[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spadzistość. Po trzech krokach woda sięgnęła mu do piersi i nie mógł złapać tchu.
Po czterech krokach płynął w najzimniejszej wodzie w życiu. Pracował silnymi
ruchami, z nadzieją, że miał rację, że tędy droga, między sklepieniem chodnika i taflą
wody, tędy przeciska się powietrze&
Ale być może ono przylatuje skądinąd, z niewidocznej, wysokiej skalnej dziury w
sklepieniu. Być może trafili na ślepy
zakamarek, równie głęboki, jak góra jest wysoka, pełen tej lodowatej wody.
Co za śmierć!  pomyślał Miller. Utonąć w minerałce. Przysięgam, że jak z tego
wyjdę, nigdy nie wezmę do ust niczego poza koniakiem.
Wsadził w zęby koniec latarki i zanurkował.
Na żwirowej plaży Mallory widział, jak w ciemnej toni światło przygasa, a potem
znika. Starał się nie myśleć o tej zimnej wodzie, nacisku sklepienia, skalnych
grzebieniach, które mogą cię złapać i nie wypuścić, aż utoniesz w środku skały
szerokiej na wiele mil&
Ale zwoje liny z wolna przesuwały mu się między palcami i znikały w wodzie. Miller
robił postępy&
Lina zamarła.
Wyszedł na powietrze  powiedział sobie Mallory.
Ale lina ani drgnęła przez minutę, potem drugą. Głęboko w nim ciskało się to
zwierzę: On utknął, zatonął, na litość boską&
Mallory zdał sobie sprawę, że złapał linę i szarpie, ciągnie, ile sił w rękach, mącąc
czarną wodę. Andrea zjawił się u jego boku, uspokajał słowami, które nie docierały&
I nagle zapłonęła latarka i czyjś głos powiedział:
 Zimniej sza niż cycek wiedzmy.
To był głos Millera.
Przez chwilę Mallory czuł głęboki wstyd.
 To syfon jak w sedesie  ciągnął Miller.  Po drugiej stronie jest małe wzniesienie,
stalagmity, stalaktyty, cały ten młyn. Zawiązałem linę na stalaktycie. Albo micie,
mniejsza z tym. W każdym razie zimno, mokro, ale kiedy się przepłynie na drugą
stronę, jest czym oddychać.
Mallory odłożył wstyd na lepsze czasy. Było wiele do zrobienia i potrzebował
niezmąconego umysłu.
Miller zapakował battiedress w nieprzemakalną pelerynę i wrócił pod powierzchnię
lodowatej wody. Reszta poszła za nim, jeden po drugim, wlokąc się pod niskim
stropem, wstrzymując oddech, owinąwszy ubrania i broń dla ochrony przed wodą.
Andrea zamykał tyły. Po drugiej stronie stali i dygotali
w grobowym chłodzie. Najbardziej niepokojący był stan Wal-lace'a.
 Pomachaj rękami  polecił mu Mallory.  Pobudz krążenie. Wallace z trudem
podniósł ramiona i opuścił je bezsilnie.
Miller pochylił się, naciągnął mu bluzę. Ranny był zbyt słaby,
by się samemu ubrać.
 Dresy gimnastyczne  skwitował i usiłował się uśmiechnąć. Brakowało mu sił do
tego stopnia, że nawet to mu się nie udało.
Siedli, wypili zupę zagotowaną na kuchence gazowej i sprawdzili broń. Miller
postawił puszkę z oliwą blisko lustra wody i kawałkiem wyciora sznurowego przetarł
zamek schmeissera. Kiedy skończył, spojrzał na puszkę.
Poprzednio stała sześć cali od skraju wody. Teraz drobne fale lizały jej spód.
W świecie na górze padał mokry śnieg i deszcz. Tu, w świecie podziemnym, wody
wnętrza planety podnosiły się.
Najlepiej ani słowa Mallory'emu.
Po pięciu minutach Mallory wstał i powiedział:
 W porządku. Ruszamy.
Chodnik znowu biegł w dół. Pojawiły się kolejne rozlewiska. W żadnym woda nie
sięgała wyżej niż do pasa. Hugues szedł przez ciemność z pochyloną głową, rękami
w kieszeniach i ramieniem obolałym od szczudła Wallace'a. Kiedy otarł się o jego
dłoń, poczuł, że jest zimna jak marmur. Dla Hugues'a było oczywiste, że ten człowiek
niedługo umrze. Po co go nieść, skoro porzucili Lisette? To szaleństwo, obłęd.
Hugues był żołnierzem. Godził się z tym, że podczas wojny konieczne są
poświęcenia. Ale pewne sprawy są zbyt cenne, żeby je poświęcić. Jak życie
ukochanej kobiety i nie narodzonego dziecka. Głęboko pod powierzchnią góry
Hugues składał sobie obietnice. Jeśli przeżyję  ślubował  wszystko będzie inaczej.
Od tej pory będzie się liczyło to, co widzę i czego mogę dotknąć -wzrokiem i rękoma.
Od tej pory żadnych walk o wielkie ideały. Od tej pory liczyć się będą ludzie, których
kocham.
Jeśli będzie jakieś "od tej pory". [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl