[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gorow znalazł się w potrzasku. Jeżeli natychmiast nie zanurzy łodzi, dojdzie
do kolizji z dryfującą wyspą. Jednak jeśli zejdą pod wodę przed stwierdzeniem
rozmiarów uszkodzenia, może się okazać, że już nigdy nie będą w stanie wypły-
nąć na powierzchnię. Po prostu nie mieli już czasu, aby obrócić okręt i odpły-
nąć na wschód lub zachód góra lodowa nacierała na nich bokiem, w związ-
ku z czym rozciągała się na obszarze ponad ośmiuset metrów. Podmorski prąd
o prędkości dziewięciu węzłów, zaczynający się na głębokości stu dziesięciu me-
trów, nie będzie w stanie odwrócić w ich kierunku węższego brzegu lodowej bryły
w ciągu najbliższych kilku minut i Gorow nie zdoła oddalić się poza obręb jej kra-
wędzi, zanim do nich dotrze.
Złożył do góry poziome uchwyty peryskopu, który schował się w hydraulicz-
nej tulei.
Czterysta dwadzieścia metrów; odległość wciąż się zmniejsza zakomu-
nikował operator radaru.
Schodzimy pod wodę! zarządził Gorow, jeszcze w trakcie, gdy zdawano
pierwsze raporty dotyczące uszkodzenia. Schodzimy pod wodę!
Na całym okręcie rozległ się sygnał informujący o zanurzeniu. Równocześnie
z nim rozbrzmiewał dzwonek alarmowy ostrzegający przed niebezpieczeństwem
kolizji.
Zejdziemy pod lód, zanim w nas uderzy powiedział Gorow. %7łuków
zbladł. Przecież on musi sięgać co najmniej dwieście metrów poniżej linii wo-
dy!
Wiem przyznał Gorow; jego serce łomotało, czuł suchość w gardle.
Nie jestem pewien, czy nam się uda.
Wściekły wicher nieustępliwie atakował stalowe baraki. W ich ścianach
zgrzytały nity. O dwa niewielkie okna z potrójnymi szybami uderzały lodowe
167
szpilki, wydając dzwięk, jakby stukały w nie palce tysięcy chcących wejść do
środka nieboszczyków. Ponad polarnymi domkami przewalały się z hukiem i ję-
kiem potężne rzeki mroznego powietrza.
Gunvald nie znalazł w magazynie nic interesującego, pomimo przeszukania
szafek należących do Franza Fischera i George a Lina. Jeśli któryś z nich miał
mordercze zapędy albo w jakikolwiek sposób odbiegał psychicznie od normy, nie
można było tego stwierdzić na podstawie jego osobistych rzeczy.
Gunvald przeszedł do szafki Pete a Johnsona.
Gorow wiedział, że inne narody postrzegały Rosjan jako mrocznych, smut-
nych, zdecydowanie ponurych ludzi. Oczywiście, pominąwszy historyczną ten-
dencję do narzucania sobie okrutnych władców i przyjmowania wypaczonych
ideologii, ów stereotyp był równie pozbawiony prawdy, jak każdy inny. Rosja-
nie śmiali się, bawili, kochali, pili i wygłupiali się dla żartu jak wszyscy inni
ludzie. Większość studentów zachodnich uniwersytetów czytała Fiodora Dosto-
jewskiego i próbowała przebrnąć przez Tołstoja, i na podstawie tych kilku dzieł
literackich formowali oni swoje opinie o współczesnych Rosjanach. Gdyby jed-
nak w tej chwili na pokładzie Ilji Pogodina znalazło się kilku obcokrajowców,
zobaczyliby dokładnie takich Rosjan, jakich kreują stereotypowe wyobrażenia:
mężczyzni o pochmurnych twarzach, zmarszczonych brwiach i czołach, wszyscy
przygarbieni w głębokim szacunku dla wyroków przeznaczenia.
Złożono pełne raporty na temat uszkodzeń: nie znaleziono żadnych wgłę-
bień w poszyciu statku, nie zauważono przecieku. Wstrząs wystąpił najmocniej
w przedniej części kadłuba i najdotkliwiej odczuli go marynarze pracujący w po-
mieszczeniu torpedowym, dwa poziomy poniżej centrum dowodzenia. Chociaż
tablice z kontrolkami bezpieczeństwa nie wskazywały na występowanie jakiegoś
bezpośredniego zagrożenia, jednak najwyrazniej na zewnętrznym poszyciu kadłu-
ba wystąpiły pewne uszkodzenia zaraz na rufie i z prawej strony dziobu, obok
sterów zanurzenia, które same wydawały się nietknięte.
O ile nastąpiło zadrapanie zewnętrznego poszycia, lub jeśli zostało ono tylko
nieznacznie wygięte, wówczas łódz przetrwa. Jeżeli jednak kadłub został choć-
by w niewielkim stopniu zgnieciony lub, co gorsza, wykrzywiony w poprzek li-
nii spojenia, mogło to oznaczać, że nie przeżyją zanurzenia na większą głębo-
kość. Zniszczone fragmenty nie oparłyby się ciśnieniu w takim samym stopniu,
jak pozostała część poszycia, co doprowadziłoby do powstania silnych naprężeń,
których łódz mogła nie wytrzymać i implodować, pogrążając się bezpowrotnie
w oceanicznej głębi.
Głos młodego oficera był donośny i pomimo okoliczności opanowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]