[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotyk powodujący ciarki na jej ciele... Leżeli tak jeszcze dłuższy czas, słuchając tylko rytmu
bicia swoich serc, aż ogarnął ich sen. I tak wtuleni w siebie śnili o lepszej, wspólnej już
przyszłości. Szczęściu, które mogą dać sobie nawzajem.
Obudził ich dzwięk jej komórki, który dobiegał z pokoju gościnnego. Podniosła się szybko,
by zdążyć odszukać telefon.
 Słucham  zamarła, tak jakby z sekundy na sekundę podcięło jej nogi w kolanach. Osunęła
się na fotel.  Richard?  wymamrotała.  Ale skąd ty tutaj... nie, nie Richard, nie znajdę ani
chwili... wybacz, ale jestem zajęta, nie mogę rozmawiać. Do widzenia  odłożyła słuchawkę. Nie
potrafiła powstrzymać łez.
William wszedł do pokoju. Oczy kochanka już nie patrzyły na nią z tym samym blaskiem,
wręcz przeciwnie, malowało się w nich zakłopotanie i podejrzliwość zarazem.
 Jane, dlaczego płaczesz? Powiedz, czy coś się stało?
Jane patrzyła na niego ze łzami w oczach. Czuła, że jej marzenia o przyszłości z Willem
mogą prysnąć jak bańka mydlana, że teraz wspomnienia powrócą na nowo, a ona uczyni z ich
związku piekło. Będzie podejrzliwa, zazdrosna do granic wytrzymałości, zacznie wymyślać
schizofreniczne historie, które prędzej czy pózniej sprawią, że Will odejdzie. Nie potrafiła
wydusić z siebie słowa. Szlochała, zakrywając oczy dłońmi. On jednak nie dawał za wygraną.
 Jane, odezwij się! Czy coś się stało? Czy to ma jakiś związek z tą sytuacją w restauracji?
Jane, nie możesz milczeć, musisz wyjaśnić mi, o co chodzi. Inaczej nie będę mógł ci pomóc.
Proszę, kochanie, zaufaj mi.
Wiedziała, że to jest jedyny i najbardziej odpowiedni moment, by powiedzieć mu całą
prawdę. Bała się, lecz nie było już odwrotu. Nawet gdyby chciała wymyślić jakieś niestworzone
historie i oszukać Willa, nie udałoby się. Jej twarz i łzy goryczy zdradzały natychmiast, co dzieje
się w jej wnętrzu...
 To... to był Richard  wydusiła z trudem. William spojrzał na nią pytająco, spodziewając
się najgorszego. Patrzył na nią ze łzami w oczach, jak gdyby czekał na wyrok. Wiedział, że los
wyznaczył za niego moment, w którym powinien wyjawić jej prawdę. Wtedy Jane zaczęła
opowiadać mu całą historię... Will nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa.
 Richard to człowiek z przeszłości. Rozstaliśmy się pół roku wcześniej, zanim jeszcze
przyjechałeś do Middletown. A właściwie to on mnie porzucił...
Siedziała na fotelu, on na podłodze wsparty na jej kolanach. Opowiedziała mu o wszystkim.
O tym, że Richard wyjechał bez słowa, o tym jak bardzo go kochała, o tym jak ciężko było się jej
pozbierać po tej stracie. Mówiła wszystko z najmniejszymi szczegółami, że jest Sarah i dziecko,
że długo nie potrafiła przestać go kochać. Wyjaśniła wszystkie swoje obawy, strach, który nią
powodował i odciągał od Williama, strach mający nad nią kontrolę. On tylko słuchał, wpatrując
się w jej piwne szkliste oczy jak najlepszy przyjaciel, gotów zrozumieć każde słowo.
 To już wszystko, Will, wiesz już wszystko. To właśnie moje życie. On nadal wraca. Już nie
jako kochanek, wraca jak duch przeszłości, który pali mnie od środka. Teraz, kiedy zadzwonił,
strach powrócił.
William chwycił ją za rękę, spojrzał głęboko w oczy...
 Jane, wybacz, ale ja muszę o to zapytać... Czy ty... czy ty go nadal kochasz, Jane?
 Nie, nie, kochanie. Richard to przeszłość, już mówiłam. Ale ból, który zostawił po sobie i
strach przed nowym związkiem nadal we mnie tkwi. Pamiętasz, wtedy przed restauracją
mówiłam, że moje życie jest bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać. Rzeczywiście
tak jest. Niszczę wszystko co piękne. Niszczę bezwiednie swoimi ciągłymi podejrzeniami, swoją
chorą wyobraznią, która po rozstaniu z Richardem błądzi w nieznanych kierunkach  znowu
zaczęła płakać.
 Nie płacz, jestem przy tobie, chcę być blisko, chcę zrozumieć i nauczyć cię od nowa, jak
kochać. Nie martw się, Jane, poradzimy sobie. Wierzę w to całym sercem i zrobię wszystko,
żebyś ty też uwierzyła. A teraz umyj te swoje piękne, zapłakane oczka i ubierz się, zabieram cię
na obiad do przytulnej, małej restauracji nad oceanem. Jesteś zbyt piękna, by siedzieć tu i płakać
przez faceta, który nie był ciebie wart  mówiąc te słowa przytulił ją mocno i uśmiechnął się
serdecznie.
Nie potrafił powiedzieć jej prawdy. Nie potrafił...  Jesteś tchórzem, Will  powiedział do
siebie w duchu   Skończonym tchórzem .
Wiedział, że Jane może nie znieść prawdy. Była bardzo roztrzęsiona i czułaby się oszukana.
Wiedział też, że z każdą chwilą zatajania rzeczywistości skazuje ją na większy ból. Przecież
wiadomo było, że prędzej czy pózniej Jane dowie się prawdy i wtedy będzie już pewne, że
odtrąci go na zawsze. Will toczył nierówną walkę ze swoim sumieniem. Wiedział doskonale, co
powinien zrobić, brakowało mu jedynie odwagi.
 Od razu lepiej  powiedział Will, kiedy zobaczył Jane ubraną w jej ulubioną brązową
sukienkę. Próbował ze wszystkich sił ukryć przed nią swoje zmartwienia. W tej sytuacji to nie
było aż takie trudne. Głowę Jane mimo wszystko nadal zaprzątał telefon Richarda...
Zachód słońca nad oceanem promieniał jak jeszcze nigdy dotąd. Po kolacji siedzieli na plaży
wtuleni w siebie i w milczeniu podziwiali piękno słońca, które mieniło się tysiącem gorących
barw, skrywając za linią niebieskoszarej toni. Czuli się tak, jak gdyby poza ich dwojgiem i ich
uczuciem, nic więcej na tym świecie nie istniało. William przez ten cały czas zbierał w sobie siłę,
by wreszcie wyjawić jej prawdę.
 Jane, chciałbym...  powiedział nieśmiało.
 Poczekaj Will...  przerwała mu Jane.  Najpierw ja muszę ci się do czegoś przyznać...
 Tak.
 Pamiętasz, kiedy byliśmy razem w Saint George? Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałeś,
kiedy staliśmy na moście?
 Tak, pamiętam. Powiedziałem, że kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała, o każdej porze
dnia i nocy, zawsze będę na ciebie czekał.
 Tej nocy kiedy wróciłam od siostry...  zamilkła.
 Tak, Jane?  spojrzał na nią tym swoim przeszywającym wzrokiem.
 Tamtej nocy przyjechałam do ciebie. Było mi bardzo ciężko i chciałam z kimś
porozmawiać.
 Dlaczego nie weszłaś?
 Właśnie o to chodzi. Kiedy już miałam parkować obok twojego domu, zobaczyłam, jak
obejmujesz jakąś kobietę na schodach. Odjechałam więc, nie chciałam wam przeszkadzać.
 Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś, Jane? Przecież próbowałem się wtedy dodzwonić do
ciebie przez cały dzień. Martwiłem się.
 Miałam rozładowaną komórkę. Poza tym przecież nie miałam prawa robić ci scen
zazdrości. Nie byliśmy razem. Miałeś prawo spotykać się z kim chcesz i ja nie miałam podstaw
ku temu, by wtrącać się do twojego życia.
 Jane, ty głuptasie, nie wiem, co o mnie sądzisz, ale nie jestem typem Casanovy. Mam 38 lat
kochanie, nigdy nie miałem ani żony, ani dzieci. Nie mogę ci powiedzieć, że nigdy nie
spotykałem się z żadną kobietą, bo to byłaby bzdura i uznałabyś mnie za kompletnego idiotę,
gdybym sądził, że uwierzysz w takie bajki. Nie ukrywam, Jane, było w moim życiu kilka
poważnych związków. One też kończyły się dosyć burzliwie. Wiem, co to rozstanie, wiem, co to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl