdy uratowaliśmy czworo z was przed no\em czarownika, chcemy prosić o pomoc. Jak mogę się
z wami spotkać?
Gola pokazał Conanowi rurkę z kości, którą miał ukrytą pod włosami za uchem.
 Wnijść w las i dmuchać.  Satyr przyło\ył gwizdek do ust i nadął policzki.
 Nic nie słyszę  powiedział Conan.
 Twoja nie, ale satyr słyszeć. Twoja wziąć.
Conan przypatrzył się niewielkiemu gwizdkowi. Pozostali ściągnęli brwi, sądząc, \e ten kawałek kości to
tylko bezu\yteczna zabawka mająca omamić ich generała. Po chwili Conan wsunął gwizdek w kieszeń i rzekł
z powagÄ…:
 Dziękuję ci, mały przyjacielu.
Potem przywoławszy giermków i najbli\szego wartownika powiedział:
 Wyprowadzcie Golę do lasu za obozem. Niech nikt mu nie dokucza, to rozkaz! śegnaj.
Gdy satyr odszedł, Conan zwrócił się do swoich towarzyszy:
 Numidor stoi za Szczerbą, ale rozło\ył się obozem trochę za daleko od niej. Co o tym sądzicie?
Prospero wzruszył ramionami.
Strona 48
Carter Lin - Conan wyzwoliciel
 Wydaje mi się, \e bardzo polega na tym  wielkim magiku . Nie mam wątpliwości, \e to chodzi o
królewskiego czarownika.
Trocero potrząsnął głową.
 Myślę raczej, \e chce nam dać wolną drogę na płaskowy\ i tu spotkać się z nami jak równy z równym.
To uczciwy szlachcic, który zwykł wojować w rycerski sposób.
 Musi wiedzieć, \e mamy nad nim przewagę  powiedział zakłopotany Publius.
 Owszem  zauwa\ył Trocero  ale jego oddziały są jednymi z najlepszych w Aquilonii, podczas gdy
połowa naszej pstrej zbieraniny to dzieciuchy bawiące się w wojnę. Polega więc na dzielności i dyscyplinie&
Wymiana poglądów była długa i nie rozstrzygnięta. Gdy zaczęło świtać, Conan rozezlony walnął kubkiem o
stół.
 Nie mo\emy siedzieć diabli wiedzą jak długo pod tym urwiskiem, starając się odgadnąć myśli Numidora.
Jutro ruszamy na SzczerbÄ™ Olbrzyma i niech rozstrzygnÄ… miecze!
10
KREW SATYRÓW
Ksią\ę Numidor przechadzał się po obozie wojsk królewskich. Było ju\ po wieczornym posiłku i \ołnierze
przygotowywali się do snu. Księ\yc był w nowiu i w gęstniejących ciemnościach gwiazdy rozbłyskiwały jak
diamenty na granatowej opończy nocy. Na zachodnim nieboskłonie gasły ostatnie błyski czerwonej poświaty.
Nad głową księcia przemknął nietoperz.
Numidor minął wartowników i podszedł do krawędzi skarpy, gdzie Thulandra Thuu rozło\ył się ze swymi
magicznymi przyborami. Za plecami księcia obozowisko skryły cienie drzew. Przed nim stromo opadała
przepaść, a po lewej stronie ział czarny wąwóz zwany Szczerbą Olbrzyma.
Chocia\ do uszu Numidora nie doszedł \aden odgłos, coś go zaczęło niepokoić. Po chwili niepewności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl