[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pana komendanta na Vathy& Generała Graebela  powiedział miękko Mallory. 
Słyszałeś o panu generale, co?  Znalazł się na pewnym gruncie i wiedział o tym
dobrze. Reputacja Graebela, zarówno jako dowódcy spadochroniarzy, jak i
niezwykłego służbisty, sięgała daleko poza te wyspy. Nawet w półmroku Mallory
mógłby przysiąc, że Niemiec trochę zbladł. Ale pozostało mu jeszcze dość energii.
 Macie papiery? Dokumenty? Mallory westchnął, spojrzał przez ramię.
 Andrea!  ryknął.
 Czego chcesz?  Wielka postać Andrei pojawiła się w luku. Słyszał każde słowo,
zrozumiał wskazówkę Mallory.ego: nowo otwarta butelka wina kryła się prawie cała w
jego olbrzymiej dłoni, ale minę miał nadal niezwykle kwaśną.  Nie widzisz, że jestem
zajęty?  powiedział niechętnie. Zatrzymał się na widok Niemca i zmarszczył czoło,
zły.  A czego chce ten pętak?
 Nasze paszporty i dokumenty od Herr generała. Są tam na dole. Andrea zniknął,
pomrukując. Potem wyrzucili na brzeg cumę, pociągnęli statek przeciwko powolnemu
prądowi i podali papiery. Dokumenty te  komplet zupełnie różny od tego, którym w
nagłym wypadku mieli się legitymować na Nawaronie  okazały się jak najbardziej
zadowalające. Mallory byłby zdziwiony, gdyby wzbudziły jakiekolwiek wątpliwości.
Przygotowanie fałszywych dokumentów, aż do faksymile podpisu generała Graebela
włącznie, było drobiazgiem dla biura Jensena w Kairze. %7łołnierz złożył papiery i oddał
je z powrotem, mruknąwszy  dziękuję . Jak Mallory stwierdził, Niemiec był jeszcze
dzieckiem, nie miał więcej niż dziewiętnaście lat. Zdradzał to jego wygląd. Przyjemny
chłopak o szczerej twarzy  zupełnie inny typ niż ci młodzi fanatycy z dywizji
pancernej SS. I taki chudy. Główną reakcją Mallory.ego była ulga; nie miałby
sumienia zabijać takiego chłopca. Ale chciał wyciągnąć od niego jak najwięcej
wiadomości. Dał znak Stevensowi, żeby podał prawie pustą skrzynkę z winem
mozelskim. Pomyślał sobie, że Jensen jest bardzo mądrym człowiekiem: przewidział
dosłownie wszystko& Mallory zrobił gest w stronę wieży strażniczej.
 Ilu was tam jest?  zapytał. Chłopak od razu zrobił się podejrzliwy. Twarz mu
znieruchomiała, pojawił się na niej wyraz nieufności.
 Dlaczego chcecie to wiedzieć?  zapytał. Mallory stęknął, rozpaczliwie podniósł
ręce do góry i ze stropioną miną zwrócił się do Andrei.
 Widzisz, co to znaczy być jednym z nich?  powiedział tonem skargi.  Nie wierz
nikomu. Każdego uważaj za takiego oszusta jak&  Urwał gwałtownie i znowu
zwrócił się do żołnierza.  Chodzi o to, że nie chcemy mieć tych samych kłopotów za
każdym razem, kiedy tu zawiniemy  wyjaśnił.  Wracamy z Samos za dwa dni i
mamy jeszcze jedną skrzynkę mozelskiego do wykończenia. Generał Graebel dba o
dobre zaopatrzenie swych, hm& specjalnych wysłanników& Przy takiej robocie na
słońcu człowiek ma pragnienie. No, dobra, dostaniecie po butelce na głowę. Ile
butelek? Budząca ufność wzmianka, że jeszcze tu wrócą, budzące ufność
wspomnienie nazwiska Graebela, prawdopodobnie atrakcyjność propozycji i myśl o
reakcji kolegów, gdy im powie, że ją odrzucił, przeważyły szalę, przyciszyły skrupuły
i podejrzenia Niemca.
 Jest nas tylko trzech  oznajmił mrukliwie.
 A więc trzy  zawołał wesoło Mallory.  Następnym razem, jak będziemy wracali,
damy wam  hocku .  Podniósł butelkę.   Prosit!  krzyknął jak wyspiarz, dumny z
tego, że może popisać się swą niemczyzną. A potem jeszcze bardziej dumnie:
  Auf Wiedersehen! Chłopak mruknął coś w odpowiedzi. Stał chwilę, wahając się,
nieco zawstydzony, potem odwrócił się nagle i odszedł powoli wzdłuż brzegu,
ściskając butelki wina.
 Tak!  oznajmił z namysłem Mallory.  Jest ich tylko trzech. To powinno ułatwić
sprawę&
 Doskonała robota, sir!  przerwał mu Stevens. Jego głos brzmiał ciepło, na twarzy
malowało się uwielbienie.  Wspaniała gra, u diabła!
 Wspaniała gra!  przedrzezniał Miller.  Długie, chude ciało wydzwignął nad
zrębicę luku.
 Jak Boga kocham! Nie rozumiem ani jednego słowa, ale ręczę swoim majątkiem, że
to zasługuje na Oskara. To było wstrząsające, komendancie.
 Dziękuję wam wszystkim razem i każdemu z osobna  mruknął Mallory.  Boję się
tylko, że gratulacje są nieco przedwczesne.  Uderzył ich nagły chłód w jego głosie,
wszysccy zwrócili oczy w kierunku wyciągniętego palca Mallory.ego, zanim jeszcze
zaczął mówić dalej.  Spójrzcie
 powiedział spokojnie. Młody żołnierz zatrzymał się nagle w odległości jakichś
dwustu jardów, wyraznie zaskoczony spojrzał w las po lewej stronie, a potem wszedł
między drzewa. Zobaczyli tam drugiego żołnierza. Mówił coś z podnieceniem i
gestykulował pokazując w kierunku ich statku. Zniknęli obaj w mroku lasu.
 To nam zepsuło wszystko!  oznajmił miękko Mallory. Odwrócił się.  Wystarczy.
Wracajcie na swoje miejsca. Wyglądałoby podejrzanie, gdybyśmy w ogóle
zignorowali ten incydent, ale o wiele bardziej podejrzanie byłoby, gdybyśmy zwracali
na niego zbyt wielką uwagę. Nie możemy robić wrażenia, że odbywamy konferencję.
Miller z Brownem wśliznęli się do maszynowni, a Stevens wrócił do dziobówki,
Mallory i Andrea, z butelkami w ręku, pozostali na pokładzie. Deszcz ustał teraz
zupełnie, ale wiatr regularnie przybierał na sile, zaczynał już zginać czuby
najwyższych sosen. Na razie skalna ściana zapewniała im prawie całkowitą osłonę.
Mallory nie chciał myśleć, jak teraz wygląda morze. A na morze musieli wypłynąć  o
ile karabiny maszynowe im pozwolą  i na tym polegał kłopot.
 Co się stało? Jak pan myśli, sir?  z mroku kabiny doleciał głos Stevensa.
 Przecież to oczywiste  Mallory mówił dość głośno, by wszyscy mogli słyszeć. 
Otrzymali wiadomość. Nie pytajcie mnie, jak. Już po raz drugi powtarza się coś
podobnego, a ich podejrzenia przybiorą na sile przez brak meldunku od kutra, który
wysłano, by nas skontrolować. Była na nim antena radiowa, pamiętacie?
 Ale dlaczego zrobili się nagle tak cholernie podejrzliwi?
 zapytał Miller.  Nie widzę żadnego uzasadnienia, komendancie.
 Muszą być w kontakcie radiowym ze swoim dowództwem. Albo mają łączność
telefoniczną& najprawdopodobniej telefoniczną. Właśnie podano im wiadomość.
Konsternacja powszechna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl