[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uśmiechnęła się rozbawiona.
- Phil, jestem prawniczką. To mój wymarzony zawód.
- Czemu?
To pytanie zbiło ją z tropu. Przez chwilę wpatrywała się w niego
milcząco.
- Bo prawo mnie fascynuje - odparła w końcu. -Bo je szanuję.
Bo pochlebiam sobie, że odgrywam pewną rolę w tym, aby
sprawiedliwości zawsze stawało się zadość. Ciężko pracowałam, żeby
dostać się na Harvard, a odkąd go skończyłam, pracuję jeszcze ciężej.
To dla mnie bardzo ważne.
- Mimo to na pół roku zrezygnowałaś z zawodu.
- Nie całkiem. - Zmarszczyła czoło. - Zrobiłam, co musiałam, ale
po moim powrocie nie zabraknie spraw do poprowadzenia.
- Chciałbym cię zobaczyć w sali sądowej - powiedział
półgłosem, patrząc, jak oczy jej błyszczą w blasku świec. - Założę się,
że jesteś fantastyczna.
- Wyjątkowa - przyznała i uśmiechnęła się do niego. - Asystent
prokuratora okręgowego szczerze mnie nienawidzi. A ty? Czemu
wolałeś reżyserować niż grać?
- Aktorstwo nigdy mnie nie kręciło. - Phil pomyślał, że mógłby
na nią patrzeć bez końca, wdychać zapach jej perfum, wsłuchiwać się
97
RS
w jej kojący głos. - I chyba zawsze wolałem wydawać rozkazy, niż je
wykonywać. Reżyser może zmienić całą scenę, nastrój, ustala tempo,
w jakim toczy się akcja. Aktor ma tylko swoją rolę, choćby i
najbardziej skomplikowaną.
- Rodziców nie obsadziłeś w żadnym ze swoich filmów -
zauważyła.
Kiedy się uśmiechnął, przyłapała się na tym, że chce dotknąć
jego twarzy.
- Nie. - Dolał sobie wina. - Chociaż media oszalałyby ze
szczęścia, nie sądzisz? Cała nasza trójka pracująca przy jednym
filmie. Rodzice rozwiedli się ćwierć wieku temu, ale kolorowe pisma
wciąż za nimi szaleją.
- Mógłbyś nakręcić dwa filmy.
- To prawda. Gdyby trafiły się odpowiednie scenariusze... -
Nagle potrząsnął głową. - Zastanawiałem się nad tym, nawet miałem
dwie propozycje, ale nie jestem pewny, czy to dobry pomysł.
Niecodzienna z nich para. - Uśmiechnął się krzywo. - Oboje z
temperamentem, wybuchowi, a przy tym najlepsi aktorzy dramatyczni
ostatnich pięćdziesięciu lat.
- Zawsze ich podziwiałam - wyznała Tory. - Najbardziej kiedy
grywali razem. Aż iskrzyło między nimi na ekranie.
- Poza nim też - odparł półgłosem Phil. - Zawsze mnie
zdumiewa, jak wytrzymali ze sobą niemal dziesięć lat. Ich
wcześniejsze małżeństwa miały znacznie krótszy żywot. Problem
polegał na tym, że nieustannie ze sobą rywalizowali. Do filmów
98
RS
wnosiło to emocje, za to w domu rodziło kłopoty. Trudno z kimś żyć,
bojąc się, że ten ktoś okaże się odrobinę lepszy.
- Są ci bardzo bliscy, prawda? To widać.
- Bardzo, ale im nie dowierzam. Oboje potrafią być straszni. Nie
raz i nie dwa doprowadzili przy kolacji jakiegoś biednego producenta
do płaczu. Mój ojciec wcielał się w każdą graną przez siebie postać.
Kiedy grał psychotycznego furiata, bałem się wejść do łazienki.
-  Obsesja". Tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty siódmy -
powiedziała z uznaniem Tory.
- Brawo. Jesteś fanką moich rodziców?
- No pewnie. Po raz pierwszy pocałował mnie chłopak, kiedy
oglądałam Marshalla Kincaida w  Podróży bez końca". Ten film
zapamiętałam na dłużej.
- Kiedy on powstawał, ty łapałaś równowagę na nocniku -
zażartował.
- A wiesz, co to jest powtórka? W nocy często puszczają stare
filmy.
- O tej porze młode dziewczęta już dawno powinny być w
łóżkach.
Tłumiąc śmiech, podparła twarz dłońmi.
- A młodzi chłopcy?
- Rzadziej pakowaliby się wtedy w kłopoty - dokończył.
- Akurat. Jeśli pamięć mnie nie myli, ty rozpocząłeś podboje w
dość wczesnym wieku. Jak się nazywała ta aktoreczka, z którą
99
RS
widywano cię, kiedy miałeś szesnaście lat? Ona była po dwudziestce,
jeśli dobrze pamiętam...
- Może jeszcze wina? - Phil próbował zmienić temat.
- Potem była córka aktora komediowego. A może kabareciarza?
- Ona była dla mnie jak kuzynka.
- Czyżby? - Spojrzała na niego z powątpiewaniem. - Potem była
jedna tancerka... Ach tak: Nicki Clark.
- Fantastycznie się poruszała - odparł Phil, uśmiechając się
szeroko. - Mam wrażenie, że pilniej śledzisz moje... podboje niż ja
sam. Na studiach w każdej wolnej chwili wertowałaś czasopisma
filmowe?
- Moja współlokatorka miał kręćka na punkcie kina. Była na
teatrologii i miała specjalizację z aktorstwa. Czasem widuję ją w
reklamach. Potem poznałam kogoś z branży filmowej. Twoje
nazwisko często wymieniano na przyjęciach.
- Tego aktora, z którym się umawiałaś.
- Fenomenalna pamięć - stwierdziła nieco skrępowana. -
Zdumiewasz mnie.
- W moim fachu dobra pamięć to konieczność. Jak się nazywał?
Tory przez chwilę przyglądała się zawartości kieliszka.
- Chad Billings.
- Billings? - Niemile zaskoczony Phil zmarszczył czoło. -
Podrzędny aktorzyna i pasożyt. Nie sądziłem, że ktoś taki może być w
twoim guście.
100
RS
- Nie? - Popatrzyła mu prosto w oczy. - Był zabawny i... można
się było dużo przy nim nauczyć.
- Czego? Jak zdradzać żonę?
Wzruszyła ramionami.
- Jeśli patrzysz na branżę jego oczami, to aż dziwię się, że nie
postawiłaś blokad drogowych, żeby uniemożliwić nam przyjazd do
miasteczka.
- Przemknęło mi to przez myśl - zażartowała i uśmiechnęła się.
Jednak Phil wciąż przyglądał jej się ze zmarszczonym czołem.
- Skrzywdził cię? - spytał tylko.
- Nie - odparła zaskoczona. - Chociaż pewnie skrzywdziłby,
gdybym na to pozwoliła. Prowadziłam w Los Angeles jedną sprawę.
- Czemu masz biuro akurat w Albuquerque? - zastanawiał się
głośno Phil. - Lou nie może się ciebie nachwalić, a na nim trudno
zrobić wrażenie. Powinnaś pracować w Nowym Jorku, mieć piękne
biuro w szklanym wieżowcu, skórzane meble...
- Nie znoszę korków - odparła, patrząc, jak wino wiruje w
kieliszku. - I pośpiechu.
- A Los Angeles?
- Nie gram w tenisa. Parsknął śmiechem.
- Umiesz człowieka rozbawić. A co robisz, kiedy nie stoisz na
straży prawa?
- Głównie to, na co mam ochotę. Sportu nie lubię, ale bardzo
lubię spać.
- Ale konno jezdzisz, sam widziałem.
101
RS
- To zupełnie co innego. - Wino poprawiło jej nastrój; nawet nie
zauważyła, że świece powoli się dopalają. - Jazda pomaga mi się
zrelaksować. Przestać myśleć.
- Czemu mieszkasz w hotelu, skoro masz dom pod miastem?
Odrobinę mocniej ścisnęła kieliszek.
- Tak jest wygodniej. A ty co robisz, kiedy akurat nie kręcisz
filmu?
- Czytam scenariusze. Oglądam filmy.
- Chadzasz na przyjęcia - dodała domyślnie Tory.
- To też. Tak wypada.
- Nie jest ci ciężko? %7łyć w wielkim mieście, gdzie jest tyle
obłudy...
Wstała i podeszła do okna. Podniosła roletę i zobaczyła, że
słońce zdążyło już zajść. Za horyzontem znikały ostatnie czerwone
promienie, niebo czerniało, pojawiały się pierwsze gwiazdy.
- Merle robi obchód - powiedziała nagle. - Znowu ma tę swoją
urzędową minę. Założę się, że marzy o karierze filmowej. Nie może
być nieustraszonym szeryfem z ubiegłego wieku, ale wystarczyłoby
mu, gdyby mógł go zagrać. - Rozległ się pisk hamulców. - O Boże,
znowu blizniaki! - westchnęła, patrząc, jak Merle zawraca i rusza w
kierunku samochodu braci Kramer, który zatrzymał się przed salonem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl