[ Pobierz całość w formacie PDF ]

. - Czyżby?
Zacisnął szczęki, jakby broniąc się przed utratą
panowania nad sobÄ….
- Kocham ciÄ™, Charlotte, kocham od chwili,
kiedy cię zobaczyłem, chociaż próbowałem sobie
wmówić, że nie wierzę w miłość.
- A teraz nagle wierzysz? Bardzo wygodnie,
gdy postanowiłam wrócić do domu - spróbowała
sarkazmu, ale bez większego przekonania, bo jego
słowa brzmiały bardzo szczerze.
- Miłość nie jest wygodna. Wiele się o niej
nauczyłem podczas tygodni spędzonych z tobą.
Miłość to ból, głód, wszechogarniające pragnienie.
Próbowałem sobie wmówić, że nie różnisz się od
innych kobiet. W sercu wiedziaÅ‚em, że to niepraw­
da, ale nie chciaÅ‚em siÄ™ do tego przyznać. - Delikat­
nie odsunął kosmyk włosów z jej twarzy. - Wczoraj
rozmawiaÅ‚aÅ› ze mnÄ… jakoÅ› inaczej, byÅ‚aÅ› taka dale­
ka, a kiedy odłożyłaś słuchawkę, przestraszyłem
się, ale nawet wtedy nie byłem gotów przyznać, że
cię kocham, bo nie do końca rozumiałem, co to
308 JACQUELINE BAIRD
znaczy. - Zcisnął jej dłoń tak mocno, że o mało nie
krzyknęła. - Ale kiedy zobaczyłem otwartą bramę
i pusty dom, wyobraziłem sobie coś strasznego.
Myślałem, że odeszłaś albo zostałaś porwana, i to
były najgorsze chwile w moim życiu. A potem,
kiedy zobaczyłem cię na klifie, zrozumiałem, że
może być jeszcze gorzej.
ByÅ‚ blady, ale wydawaÅ‚ siÄ™ opanowany. Widzia­
ła, że jest prawdziwie przejęty, ale dlaczego nie
miałby być? W końcu nosiła jego dziecko.
Wzruszyła ramionami.
- Pewno ci ulżyło, że nie zostałam porwana.
Pomyśl, jaki musiałby być okup - dodała złośliwie.
Patrzył na nią w milczeniu.
- Aż tak zle o mnie myślisz? W takim razie
możesz wyjechać, kiedy chcesz. Nie mam już
nic więcej do powiedzenia. - Odwrócił się, żeby
wyjść.
Znów to robił, znów ją opuszczał. Ale tym razem
było gorzej, bo przecież powiedział, że ją kocha.
- A ty! - krzyknęła. - Ty myślałeś tak zle
o mnie, pamiętasz?! No to teraz role się odwróciły!
Spojrzał na nią wzrokiem twardym jak stal.
- Ja tego nigdy nie powiedziałem, ty tak.
- Ale tak myślałeś - rzuciła, a on nie zaprzeczył.
- WiÄ™c pozwól sobie wyjaÅ›nić, panie najmÄ…drzej­
szy, że cały zysk ze sprzedaży obrazów ojca został
przeznaczony dla ofiar trzęsień ziemi. Za zgodą
Jess, jedynej z kochanek ojca, którą miałam moż-
CÓRKA ARTYSTY 309
liwość poznać i z którą miałam kontakt. A co do
odmowy spotkania z twoją siostrą, to był pomysł
mojego ojca. Nakryłam go raz z Jess i potem już
bardzo dbał, żeby to się nie powtórzyło. A ty jesteś
taki sam jak on, więc cieszę się, że wyjeżdżam.
NienawidzÄ™ ciÄ™.
Charlotte opadła z powrotem na poduszki, jakby
ten wybuch wyczerpał ją zupełnie. Opiekuńczym
gestem objęła dłońmi brzuch i zamrugała, starając
się powstrzymać łzy.
Przez kilka sekund Jake patrzył na nią w szoku.
Miała rację, wszystko, co powiedziała, było prawdą.
Do tego byÅ‚ też tchórzem, bo nigdy jej nie powie­
dział, co do niej czuje, chociaż omal się nie zabiła.
Zobaczył jej gest i łzy, które próbowała ukryć.
Zawrócił i usiadł na łóżku.
- Wciąż tu jesteś? - bezskutecznie próbowała
być sarkastyczna.
- Nigdzie się nie wybieram. - Wziął ją w objęcia.
- No to ja pójdę. - Wzmocnił uścisk, a ona była
zbyt wyczerpana, by z nim wałczyć.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Zamknął jej usta
pocaÅ‚unkiem. - Masz racjÄ™. Jestem taki, jak powie­
działaś, ale kocham cię, Charlotte. Nie jestem w tym
zbyt dobry, bo nigdy wcześniej nikogo nie kochałem.
- Delikatnie ucałował jej oczy. -Nie mogę znieść, że
płaczesz, nie mogę znieść, że tak cię zraniłem. Ale tak
bardzo cię kocham i nie mogę pozwolić ci wyjechać.
Mogła tylko na niego patrzeć. Nie wątpiła w jego
310 JACQUELINE BAIRD
uczucie. WidziaÅ‚a je w gÅ‚Ä™bi ciemnych oczu, sÅ‚ysza­
Å‚a determinacjÄ™ w jego glosie, wyczuwaÅ‚a w delikat­
nym dotyku, kiedy ocieraÅ‚ jej Å‚zy z policzka i wsu­
wał niesforny kosmyk włosów za ucho.
Nadzieja i radość zapÅ‚onęły w jej sercu, a niebie­
skie oczy zatonęły w czarnych.
- Kocham w tobie wszystko - wymruczaÅ‚ miÄ™k­
ko. - Chociaż przyznam, że nigdy żadna kobieta nie
przysporzyła mi tylu rozterek i nie zraniła mnie tak
głęboko.
- Zraniłam cię? Myślałam, że to niemożliwe.
- Dopiero teraz dostrzegła bezbronność w ciemnych
oczach i zrobiło jej się przykro.
- To całkiem nietrudne, zapewniam cię. - U-
śmiechnął się blado. - Pragnąłem cię tak bardzo.
Kiedy w dniu naszego ślubu Dave opowiadał mi
o tobie, było mi wstyd, że tego nie wiedziałem.
Obserwowałem cię, taką dzielną i piękną, i wydawało
mi się, że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.
A w naszą noc poślubną tęskniłem do ciebie i nie
mogłem uwierzyć, kiedy wspomniałaś Annę i tamten
obraz. Zabiłbym wtedy Diega, gdyby tam był, za to,
że ci o tym przypomniał. Wtedy już od dawna nie
myślałem o zemście, szybko zrozumiałem, że to była
głupota. I za nic nie chciałem zepsuć tych chwil,
chociaż nie umiałem tego wyrazić słowami.
- Rewelacje Diega byÅ‚y dla mnie szokiem - wy­
znała Charlotte, gładząc go po głowie.
- Nie tak bardzo jak dla mnie, kiedy wspomnia-
CÓRKA ARTYSTY
311
łaś o tym w chwili, gdy po raz pierwszy trzymałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl