[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wypił nieco kawy i odchylił się do tyłu, przyglądając się jej uważnie.
W spojrzeniu jasnych oczu było coś, co odbierało jej odwagę, ale błysk
ten po chwili zgasł. Więc to był słaby punkt pana Sterna. Nie lubił, gdy ktoś mu
wypominał jego bezwzględność w interesach.
- Jak na osobę dwudziestojednoletnią masz zadziwiająco cyniczne
poglądy - powiedział powoli i spokojnie, a Virginia nie wiedziała, czy był
wściekły, czy po prostu znudzony.
- Nie jestem cyniczna, jestem realistką! To ludzie twego pokroju są
cyniczni...
- A jacy są ludzie mego pokroju"? - spytał łagodnie.
- To ludzie, którzy zawsze umieją dostrzec korzystną dla siebie okazję!
Którzy oceniają wszystko w kategoriach... bilansu zysków i strat! - Zawiedzione
nadzieje i wściekłość sprawiły, że gorączkowo kontynuowała temat. - Nie
jestem cyniczna. Jestem przywiązana do ideałów moich dziadków, niepokoję się
o ludzi pracujących dla Sarah Chester, o ich dobro, ich fizyczne i psychiczne
samopoczucie, ich satysfakcję z tworzenia czegoś pożytecznego i
wartościowego...
- Co za płomienne przemówienie - wycedził lakonicznie, nakładając
okulary. - Bardzo chwalebne. Ale twój realizm ma posmak ideologii. A
ideologia, niestety, nie tworzy miejsc pracy, Virginio.
- Tak, ale zysk to nie wszystko...
- Przeciwnie, w świecie prawdziwych interesów zysk jest kluczem do
rozwoju. A tylko rozwój może zadowolić akcjonariuszy.
Upił znów trochę kawy i nieoczekiwanie się roześmiał.
- Mamy przynajmniej wspólny temat na długie karaibskie wieczory,
panno Chester, niezależnie od tego, po której jest pani stronie.
- 38 -
S
R
- Nie mogę tu zostać.
- Dlaczego? Willa pomieści osiem osób. Wszystkie sypialnie mają
niezależne łazienki. Jeśli potrzebujesz przyzwoitki, zawszę, kiedy tu jestem, jest
tu Tara. Dlaczego więc nie poodpoczywać trochę? Po co szaleć i wyrzucać
pieniądze na inne lokum?
Uniósł pytająco brwi. Virginia żałowała już swego wybuchu. Niech diabli
wezmą jej gorący temperament. Obrażając człowieka, którego poprosili o
pomoc, nie przysłuży się firmie... Jeśli jednak uda jej się opanować emocje i
zachować zimną krew, to ta nieznośna sytuacja może okazać się dla Chesterów
darem niebios. Niewykluczone, że potrafi przekonać go racjonalnie i spokojnie,
aby ratował fabrykę, o ile przezwycięży wstręt do jego towarzystwa podczas
wakacji!
Zadrżała lekko, mimo iż siedziała w słońcu.
- W twoim stanie zdrowia im mniej stresów, tym lepiej. Twój brat
twierdzi, że starając się o dyplom zbytnio się przepracowywałaś, zamiast dbać o
siebie.
- Cieszę się, żeście sobie o mnie przyjemnie pogawędzili!
- Lucy uprzedziła, że zadzwoni dziś wieczorem.
- Naprawdę? - Czuła się jak w pułapce. Jeśli się stąd wyprowadzi, zrobi
się z tego wielka awantura po powrocie do domu.
W czym problem, spytała siebie w duchu. Przecież, jeśli się postara, przez
parę dni może zapanować nad niechęcią do tego człowieka. W końcu to, że
wszedł do własnej sypialni i zobaczył ją nagą, nie było jego winą, nawet jeśli
potem w odrażający sposób kpił sobie z niej.
- W porządku - powiedziała cicho - jeśli nie masz nic przeciwko temu,
żebym grała rolę przyzwoitki...
- Przyzwoitki? - Przez moment wpatrywał się w nią zbity z tropu, potem
parsknął śmiechem. - Zwietnie. Nie mam absolutnie nic przeciwko temu. - Czy
- 39 -
S
R
jej się tylko zdawało, czy też naprawdę z opanowanej kamiennej twarzy Guya
Sterna zniknęło leciutkie napięcie? - Nie będziesz tego żałować.
- Naprawdę? - Uśmiechnęła się powściągliwie.
- Trafiła pani na najlepszego przewodnika na wyspie, panno Chester.
Mówiłaś, że lubisz żeglować?
- Nie powiedziałabym, że nie lubię, ale pływałam tylko ze trzy razy z
Charlesem...
- Drogi lądowe są trochę wyboiste. - Roześmiał się nieoczekiwanie, a ona
przypomniała sobie podróż z lotniska i choć raz w pełni zgodziła się z Guyem
Sternem. - Mam mały jacht w zatoce. Pożyteczny do zwiedzania okolicy.
- Słuchaj... - powiedziała chłodno, rozglądając się za Tarą, która chyba
weszła do willi. - Używając wyrażenia grać przyzwoitkę" miałam na myśli mój
pobyt w willi, a nie bycie waszym cieniem, gdy chcecie zwiedzać, żeglować,
czy...
- Tara to wszystko widziała - zauważył łagodnie. - Ona tu mieszka.
- Tak, ale nawet w tym...
- Pierwszy postój - kontynuował, jakby nic nie słyszał - w Soufriere.
Mineralne łaznie. Ponoć pomagają na wszystko, od słabych nerwów poczynając,
a na kacu kończąc. Wskazane szczególnie dla drgającego kłębuszka nerwów,
który mdleje podczas kolacji. Wyjeżdżamy za godzinę. Dobrze się czujesz?
- Tak, ale ja naprawdę...
- Wez ze sobą ręcznik.
- 40 -
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
- Co sądzisz o moim Piracie"? - zapytał Virginię siedzący nonszalancko
przy sterze Guy Stern. - Podoba ci się?
Leniwe żeglowanie po czystych połyskujących wodach Morza
Karaibskiego, przy sprzyjającym południowym wietrze, powinno być dla mnie
wspaniałym odpoczynkiem, pomyślała cierpko. Ale czyż mogła odpoczywać w
towarzystwie człowieka, którego nie lubiła, któremu nie ufała i który na
przemian kpił z niej, traktował protekcjonalnie i onieśmielał? Jeszcze bardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]