[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fallogard Phatt odłożył pióro i kałamarz, wziął węzełek, w którym miał już
najwyrazniej spakowane najpotrzebniejsze drobiazgi, i spuściwszy głowę wy-
pchnął wózek z matką z pokoju, wzywając równocześnie pozostałych członków
rodziny.
Vailadez Rench popatrzył za nimi, po czym pociągnął nosem i z satysfakcją
rozejrzał się w pokoju.
Wystarczy odmalować, a zaraz zrobi się tu jaśniej zapewnił nowych
lokatorów. Tymi gratami też się zajmiemy, znajdziemy dla nich jakiś użytek.
Chyba zgodzicie się ze mną, że to wielka ulga, pozbyć się na dobre rodziny Phat-
tów, a szczególnie tej hipochondryczki!
Elrykowi coraz trudniej było się opanować, i gdyby nie ostrzegawcze spojrze-
nia Róży jak i skrywające gniew skrzywienie oblicza Wheldrake a, powiedziałby
głośno, co o tym wszystkim myśli. Tymczasem Róża obejrzała dom, zgodziła
się wziąć go w dzierżawę i odebrała klucze z ruchliwych palców tego sułtana
sofistyki, po czym odprawiła go szybko. Zaraz potem cała trójka ruszyła żwa-
wym krokiem w ślad za podążającą do najbliższego zejścia z platformy procesją
zadłużeńców.
Elryk widział, jak Róża dopada wreszcie Fallogarda Phatta, kładzie pociesza-
jąco dłoń na ramieniu dorosłej dziewczyny, szepce coś szybko do ucha matce,
mierzwi włosy chłopcu i ostatecznie zawraca ich wszystkich z powrotem do do-
mu.
Będą mieszkać tu dalej z nami, choćby na nasz koszt. Takie postawienie
sprawy nie może nijak zagrozić prawom ni bezpieczeństwu Państwa Cygańskiego.
Książę bez entuzjazmu zmierzył gromadkę wzrokiem. Nie miał najmniejszej
ochoty obarczać się rodziną, szczególnie taką, nieudolną i po części niedołęż-
ną. Spojrzał na ciemną dziewczynę o rozkwitającej dopiero niewątpliwej urodzie
i wyrazie twarzy sygnalizującym głęboką pogardę dla otaczającej osobę rzeczy-
wistości i skłonność do drażliwości. Obok szedł około dziesięcioletni chłopiec,
to jego właśnie widział Elryk na schodach, oczy miał czarne i czujne jak u łasi-
cy, twarz podłużną, szczupłą oraz jasne włosy zwijające się w ciasne kędziory.
Ruchliwe palce i żywa mimika jeszcze bardziej upodabniały go do węszącego
gryzonia. Gdy zaś się uśmiechnął, chcąc wyrazić Róży wdzięczność za taki gest,
65
ukazały się drobne, ostre zęby.
Ujrzysz dzień zwieńczenia swej wędrówki, pani powiedział. %7łycie
twoje odmieni się jeszcze, chyba że Chaos uczyni tę prognozę nieaktualną. Jest
taka droga pomiędzy światami, która wiedzie do miejsca lepszego niż to, które
przemierzamy. Musisz wstąpić na Szlak Nieskończoności, pani, patrząc jego kre-
su, a wówczas znajdziesz rozwiązanie dla twych problemów.
Zamiast zdumieć się lub przestraszyć, słysząc te słowa Róża uśmiechnęła się
tylko i pochyliła, by go ucałować.
Wszyscy jesteście jasnowidzami?
To specjalność rodziny Phattów odparł Fallogard z niejaką godnością.
Zawsze potrafiliśmy czytać z kart, przenikać mgłę kryształów, przewidywać
przyszłość, na ile to jest możliwe, oczywiście. Dlatego też nie byliśmy szczegól-
nie strapieni, gdy wyszło, że musimy przyłączyć się do Cyganów. Okazało się
jednak, że oni nie znają prawdziwego jasnowidzenia, ograniczają się jedynie do
sztuczek, które dobre są, gdy trzeba rozbawić gawiedz na jarmarku czy wpłynąć
na czyjeś zachowanie. Niegdyś ich jasnowidze byli wzorem dla wszystkich, ale
Cyganie skarleli w tym bezsensownym marszu dookoła świata i prawdziwe ta-
lenty zaginęły. Zostały poświęcone dla obecnego bezpieczeństwa i skostnienia. . .
