[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znaki na udzie.
- To ona zaczęła! - zawołała Bunny nachmurzona.
81
- Ty gówniany gryzoniu! - zawyła Sunshine.
- Na miłość boską, zamknijcie się - odezwała się ciotka. -Bratanku, musimy coś zrobić. Dzieci
potrzebują przestrzeni. W naszym domu z pomocą pogromcy lwów moglibyśmy je zapędzić
do pielenia ziemniaków, zamiatania, zmywania i mycia okien, żeby się nie drapały i nie
gryzły. Ale tutaj się duszą. Warren też ledwie żyje pozbawiona ruchu.
- Zgadnij, co się stało, tato - powiedziała Sunshine. - Warren narzygała pod twoje łóżko.
- Nie może dojść do siebie, to pewne - mruknęła ciotka. -Co powiedziałeś na temat swojej
pracy? - W jej głosie zabrzmiała nuta czujności.
-Powiedziałem, że to chyba nie dla mnie. Nie pracowałem nigdy w czymś takim jak ta
gazeta. Wydawca jest jakby trochę stuknięty. Jack Buggit. Nie znam tych okolic ani ludzi, a
on chce, żebym się zajmował kraksami samochodowymi. Nie mogę. Wiesz, dlaczego. Wciąż
myślę o tym, co się stało. Kraksy samochodowe. Statki. Do naszego domu też chyba nie
możemy się jeszcze przeprowadzić. Mój samochód nie wytrzyma jednego tygodnia na tej
drodze. Jak będę jezdził do pracy i z pracy? Pewnie moglibyśmy kupić ciężarówkę z
napędem na cztery koła i porządnymi amortyzatorami, ale dojazd drogą potrwa całe wieki. A
co z wynajęciem czegoś w Killick-Claw?
Ciotka machała zawzięcie drutami. Wełna śmigała między jej palcami.
- Oczywiście, że poradzisz sobie z pracą. Stawiamy czoło paskudnym rzeczom, ponieważ
nie możemy przejść obok nich obojętnie albo zapomnieć. Im szybciej się z nimi uporasz, tym
szybciej powiesz sobie: Tak, stało się, ale nic na to nie mogę poradzić", tym szybciej
zaczniesz żyć własnym życiem. Tak więc musisz się z tym uporać. Jeśli musimy się z czymś
uporać, to robimy to tak czy inaczej. Nawet z tymi najgorszymi rzeczami.
Pewnie, uporasz się, pomyślał Quoyle. Taniutka filozofia. Ona nie wie, przez co
przeszedłem. Przez co ciągle przechodzę.
- Szukałam przez cały tydzień, włócząc za sobą dzieciaki po całym Killick-Claw w taksówce
Tbma Rocka. Szukałam domu, mieszkania czy choćby kilku pokoi. Muszę się zająć moim
interesem. Wspominałam ci o tym kilkakrotnie. Ale ty myślisz o czymś innym. - Zastanawiała
się, jak długo jeszcze będzie
82
się chował za grobem zmarłej kobiety. - Musimy połączyć nasze wysiłki.
- Masz rację, ciociu. Przepraszam, że zwaliłem wszystko na ciebie.
Był tutaj i nie miał dokąd wracać.
-Ja też niczego nie znalazłam. Stara pani Speck ma ciemny pokoik. Władze kazały jej
zmienić pościel i wywiesić tabliczkę Pokoje ze śniadaniem". Ale jej pokój jest gorszy niż ta
nora, chociaż tańszy. A poza tym tam jest miejsce tylko dla jednej osoby. Zdaje się, że
Killick-Claw przeżywa kryzys lokalowy. A mówią, że kwitnie. - Zdania mknęły coraz szybciej,
jakby chciały dotrzymać kroku szczękającym drutom. -Wychodzi na moje. Potrzebna nam
jest łódz. W pół godziny będziesz po drugiej stronie zatoki. Głupotą jest marnowanie
pieniędzy na wynajmowanie domu, podczas gdy nasz dom rodzinny wciąż tam stoi i wymaga
tylko remontu. Rozmawiałam dzisiaj z cieślą. Dennis Buggit, mieszka w Killick-Claw. Nie ma
zbyt wiele do roboty. Mówi, że może zacząć od zaraz. Jego żona obiecała jutro zająć się
dziewczynkami, a ja pojadę z Dennisem. Ocenimy, co trzeba zrobić. Jego żona ma na imię
Beety. Myśli, żeby zorganizować przedszkole w swoim domu. To najlepsza wiadomość od
chwili naszego przyjazdu tutaj. Te dwie skinęła głową w stronę dziewczynek mogłyby
być pierwszymi i najlepszymi wychowankami.
Bunny kopnęła w ścianę. Pociągnęła nosem.
Quoyle wciąż słyszał słowo łódz".
- Ciociu, nie mam pojęcia o łodziach. Są drogie. Niewygodne. Niebezpieczne. Potrzebna też
przystań. Nie chcę łodzi.
- Odpowiedz, że się boisz, nie brzmi zbyt rozsądnie. Chyba że chcesz tutaj zostać i dalej
płacić ponad stówę za noc. Tyle wezmie cieśla za dwa dni pracy. Jej głos przypominał
szczekanie. Roziskrzone oczy.
Quoyle zaczął naciskać guziki telewizora, zapominając, że jest zepsuty.
-Nie działa, tato - odezwała się Sunshine, pochlipując.
- Nienawidzę tego miejsca. - Bunny kopała w ścianę pozdzieranymi butami. - Chcę popłynąć
łodzią. Chcę naprawić zielony dom, gdzie urodziła się ciotka, i mieć tam swój pokój. Jeśli tam
pojedziemy, będę nawet zamiatała podłogi, tato. Zrobię wszystko.
- Chodzmy na kolacjÄ™ - mruknÄ…Å‚ Quoyle. - Teraz i tak nic nie poradzÄ™.
83
-Jadalnia jest dzisiaj zarezerwowana. Mają przyjęcie z oka
zji mistrzostw curlingowych. Przygotowali nam potrawkÄ™
z ryb ale będziemy musieli przynieść ją sobie do pokoju
- Chcę mięso - marudziła Bunny. - Chcę potrawkę z mięsa
-A to pech - powiedziała ciotka z okrutną satysfakcją -
Nie mają tego w menu. - W duchu dodała: Jedz rybę albo
zdychaj. J v u
Tert Card w czerwonej koszuli i białym krawacie ze słuchawką przy uchu; Billy Pretty na
drugiej linii. Billy śmieje się mamrocząc jakieś zdania, których Quoyle nie rozumie jakby
słucha! obcego języka. Bębniący deszcz, dziurawiący zatokę niezliczonymi kroplami.
Gazowy grzejnik wyje w kÄ…-
Quoyle spojrzał na Nutbeema.
7 7CF fa°e* ° nM}"!*u Dennis Buggit jest spokrewniony z Jackiem? CieÅ›la. Ciotka
rozmawiała z nim w sprawie naprawy naszego starego domu. Musimy coś zrobić. Długo już
nie wytrzymamy w tym cholernym motelu. Droga na cypel jest parszywa, a w Killick-Claw nie
ma co wynająć. Nie wiem co zrobimy. Prędzej wrócę do Stanów, niż kupię łódz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]