[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 H-sÅ‚a tañcz¹ mi w gÅ‚owie  mówiê.  Jutro we Snie poznam to
słowo.
 Trzymaj go i nic nie mów. Nie chcê go znaæ, póki nie bêdê
miał palca.
Magiczny dzieñ oddalony byÅ‚ ledwie o parê godzin, gdy¿ dziew-
czyna  jej imienia nigdy nie poznałem i nie widziałem jej twarzy 
wÅ‚aSnie jutro miaÅ‚a rzuciæ czar na pana Federalnego. Jak zauwa¿yÅ‚
Pieser, to nie byÅ‚a sprawa na sexy bieliznê. Dziewczyna nie ubieraÅ‚a
siê dobrze i brakowaÅ‚o jej ogÅ‚ady, ale byÅ‚a dobr¹ sekretark¹ i prze-
chodziÅ‚a wÅ‚aSnie najtrudniejszy okres ¿ycia, jako ¿e wyciêto jej ma-
cicê  biedne dziecko, tak wÅ‚aSnie powiedziaÅ‚a Federalnemu  i tra-
ciÅ‚a wÅ‚asn¹ kobiecoSæ, a nigdy jeszcze naprawdê nie czuÅ‚a siê kobiet¹.
A on był dla niej taki dobry, przez całe tygodnie był dla niej taki
dobry. Pieser opowiadaÅ‚ mi póxniej, jak Federalny zamkn¹Å‚ na klucz
drzwi gabinetu, tylko na parê minut, i tuliÅ‚ j¹, i caÅ‚owaÅ‚, ¿eby poczu-
Å‚a siê kobiet¹. A kiedy tylko jego palce odcisnêÅ‚y siê na cieniutkiej
warstwie elektryzowanego mikroplastiku, pokrywaj¹cego jej nagie
plecy i piersi, zaczêÅ‚a pÅ‚akaæ. PowiedziaÅ‚a, ¿e nie chce, by zdradzaÅ‚
dla niej ¿onê, ¿e ju¿ daÅ‚ jej cudowny prezent przez to, ¿e byÅ‚ taki
miÅ‚y i peÅ‚en zrozumienia, ¿e czuje siê lepiej, gdy taki mê¿czyzna jak
on potrafiÅ‚ jej dotykaæ, choæ jest zdefeminizowana. I ¿e ma teraz
doSæ siÅ‚, by ¿yæ dalej. Bardzo przekonywuj¹ce i obliczone na to, ¿eby
dostaæ jego ciepÅ‚e jeszcze odciski, a jednoczeSnie nie powodowaæ
wyrzutów sumienia, co mogÅ‚oby zmieniæ jego pogl¹dy i podsun¹æ
cały zestaw nowych H.
Palce odbiÅ‚y siê na mikrowarstwie pod ró¿nymi k¹tami, wiêc
Walker w ci¹gu jednej nocy wykonaÅ‚ model dla naszej wtyczki. Pra-
wy wskazuj¹cy. PrzyjrzaÅ‚em mu siê, chyba trochê sceptycznie, bo
56
w¹tpliwoSci tañczyÅ‚y ju¿ jak maÅ‚e Swietlne punkciki w najbardziej
wewnêtrznych partiach mózgu.
 Tylko jeden palec?
 Mo¿emy strzelaæ tylko raz  wyjaSniÅ‚ Pieser.  Jedna próba.
 JeSli siê pomyli, jeSli pierwsze hasÅ‚o jest bÅ‚êdne, mógÅ‚by spró-
bowaæ drugi raz Srodkowym.
 Powiedz, mój wertykalny mySlaku, czy twoim zdaniem Jesse
H. Hunt jest biurakiem, który siê myli?
MusiaÅ‚em przyznaæ, ¿e nie, a jednak wci¹¿ miaÅ‚em w¹tpliwoSci,
a wszystkie odnosiÅ‚y siê do tego, ¿e potrzebujemy drugiego palca.
No có¿, jestem wertykalny, co oznacza, ¿e widzê teraxniejszoSæ tak
gÅ‚êboko, jak tylko zechcê. PrzyszÅ‚oSæ jednak nie do mnie nale¿y,
que sera sera.