W końcu doszło i do tego, że i nasze umiejętności stały się dla nich bezużytecz-
ne. . . Westchnął i podrapał się raptownie tu i ówdzie, poprawiając guziki, pę-
telki i tasiemki, jakby dopiero teraz zorientował się w nieładzie swego ubioru.
I co mamy uczynić? Spieszeni, szybko trafimy do kieratu na samym dole jakiejś
platformy.
Możemy połączyć nasze siły powiedziała Róża, a Elryk spojrzał na nią
zdumiony. Dość mamy siły, by pomóc wam w walce z niesprawiedliwością
Państwa Cygańskiego. Wy zaś jesteście w stanie ułatwić nam nasze poszukiwania
trzech sióstr. Być może jest teraz z nimi ktoś jeszcze, mężczyzna w zbroi, rycerz
nigdy nie ukazujący oblicza.
W tej sprawie musimy zwrócić się do mojej matki powiedział obojęt-
nie Fallogard, rozważywszy przez chwilę słowa Róży. I do mojej siostrzenicy.
Charion odziedziczyła po babce wszystkie jej zdolności, chociaż musi się jeszcze
sporo nauczyć. . .
Dziewczyna spojrzała nań ostro, jednak bez złości. Wyraznie pochlebiło jej
takie porównanie.
Jednak najlepszy z nas wszystkich jest mój syn, Koropith stwierdził
Fallogard z dumą, wskazując na chłopca, który wpatrywał się w ojca z lekkim
rozbawieniem, wyrozumiałością i wyrazną sympatią. Nigdy żaden Phatt nie
został jeszcze obdarowany typowymi dla nas zdolnościami w takim stopniu, jak
on. Jego umysł jest wprost niezwykły!
A zatem trzeba nam szybko dojść do porozumienia powiedziała Róża.
Nadeszła pora, by poszukać tej szczególnej drogi pomiędzy światami. Czy
66
będziecie mogli nas tam poprowadzić, jeśli was uwolnimy?
Wiem tyle, że jesteśmy w stanie to uczynić odparł Fallogard Phatt.
Z chęcią zrobimy, co tylko w naszej mocy. Chłopiec zna takie ścieżki przez wy-
miary, o których nawet plotki nie napomykają. Dziewczyna zaś potrafi wyszu-
kiwać konkretne plany multiwersum. To dziecko jest jak czystej krwi ogar, jak
terier, jak spaniel. . .
Przerywając ten kynologiczny wywód, Wheldrake wyciągnął z jednej z we-
wnętrznych kieszeni płaszcza jakąś książkę i uśmiechnął się radośnie.
No proszę! Pamiętałem, że mam to gdzieś tutaj!
Spojrzeli na niego, oczekując uprzejmie dalszych wyjaśnień, poeta tymczasem
sięgnął ponownie do kieszeni, dobywając całą garść otrzymanych najwyrazniej
niedawno pieniędzy. Wcisnął je w dłonie zaskoczonego chłopca.
Dalej, panie Koropith, idzże teraz ze swoim kuzynem na targ! Dam wam
listę tego, co potrzebne. Urządzimy sobie wieczorem ucztę, by mieć siły stawić
czoło nowym przygodom! Skoro znalazłem już panią Beeton powiedział, wy-
machując szkarłatną książeczką to myślę, że macie u mnie taką kolację, jakiej
od dwunastu miesięcy przynajmniej nie kosztowaliście!
Rozdział 5
Dyskusja z jasnowidzami o naturze multiwersum etc., etc.
Dramatyczna ucieczka.
Urozmaicona recytacją całkiem udanych sonetów wystawna uczta dobiegła
końca i nawet Elrykowi udało się zapomnieć na parę chwil o oczekującym go
w martwym mieście duchu ojca.
Od wielu pokoleń żyjemy nie z czego innego, ale właśnie z wykorzystywa-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]