[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak twierdził.
Powiadali, że jest tu skarb mruknął. Myślałem, że zaryzykuję życie
za sowitą opłatą, ale jak widzę, nie ma tu nic cennego. Przytknął zrogowaciałą
dłoń do wilgotnej powierzchni. Nawet kamienia czy cegły. Z czego są te ściany,
Elryku?
Elryk potrząsnął głową.
Sam się nad tym zastanawiałem, Ashnarze.
Nagle Elryk spostrzegł przed nimi wielkie, gniewne oczy wyglądające z ciem-
ności. Usłyszał grzechoczący, zbliżający się dzwięk. Oczy wyraznie się powięk-
szyły. Ujrzał czerwony pysk, żółte kły, pomarańczowe futro. Rozległo się warcze-
nie i bestia skoczyła nań, ledwo zdążył wznieść w swej obronie Zwiastuna Bu-
rzy i krzyknąć ostrzegawczo do pozostałych. Stworzenie okazało się olbrzymim
pawianem, za którym podążał co najmniej tuzin innych. Elryk pchnął ostrzem,
trafiając olbrzyma w podbrzusze. Wielkie pazury wysunęły się, wbijając w ra-
miona i boki Melnibonéanina. JÄ™knÄ…Å‚, gdy poczuÅ‚ szpony szarpiÄ…ce mu ciaÅ‚o aż
do krwi. Ramiona miał unieruchomione i nie mógł wyciągnąć miecza. Jedyną jego
szansą było powiększenie istniejącej już rany. Z całej siły naparł na rękojeść, prze-
kręcając ostrze w ranie. Wielka małpa wrzasnęła, błysnęły nabiegłe krwią oczy.
30
%7łółte kły wyciągnęły się w stronę gardła Elryka. Zęby zacisnęły się na szyi Mel-
nibonéanina, cuchnÄ…cy oddech omal nie pozbawiÅ‚ go tchu. Raz jeszcze przekrÄ™ciÅ‚
czubek Zwiastuna Burzy. Bestia ponownie wrzasnęła z bólu.
Grozne zębiska zsunęły się po żelaznej kryzie chroniącej szyję Elryka; tyl-
ko ona ratowała go od natychmiastowej śmierci. Walczył ze wszystkich sił, by
uwolnić choć jedno ramię. Po raz trzeci przekręcił rękojeść, po czym szarpnął
mieczem gwałtownie w bok, powiększając ranę podbrzusza. Warczenie i jęki pa-
wiana stawaÅ‚y siÄ™ coraz donoÅ›niejsze, ale teraz Melnibonéanin mógÅ‚ spoÅ›ród nich
wyodrębnić nowy dzwięk; oto Zwiastun Burzy począł mruczeć z cicha i wibro-
wać w jego ręce. Wiedział, że miecz karmi się uchodzącą z wielkiej małpy mocą,
nawet gdy ta z całej siły stara się go zniszczyć. Część tej ogromnej siły zaczęła
wypełniać ciało Elryka.
Melnibonéanin, doprowadzony do ostatecznoÅ›ci, zebraÅ‚ siÄ™ w sobie i naparÅ‚ na
rękojeść, rozcinając w poprzek brzuch małpy tak, że jej krew i wnętrzności chlu-
snęły obfitą falą. Olbrzymie pazury puściły go nagle, a on sam zatoczył się do tyłu,
wyszarpując jednocześnie miecz z rany. Pawian zakołysał się, spojrzał ogłupiały
i przerażony na ziejącą w podbrzuszu straszliwą dziurę i padł na podłogę.
Elryk odwrócił się, gotów udzielić pomocy najbliższemu z towarzyszy. Uczy-
nił to w samą porę, by ujrzeć śmierć Terndrika z Hasghan. Trzymająca go w uści-
sku jeszcze większa małpa odgryzła mu właśnie głowę. Krew szerokim strumie-
niem bryzgała z rany.
Elryk zręcznie wbił Zwiastuna Burzy w tułów zabójcy Terndrika, trafiając
prosto w serce. Bestia i jej ofiara razem runęły na posadzkę. Dwóch innych towa-
rzyszy broni już nie żyło, kilku doznało ciężkich obrażeń, lecz pozostali walczyli
dalej, choć ich miecze i zbroje były purpurowe od krwi. Elryk runął w wir boju.
Rozpłatał czaszkę pawianowi zmagającemu się wręcz z Hownem Zaklinaczem
Węży, któremu miecz wypadł z omdlałej ręki. Hown schylając się po utraconą
broń posłał Elrykowi pełne wdzięczności spojrzenie, po czym wspólnie rzucili
się ku największemu z napastników. Wyprostowana małpa była o wiele wyższa
niż Elryk. PrzypieraÅ‚a do muru Erekosë, chociaż miecz wojownika sterczaÅ‚ wbity
w jej ramiÄ™.
Hown i Elryk zaatakowali jednocześnie z dwóch stron. Pawian zawarczał,
wrzasnął i odwrócił w stronę nowych przeciwników, wyszarpując wbity w ramię
miecz ich towarzyszowi z ręki. Ruszył do walki, lecz Zaklinacz Węży i Melni-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]