Z tego, co opowiedziaÅ‚ mi Piesio, staraÅ‚em siê wyobraziæ sobie
reakcjê pana Federalnego na to miêkkie ciaÅ‚o, które SciskaÅ‚. Gdyby
nie ograniczyÅ‚ siê do uScisków, wpÅ‚ynêÅ‚oby to pewnie na zmianê
H-sÅ‚a. Ale kiedy mu powiedziaÅ‚a, ¿e nie chce, by zmieniaÅ‚ swe nie-
naruszalne zasady, umocniÅ‚ siê we wÅ‚asnej opinii o sobie jako naj-
bardziej regularnym czy nawet regulaminowym facecie. Nie zmienił
wÅ‚asnego obrazu i H-sÅ‚o tak¿e pozostaÅ‚o bez zmian.
 Invictus-XYZrwr  podyktowaÅ‚em Pieserowi, gdy¿ to byÅ‚o
właSnie jego hasło. Nigdy jeszcze nie czułem takiej pewnoSci.
 Sk¹d, do diabÅ‚a, to wytrzasn¹Å‚eS?  zdziwiÅ‚ siê.
 Pieser, gdybym wiedziaÅ‚, jak to robiê, trafiaÅ‚bym za ka¿dym
razem  tÅ‚umaczê.  Nie mam nawet pojêcia, czy biorê to z tego
caÅ‚ego dobra w gÅ‚owie, czy z zoologii. Wszystkie fakty spÅ‚ywaj¹ do
Srodka, mieszaj¹ siê i wyskakuj¹ jako tañcz¹ce hasÅ‚a, malutkie ka-
wałeczki H.
 Owszem, ale przecie¿ nie wymySliÅ‚eS tego tak sobie. Co to
znaczy?
 Invictus to poemat w ramce za szkłem, który trzyma w szufla-
dzie biurka. Prezent od mamusi, kiedy był jeszcze małym przyszłym
Federalnym. XYZ on uwa¿a za ukÅ‚ad losowy, rwr byÅ‚ pierwszym pre-
zydentem USA, który wzbudziÅ‚ jego podziw. Nie mam pojêcia, czemu
wybraÅ‚ akurat takie sÅ‚owa. SzeSæ tygodni temu miaÅ‚ inne H-sÅ‚o z mas¹
cyfr, za szeSæ tygodni zmieni je znowu, ale teraz&
 SzeSædziesi¹t procent pewnoSci?  pyta Pieser.
 Tym razem ¿adnych procentów. Nigdy przedtem nie pêtaÅ‚em
siê po Å‚azience obiektu. To jest to albo mo¿esz mi zaÅ‚atwiaæ tyÅ‚ko-
amputacjê. W ¿yciu nie byÅ‚em pewniejszy.
57
Teraz, kiedy znaÅ‚ ju¿ H-sÅ‚o, jego wtyka zacz¹Å‚ codziennie nosiæ
magiczny palec, czekaj¹c na moment, kiedy zostanie sam w gabine-
cie Federalnego. ZaÅ‚o¿yÅ‚ ju¿ podstawowe zbiory, jak dla typowego
wystawienia zielonej karty, i zakopał je gdzieS w swoim obszarze
roboczym. Teraz musiaÅ‚ tylko wejSæ, wpisaæ siê jako Hunt, i jeSli
system uzna jego nazwisko, hasÅ‚o i palec, wywoÅ‚aæ te zbiory, zaak-
ceptowaæ i znikn¹æ w ci¹gu minuty. Ale ta minuta byÅ‚a niezbêdna.
A¿ nadszedÅ‚ ów cudowny, czarodziejski dzieñ, kiedy j¹ otrzy-
maÅ‚. Federalny miaÅ‚ spotkanie, sekretarka prysnêÅ‚a wczeSniej i nasz
Wtyczka wkroczyÅ‚ nios¹c absolutnie prawdziw¹ notkê do Hunta.
UsiadÅ‚ przed terminalem, wbiÅ‚ nazwisko, H-sÅ‚o, przyÅ‚o¿yÅ‚ faÅ‚szywy
palec  a maszyna rozsunêÅ‚a swe piêkne nogi i poprosiÅ‚a piêknie, by
w ni¹ wszedÅ‚. PrzerzuciÅ‚ pliki w ci¹gu czterdziestu sekund, przyci-
sn¹Å‚ palec do ka¿dej karty, po czym odÅ‚¹czyÅ‚ siê i wyszedÅ‚. ¯adnego
znaku, ¿adnego krzyku, ¿e coS siê nie zgadza. SÅ‚odkie jak letni wie-
czór, gÅ‚adkie jak lód. PozostaÅ‚o nam tylko siedzieæ grzecznie i cze-
kaæ, a¿ karty przyjd¹ poczt¹.
 Komu masz zamiar je opchn¹æ?  spytaÅ‚em.
 Nikomu, dopóki nie bêdê ich trzymaÅ‚ w rêku  mówi. Bo Pie-
ser jest ostro¿ny. To, co siê staÅ‚o, nie wynikÅ‚o z braku ostro¿noSci.
Codziennie obchodziliSmy dziesiêæ miejsc, do których miaÅ‚y
spÅ‚yn¹æ koperty. WiedzieliSmy, ¿e przez co najmniej tydzieñ nie ma
na co czekaæ  na dobre czy zÅ‚e, tryby rz¹dowej machiny krêciÅ‚y siê
powoli. Codziennie sprawdzaliSmy u Wtyki, którego nazwiska i twa-
rzy mo¿ecie siê domySliæ, choæ na nic siê to nie przyda, jako ¿e z pew-
noSci¹ ma ju¿ inne. Za ka¿dym razem mówiÅ‚, ¿e nic siê nie dzieje
i nie zmienia. I mówiÅ‚ prawdê, bo urz¹d trwaÅ‚ ponury i uroczysty,
nie zdradzaj¹c siê z niczym. Nawet Hunt nie wiedziaÅ‚, ¿e coS siê
wydarzyło w jego małym królestwie.
Ale nawet bez ¿adnych sygnałów, które mógÅ‚bym pokazaæ pal-
cem, byÅ‚em okropnie nerwowy, a nocami nie umiaÅ‚em zasn¹æ.
 Chodzisz, jakbyS musiał biec do ubikacji  mówi mi Pieser
i słusznie. CoS nie gra, powtarzam sobie, coS strasznie nie gra, ale
nie mam pojêcia co, wiêc milczê albo okÅ‚amujê siê i próbujê znalexæ
powody.
 To moja wielka szansa  tÅ‚umaczê.  Byæ w dwudziestu pro-
centach bogatym.
 Bogatym  poprawia.  Nie tylko w jednej pi¹tej.
 Wiêc ty bêdziesz bogaty podwójnie.
A on siê uSmiecha, bo jest silnym, milcz¹cym facetem.
58
 WÅ‚aSciwie dlaczego nie sprzedasz tylko dziewiêciu?  pytam.
 Zostaw sobie jedn¹. Bêdziesz miaÅ‚ szmal, ¿eby za to pÅ‚aciæ, i zie-
lon¹ kartê, ¿eby jexdziæ, gdzie ci przyjdzie ochota.
Ale on tylko siê Smieje.
 Głuptas z ciebie, mój miły, ostrogłowy, Swiatłomózgi, mały
przyjacielu. JeSli ktoS zobaczy takiego alfonsa jak ja, wsuwaj¹cego
gdzieS zielon¹ kartê, zawiadomi kogo trzeba, bo od razu siê zorien-
tuje, ¿e zaszÅ‚a omyÅ‚ka. Tacy jak ja nie dostaj¹ otwartych zielonych.
 Przecie¿ nie bêdziesz siê ubieraÅ‚ jak alfons ani mieszkaÅ‚ w ho-
telach alfonsów.
 Jestem szmatławym alfonsem  tłumaczy mi.  Jakkolwiek
bym siê ubraÅ‚, bêdzie to wÅ‚aSnie strój alfonsa. Gdziekolwiek siê za-
trzymam, bêdzie to szmatÅ‚awy hotel alfonsów, dopóki nie wyjadê.
 Byæ alfonsem to nie choroba  nie ustêpujê.  Nie tkwi w go-
nadach ani w genach. Gdyby twoim ojcem byÅ‚ Kroc, a mam¹ Iacoc-
ca, nie byłbyS alfonsem.
 Akurat bym nie byÅ‚  mówi.  Tyle ¿e wysokiej klasy, jak
mama i tata. Jak ci siê zdaje, kto u¿ywa zielonych kart? Nie da siê
sprzedawaæ dziewic na ulicy.
MySlaÅ‚em wtedy, ¿e nie ma racji, i dalej tak uwa¿am. JeSli kto-
kolwiek mógÅ‚by przeskoczyæ z dna na szczyt w ci¹gu tygodnia, to
tylko Pieser. PotrafiÅ‚ byæ ka¿dym i robiæ wszystko. No, prawie wszyst-
ko. Gdyby nie to  prawie , jego historia skoñczyÅ‚aby siê inaczej. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl