[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Laponka Lina. Czy właśnie to chciała jej przekazać, mówiąc, że spotka ją wiele złego?
Lensman wstał i uścisnął jej rękę.
- Bardzo dziękuję - powiedział. Następnie wyciągnął dłoń do Jensa i również jemu podziękował. -
Natychmiast udam się do Steffena i z nim porozmawiam - obiecał i wyszedł.
Pozostawił za sobą dziwną ciszę i zapach kawy.
Nieco pózniej Elizabeth poprosiła wszystkich domowników, żeby zebrali się w kuchni. %7łona
lensmana również zeszła, zaspana i niezbyt rozmowna. Elizabeth zaproponowała zebranym, żeby
usiedli, ale sama stała.
165
Jens stanął nieopodal na rozstawionych nogach i oparł się o blat stołu, gotów ją wspomóc.
- We wsi krążą plotki na mój temat - zaczęła i zauważyła, że żona lensmana jakby zapadła się głębiej
w krzesło, na którym siedziała.
- Jakie plotki? - spytała Helenę.
- Ludzi mówią, że zadaję się z innymi mężczyznami. Helenę zaczęła się krztusić ze śmiechu, ale Lars
dał jej mocnego kuksańca w bok.
- Przepraszam - mruknęła i na powrót spoważniała.
- Te brednie rozpowiada Steffen - wyjaśniła Elizabeth i utkwiła spojrzenie w lensmanowej. Tamta
widocznie się speszyła, bo odwróciła wzrok.
- Steffen? - zagrzmiał Lars, zaciskając pięść.
- Tak. I w związku z tym lensman pojechał właśnie do niego, by przeprowadzić z nim rozmowę.
Mówię to wam nie tylko dlatego, żebyście poznali prawdę, lecz również dlatego, byście nie próbowali
załatwiać porachunków ze Steffenem na własną rękę. Sami sobie poradzimy. - Powiodła wzrokiem po
zebranych. - No, to możecie wracać do pracy. Chwyciła swój fartuch, który leżał na blacie, i odwróciła
się plecami. Słyszała za sobą odgłos odsuwanych krzeseł i oddalających się kroków.
Co za ulga, pomyślała i uśmiechnęła się do Jensa.
- No, mamy to już za sobą - rzuciła lekko.
- Jesteś zmęczona?
- Trochę.
Pozwoliła, żeby ją objął. Czuła, że należy jej się nieco tego ciepła, które od niego biło i dodawało jej
sił. Szła po wodę, kiedy na dziedziniec wjeżdżał lensman. Postawiła puste wiadra na ziemi i wyszła
mu na spotkanie.
- Rozmawiałeś z nim? - spytała i chwyciła konia za lejce. Urzędnik skinął głową i wysiadł z wozu.,
- Tak, odbyliśmy długą rozmowę i zrozumiał pówagę sytuacji. Ręczę, że nie będzie cię więcej nękał.
166
- Co powiedział?
Lensman położył rękę na końskim grzbiecie.
- Tego nie mogę powtórzyć. Rozumiesz, tajemnica zawodowa.
Stłumiła westchnienie.
- No tak. Trudno. Ale na pewno nie będzie mnie więcej dręczył?
- Nie, gwarantuję.
Miała ochotę zapytać, skąd lensman może mieć taką pewność, ale zrezygnowała. Pewnie i tak by jej
nie odpowiedział. Musiała się więc zadowolić tym, co usłyszała.
- I naturalnie Steffen postara się, żeby prawda obiegła wieś równie szybko jak tamto kłamstwo - dodał
lensman. - A ja mu w tym pomogę. Przynajmniej tyle mogę zrobić.
- Dziękuję - odparła. Chwyciła wiadra i poszła nad rzekę.
Helenę i Arnolda wzięły dzieci do lasu na jagody. Lars i Jens mieli przejrzeć narzędzia przed
sianokosami. Lensman z żoną wyjechali. Elizabeth zamierzała skorzystać z ciszy, która zapanowała w
domu. Wyjęła książkę z biblioteczki, żeby poczytać. Usiadła w fotelu, położyła nogi na stołku,
postawiła obok na stoliku duży kubek z herbatą, oparła się wygodnie i rozejrzała dokoła. I wtedy
usłyszała pukanie do drzwi. W pierwszym odruchu chciała zawołać na Arnoldę, ale przypomniała
sobie, że jest sama, i niechętnie wstała.
- Steffen! - Jego widok był jak policzek. - Czego chcesz?
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedział z naciskiem.
- Nie mamy o czym mówić - odparła i chciała zatrzasnąć drzwi, ale ją powstrzymał.
- Proszę. Tylko kilka minut. Nawet na schodach przed domem, jeśli chcesz. Nie muszę wchodzić do
środka. Elizabeth zawahała się, następnie skinęła głową i skrzyżowała ręce na piersi.
- Dobrze, ale streszczaj się, mam mało czasu.
- Był u mnie lensman - zaczął.
162
- Wiem o tym.
- Wstyd mi. - Popatrzył na nią błagalnie. - Naprawdę, bardzo się wstydzę swojego postępowania
zarówno wobec ciebie, jak i twoich bliskich z Heimly. Zrobiłbym wszystko, żeby naprawić wam
wyrządzone krzywdy - zapewnił skruszony, obracając w palcach guzik kurtki. -Nie proszę o
wybaczenie. Ani o zrozumienie. Wcale.
- Dlaczego więc przyszedłeś? - spytała, udając bardziej surową, niż naprawdę była. W oczach Steffena
nie dostrzegła śladu zła. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, jakby patrzyła w brązowe oczy Kristiana.
Byli przyrodnimi braćmi, tak podobnymi do siebie, że aż ściskało w dołku.
- Tylko po to, żeby powiedzieć, jak bardzo mi przykro. Może będzie wam z tym lżej i pozwoli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]