[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głosem, wodząc oczami po pokoju.
Przyciągnął ją do siebie. Początkowo opierała się,
zaskoczona, lecz po chwili uległa. Przechylił jej głowę
i pocałował delikatnie w usta. Chciał się wycofać, ale nie
pozwoliła mu na to. Pocałował ją znowu, tym razem
rozdzielając jej wargi koniuszkiem języka.
Nieśmiało dotknęła jego języka swoim. Poczuł, jak
krew spływa mu do krocza. Co on do diabła wyprawia?
Nie może... nie z Giną... i nie w takim miejscu...
Znów znalazła jego język i coś w jej nieporadnych
staraniach sprawiło, że jego postanowienie osłabło.
W końcu, jeden pocałunek nikomu nie zaszkodzi. Ujął jej
twarz w dłonie i pocałował tak mocno, że nie mogła już
wątpić, jak bardzo jej pożąda. Kończyć ten pocałunek było
nie do zniesienia. Wycofał się resztką woli.
Teraz... powiedział, łapiąc oddech. Możemy już
iść.
Powoli otworzyła oczy i zamrugała.
Ale, Michael...
Położył jej palec na ustach, wyjął z ręki foliową
paczuszkę i rzucił ją z powrotem na stolik. Nie widział
nawet dokładnie, czy trafił na miejsce. Nie oglądał się za
siebie. Wyprowadził ją z pokoju na korytarz, nie czekając,
aż zrobi coś naprawdę głupiego.
Gdy tylko zeszli na parter, jak spod ziemi pojawił się
Darin, podając im dwa kieliszki szampana.
Mam nadzieję, że miło spędziliście czas.
Nie, dziękuję Mike podziękował za alkohol i z za-
skoczeniem zobaczył, jak Gina bierze kieliszek.
Powąchała zawartość kieliszka, ale jej nie wypiła.
Czy mogę podać coś jeszcze? Darin przywołał
gestem kelnerkę. Mamy doskonałą, dwunastoletnią
szkocką albo koniak, jeśli pan woli.
Mike zabrał Ginie szampana i zaczął rozglądać się za
miejscem, gdzie mógłby go odstawić. Kelnerka podsunęła
mu tacę i odstawił kieliszek.
Właściwie już wychodzimy, dziękuję.
Darin spojrzał na niego zdziwiony.
Tak szybko? Prawdziwa zabawa zacznie się naj-
wcześniej za godzinę.
Jaka zabawa? spytała Gina, otwierając szeroko
oczy.
Mike chwycił ją za rękę.
Myślę, że mieliśmy dziś dość atrakcji jak na jeden
dzień.
Szkoda, że tak się spieszycie. Darin uśmiechnął się
i klasnął w dłonie. W takim razie została nam jeszcze
tylko jedna sprawa.
To znaczy?
Rachunek.
Oczywiście, ten szampan, który wzięła Gina. Drink
za dwadzieścia dolarów. Nie ma sprawy. Mike z przyje-
mnością zapłaciłby pięćdziesiąt, żeby tylko jak najszyb-
ciej stąd wyjść. Wyciągnął portfel i wyjął kilka bank-
notów.
Ile?
Zastanówmy się. Byliście tu krócej niż godzinę...
Darin zastanowił się przez chwilę Więc dam wam
zniżkę. Wystarczy trzysta.
Mike owi opadła szczęka.
Dolarów?
Darin przytaknął, niezmiennie się uśmiechając.
Za jednego drinka?
Mężczyzna skrzywił się.
To było na koszt firmy.
Cholera! Nie miał przy sobie tyle pieniędzy. Może sto
dwadzieścia, nie więcej.
Za co, do cholery, mam płacić trzysta dolarów?
Darin wskazał małą tabliczkę wiszącą przy drzwiach.
Ten protekcjonalny gest strasznie Mike a wkurzył.
Zgodnie z regulaminem, opłata za wejście na górę
zaczyna się od dwustu dolarów. Proszę sprawdzić cennik,
jeśli pan chce. I tak idę wam na rękę.
Ale my nic nie robiliśmy. Chcieliśmy tylko obejrzeć.
Darin wzruszył ramionami, promienny uśmiech za-
czął znikać z jego twarzy.
Ja tylko pilnuję, żeby wszystko przebiegało zgodnie
z zasadami.
Dalsza rozmowa nie miała sensu. Mike wyciągnął
z portfela kartę American Express.
Proszę.
Przykro mi, nie przyjmujemy kart kredytowych.
Darin ponownie wskazał na tabliczkę.
Mike zaklął pod nosem.
Nie mam przy sobie tyle gotówki.
W takim razie mamy problem.
Ja mam trochę pieniędzy. Gina sięgnęła do
torebki, wyciągając trzy banknoty dwudziestodolaro-
we.
Darin spojrzał na Mike a.
Wciąż mamy problem.
Pan chyba żartuje. Dwieście dolarów za nic to
jeszcze za mało?
Mężczyzna wzruszył ramionami, ale nie był to prze-
praszający gest.
To nie ja ustalam regulamin klubu.
Mike zaczynał tracić cierpliwość.
Zdaje się, że będziesz musiał podjąć odpowiedzialną
decyzję, koleś. Nie mamy więcej gotówki.
Darin patrzył to na Ginę, to na Mike a, marszcząc
w zamyśleniu brwi.
Nie masz żadnego innego pomysłu?
Nie.
Olbrzym odwrócił się do barmana.
Larry, dzwoń po policję.
Rozdział ósmy
Gina wyrzuciła z siebie potok gniewnych włoskich
słów. Potem dodała po angielsku:
Chcecie wołać policję do takiej błahej sprawy?
W takim wielkim mieście mają chyba ważniejsze rzeczy
do roboty?!
Darin był równie zaskoczony jej wybuchem, jak Mike.
Zawahał się, a potem odparł:
Skoro dwieście dolarów to taka drobnostka, to
kopsnij je tu.
Gina zmarszczyła brwi, najwyrazniej nie rozumiejąc,
o czym mówi.
Może doniosę resztę pieniędzy za godzinę? Chole-
ra, teraz żałował, że nie miał karty bankomatowej.
Zawsze się przed tym wzbraniał, obawiając się, że prze-
stanie wtedy kontrolować wydatki.
Mam ci uwierzyć, że to zrobisz?
Gina żachnęła się.
Uważasz, że kłamiemy?
Darin zaśmiał się.
Coś w tym rodzaju.
Barman krzyknął do niego:
Co mam robić, szefie?
Wszystko zależy od tych dobrych ludzi. Uśmiech
Darina naprawdę zaczynał działać Mike owi na nerwy.
Nie mamy wielu możliwości zaczął Mike. Albo
pozwolisz nam donieść resztę pieniędzy pózniej, albo
dzwoń po policję.
Nie. Gina wyciągnęła pieniądze z ręki Mike a
i wcisnęła je Darinowi razem z dwoma dwudziestkami.
Trzecią zatrzymała. Tego potrzebujemy na taksówkę.
Bierzcie pieniądze i ten pierścionek. Zciągnęła z palca
mały pierścionek z brylantem.
Gina, nie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]