[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pozostali członkowie bandy nadal zabawiali się z więzniem w pytania i odpowiedzi. Jak do tej
zresztą pory, Kaz żadnej odpowiedzi nie usłyszał i nie było wykluczone, że udręczona ofiara straciła
przytomność albo wyzionęła ducha. Gdy Kaz to sobie uświadomił, zbielały kciuki zaciśniętej na
drzewcu topora łapy minotaura.
Ostrożnie okrążył obozowisko wrogów, żywiąc nadzieję, że nawet jeśli natknie się na kolejnego
wartownika, ten nie będzie przesadnym służbistą. Kaz miewał już do czynienia z goblinami i
wiedział, że rzadko kiedy wystawiają więcej niż dwa posterunki.
Nie musiał się trapić, drugi miał obowiązki wartownika zacznie głębiej w& eee& niż pierwszy
i po prostu uciął sobie drzemkę. Kaz zrezygnował z użycia topora i nie bez wewnętrznej uciechy
rąbnął wartownika sękatą pięścią w szczękę. Goblin stęknął ze
zdziwieniem, skłonił się nisko przed Kazem, po czym wetknął pysk w przegniłą ściółkę i
znieruchomiał. Kaz poczuł dziwną satysfakcję. Zawsze był zwolennikiem spłacania dawnych długów.
Teraz miał przed sobą trudniejszą część roboty. Dokonał szybkiego, opartego na słuchu
obliczenia. Pozostało pięciu przeciwników. Być może dałoby się ich jakoś rozdzielić, ale pomysł ten
pachniał zbyt wielkim ryzykiem.
- Aamignacie, mówiłem ci, byś tego nie robił! Chcesz się wykazać? Doskonale! Idz i zastąp Muła
na warcie! - Ale, Krynge.. - Maaarsz!
Kaz przeklął w duchu kilkunastu bogów. Zobaczył, że w kierunku pierwszego posterunku
przedziera się przez krzaki krępa, niekształtna sylwetka Aamignata. Stwór poruszał się nie szybciej
niż ciężarna żółwica, Kaz miał więc jeszcze minutę lub dwie. Właśnie teraz gobliny były odprężone i
zapomniały o czujności..
Może dałoby się wymyślić coś lepszego i w innych okolicznościach Kaz wybrałby pewnie inną
metodę postępowania. Zawsze jednak był zwolennikiem planów prostych jak stylisko topora.
Ruszył dalej w tym samym kierunku co poprzednio. Okrążając obóz, zatrzymał się niemal
dokładnie naprzeciwko miejsca, gdzie zabił pierwszego z wartowników. W jednej sprawie miał
rację - gobliny, które w tej okolicy nie spodziewały się żadnych niespodzianek, wystawiły jedynie
dwa posterunki. Gdyby wartowników było trzech, mógłby znalezć się w tarapatach.
Poruszając się jak poprzednio, podkradł się tuż do obozowiska. Udało mu się też dostrzec
wreszcie więznia.
Był to oczywiście rycerz solamnijski. Ręce i nogi więznia przywiązano do wbitych w ziemię
palików, zerwano zeń napierśnik i nagolenniki, które leżały obok - Kaz nie miał jednak wątpliwości,
że patrzy na rycerza. Nie dało się natomiast określić, czy jeniec jest martwy, czy tylko nieprzytomny.
Minotaur zacisnął dłoń na drzewcu topora i lekko się pochylił. - Krynge! - wrzasnął Aamignat z
drugiej strony obozowiska.
Pięciu goblinów! - Kaz sklął się w duchu za to przeoczenie. Cała grupa poderwała się z ziemi.
Przywódca, Krynge - przysadziste bydlę uzbrojone we włócznię z przerażającymi zadziorami na
grocie - zrobił nawet kilka kroków w stronę wrzeszczącego wartownika. Pozostali ruszyli za nim.
Kaz wyskoczył z kryjówki. Nie wydał żadnego okrzyku bojowego, ryknął jedynie: -Gobliny! - i w
tej samej chwili dopadł pierwszego.
Ten miał akurat tyle czasu, by wytrzeszczyć ze zdumieniem ślepia - i ostrze topora gładko
przecięło jego zbrojne w miecz ramię. Stwór kwiknął rozpaczliwie i runął na kolana w daremnym
wysiłku podniesienia utraconej kończyny. Kaz zwrócił się ku następnemu. Ten był nieco żwawszy i
zdołał nawet podnieść maczugę. Nadmierna porywczość przyniosła mu jednak pecha, topór
minotaura otworzył mu bowiem pierś, jak nóż rybaka otwiera ostrygę. Goblin zwalił się na grzbiet
martwy, zanim dotknął ziemi karkiem.
Teraz jednak minotaur miał stawić czoło trzem goblinom, z których jeden uzbrojony był we
włócznię.
Krynge pchnął przeciwnika włócznią. Pozostali dwaj mieli inną broń, ale po stronie Kaza była
przewaga zasięgu.
Przywódca bandy natychmiast to zrozumiał i gestami nakazał swym dwu kompanom okrążyć
minotaura, by wyrównać tę przewagę.
W pewnej odległości krążył Aamignat. Kaz wiedział, że czterem nie zdoła dotrzymać pola,
zwłaszcza że Aamignat miał w łapach topór niewiele mniejszy od Oblicza Honoru. Błyskawicznie
ocenił więc przeciwników. Najsłabszym ogniwem otaczającego go łańcucha wrogów był drab
wymachujący maczugą. Wydawało się też, że jest najbardziej podszyty tchórzem.
Kaz zrobił wypad w stronę Krynge a, który odskoczył o kilka kroków. Pozostali dwaj natarli
jednocześnie, Kaz zrobił unik i uchylił się przed cięciem miecza z prawej, śmigając toporem w lewo.
Zaskoczony całkowicie goblin zdołał tylko bezradnie machnąć maczugą i runął na ziemię rozpłatany
od barku po pępek.
Kaz jednak nie docenił Krynge a. Goblin, owszem, cofnął się, natychmiast jednak przeszedł do
natarcia. Zanim minotaur zdążył cokolwiek zrobić, grot włóczni rozdarł mu bark. Zadziory uwięzły w
mięśniu i Kaz przez sekundę myślał, że straci ramię. Niewiele brakowało, a wypuściłby z dłoni
topór, wiedział jednak, że byłoby to równoznaczne ze śmiercią. Ignorując ból, przechylił się w lewo.
Wódz cofnął swą włócznię, wyrywając Kazowi spory kęs mięśnia. Aamignat był już dość blisko,
by włączyć się do walki i Kaz zaczął podejrzewać, że wyczerpał już swój zapas życiowego
szczęścia. Całe jego ciało raz po raz przeszywały iskry bólu. Zacisnął zęby i odparł atak goblinów
nieco chaotycznym zamachem, którym jednak niemal wytrącił oręż z łap Aamignata.
Najbardziej niebezpieczna okazała się włócznia. Kaz miał przewagę zasięgu nad dwoma
pozostałymi przeciwnikami, oręż Krynge a nie ustępował jednak długością wzrostowi minotaura - a
goblin wiedział, jak się nim posługiwać. Nawet jeśli drab nie zdoła zadać włócznią decydującego
pchnięcia, paskudne zadziory znów wyrwą Kazowi
kawał mięśnia..
Gobliny powoli zyskiwały przewagę, Kaz odczuwał też coraz bardziej dojmujący ból w
zranionym ramieniu. Drab z mieczem prawie zdołał przemknąć pod zasłoną minotaura, cofnął się
jednak, odparty szybkim pchnięciem. Niestety, minotaura nieubłaganie zmuszano do odwrotu. Kaz
zrozumiał, że w końcu przyprą go do drzewa i poczekają, aż zmoże go utrata krwi. On sam na ich
miejscu nie postąpiłby inaczej.
Czując, że czas ucieka, Kaz nagle uniósł nad głową lśniący topór i wydawszy solamnijski okrzyk
bojowy, runął wprost na wrogów.
Goblin z toporem i jego uzbrojony w miecz towarzysz natychmiast cofnęli się, wiedząc, że
ustępują minotaurowi siłą i zasięgiem ramion. Krynge jednak postanowił stawić czoło
przeciwnikowi, dufny w długość swej włóczni i pewny, że zdoła nią odeprzeć atak. I miałby rację,
gdyby celem ataku Kaza - jak Krynge się spodziewał - był on sam.
Topór śmignął szerokim łukiem. Jedna z dwu krawędzi głowni zaczepiła o zadziory włóczni.
Krynge natychmiast połapał się w sytuacji, było już jednak za pózno na reakcję. Wezwawszy na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl