[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Margareta nie przestawała szlochać. Słowa Barda przeraziły ją bardziej, aniżeli przeobrażeni w
zwierzęta mężczyzni w izbie. Pojawienie się królewskich drużynników postrzegała jako cud boski i
upragniony ratunek. Jeśli opuszczą je nawet ludzie króla, to nie ma już żadnej nadziei.
- Uciekłyśmy ze strachu - łkała przerażona. - Lecz nie ze strachu przed zarazą. Nie chciałyśmy
porzucać chorych w potrzebie - dodała czym prędzej.
Bard czekał.
- Kłamałam! - szlochała odchodząca od zmysłów Margareta. - Zaraza nie dotarła jeszcze do Oslo ani
do Nonneseter, a pani Elin wcale nie umarła! Musiałam jednak coś wymyślić, żeby ukryć prawdę.
Bärd Å›ciskaÅ‚ jÄ… za ramiÄ™, przytrzymywaÅ‚ w żelaznym uÅ›cisku.
- A jaka jest ta prawda? - wysyczał. Przed oczami aż ciemno mu się zrobiło, gdy dotarło do niego, że
naprawdę został oszukany.
- Upiór dziecka...
Wypowiedziała to tak cicho, że słowa ledwie było słychać. Margareta była bliska śmierci ze strachu.
Gdy tylko słowa wydostały się spomiędzy jej warg, przerażona zasłoniła usta dłonią i byłaby się
osunęła na ziemię, gdyby Bard Erlingsson jej nie podtrzymał.
- Upiór dziecka? - powtórzył odrętwiały. - Co ty wygadujesz, kobieto? Czyżbyś zabiła dziecko?
- Nie... nie... nie...!
Margareta odskoczyła w tył, poszarzała na twarzy z przerażenia. Na czoło wystąpił jej zimny pot.
Czuła, jak cała krew odpływa jej z głowy. Przed oczami zawirowało.
- Zrobił to ten ogrodnik? - Bard zmuszał ją do utrzymywania wyprostowanej pozycji. Postanowił siłą
wydrzeć z niej prawdę.
- Nie! - dziko zaprotestowała Margareta. Obarczanie winą zmarłego napełniło ją jeszcze większym
przerażeniem. - Hermod bał się nawet bardziej niż my. Kiedy Lilja ochrzciła upiora...
- Lilja? - przerwaÅ‚ jej Bärd, spoglÄ…dajÄ…c na dziewczynÄ™ z niewiarÄ… i zdumieniem. - Lilja ochrzciÅ‚a
upiora? - podjÄ…Å‚ ochryple.
Rozszlochana Margareta mogła przyświadczyć jedynie skinieniem głowy.
W głowie Barda zrodziła się myśl zbyt bolesna, by mogła być prawdziwa. Wiedział przecież, iż
powszechnie wierzono, że dziecko zabite przez rodzoną matkę
wraca pod postacią upiora, by się na niej zemścić. I właśnie po to, by złagodzić zemstę dziecka, matka
na własną rękę dokonywała chrztu nad jego grobem.
Bärd nabraÅ‚ gÅ‚Ä™boko powietrza w pÅ‚uca. Kiedy siÄ™ odezwaÅ‚, gÅ‚os miaÅ‚ chÅ‚odny, trudny do poznania.
- Ochrzciła je, żeby się nie mściło? Margareta w milczeniu kiwnęła głową.
- A jego ojcem był Hermod? - spytał już ostrzej. Margareta jeszcze raz potwierdziła.
Bärd gwaÅ‚townie jÄ… puÅ›ciÅ‚.
- Idz do innych - rzekł twardo. A potem odwrócił się na pięcie i zniknął w ciemnościach.
Lilja widziała, jak Margareta wraca do izby, bo przez cały czas nie odrywała wzroku od drzwi. Pod-
czas nieobecności siostry i Barda musiała znosić najstraszniejsze udręki. Zazdrość piekła niczym rany
zadane nożem. Gdy jednak zobaczyła twarz Margarety, cała uraza, jaką żywiła wobec młodszej
siostry, natychmiast zniknęła. Nawet w tym pogrążonym w półmroku, dusznym, zadymionym
pomieszczeniu była w stanie zauważyć, że Margareta doświadczyła czegoś zupełnie innego niż
miłość.
Margareta wsunęła się na ławę i przytuliła do Lil-ji. Drżała na całym ciele, trzęsła się tak, że aż szczę-
kała zębami. Nim Lilja zdążyła spytać, wyszeptała w panicznym lęku:
- Wszystko mu opowiedziałam!
Lilja popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Chociaż wyraz twarzy Margarety świadczył o tym, że
dziewczyna mówi prawdę, to jednak siostra nie mogła w to uwierzyć.
- On mnie do tego zmusił - ciągnęła zrozpaczona
Margareta. - Powtarzał, że kłamiemy i że coś przed nimi ukrywamy. Gdybym tego nie wyznała, na
pewno by mnie zabił!
Lilja poczuła, że od środka mrozi ją chłód. Drużynnicy wszak mogli uwięzić Margaretę i doprowadzić
do skazania za zbrodnię, jakiej się dopuściła. Siostra znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie.
Spocona ze strachu Lilja uścisnęła rękę Margarety, czujnie rozglądając się dokoła. Większość
zbrojnych była zbyt pijana, by mogli się utrzymać na nogach. Niektórych pochłonęła gra w kości,
dwóch się biło, ten i ów zasnął na stole wśród jedzenia.
- Musimy się stąd wydostać - szepnęła ogarnięta strachem Lilja. - Zniknąć stąd, podczas gdy wciąż
jeszcze są otępiali po pijaństwie.
- Wydostać siÄ™ stÄ…d? - popatrzyÅ‚a na niÄ… przerażona Margareta. - Nie możemy! Bärd Erlingsson stoi
pod drzwiami. W dodatku nie możemy pobiec w ciemność w środku nocy, słyszałam w pobliżu wycie
wilków.
- Ale musimy - odszepnęla jej zdesperowana Lilja. -Nie wiesz, jaka jest kara za to, co zrobiłyśmy?
Znów rozejrzała się nerwowo dokoła, podniosła się wolnym ruchem i tak beztrosko, jak tylko było ją
na to stać, powiedziała:
- Muszę wyjść na chwilę. Będziesz mi towarzyszyć, Margareto?
Potem drżącymi dłońmi naciągnęła pelerynę i najspokojniej jak tylko potrafiła, skierowała się ku
drzwiom.
Margareta przez moment się wahała, w końcu niechętnie poszła za siostrą. W każdej chwili
spodziewały się, że ktoś je przywoła albo pójdzie za nimi, lecz hałas trwał nieprzerwanie taki sam jak
przedtem.
Lilja z drżącym sercem otworzyła drzwi, pociągnęła Margaretę za sobą, zmusiła się, by za nimi
zamknąć, a potem co sił w nogach rzuciła się w ciemność.
Przebiegły przez podwórze i miały już wyminąć stodołę, gdy nagle w blasku księżyca wyrosła przed
nimi jakaś potężna postać i mocno złapała Lilję za rękę.
- A więc siostrzyczki znów uciekają? - Głos Barda drżał z tłumionego wzburzenia.
Zrozpaczona Lilja popatrzyła na niego błagalnie.
- Tak bardzo was proszę, panie - rzekła, z trudem chwytając oddech. - Wiem, na jaką karą
zasłużyłyśmy naszym uczynkiem, ale tak was proszę, tak proszę, okażcie nam miłosierdzie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]