[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stała bez ruchu, serce jej szalało. Przestraszyła się, że zechce wtulić się w niego i objąć
mocno ramionami.
Kiedy w końcu podniósł głowę i, patrząc jej czule w oczy, postąpił krok do tyłu,
Phelix była bliska omdlenia. Uśmiechnęła się nieśmiało i szybko powiedziała:
- Dobranoc, Nathan.
Wyjął z jej dłoni klucz i otworzył drzwi.
- Dobranoc, Phelix.
Szybko weszła do pokoju i zamknęła drzwi. O Boże, ten cudowny delikatny poca-
łunek oszołomił ją!
Czuła się jak we śnie. Wieczór był cudowny. Zaczęła rozpamiętywać każdą jego
chwilę, kiedy zadzwonił telefon.
Nathan! Serce zabiło jej mocniej. Nie wiedziała, po co Nathan miałby do niej tele-
fonować, skoro dopiero się pożegnali, ale wzięła głęboki oddech i podniosła słuchawkę.
- Halo - powiedziała i poczuła, że spada na ziemię.
- Co to wszystko znaczy? - wrzeszczał ojciec.
Nie, nie! Nie chciała z nim rozmawiać. Wszystko zepsuł! Nie chciała, żeby opuści-
ło ją uczucie zachwytu, które nią zawładnęło.
- Dobry wieczór, ojcze - powiedziała z wystudiowanym spokojem.
- Nie w tym hotelu zrobiłem dla ciebie rezerwację! - krzyczał ojciec.
- Tu jest bardzo przyjemnie. Czy był jakiś powód, dla którego miałabym mieszkać
w innym hotelu? - zapytała niewinnym tonem.
- Próbowałem się z tobą skontaktować. Nikt nic nie wiedział i musiałem zadzwonić
do Rossa Dawsona - krzyczał, nawet nie udając, że nie wie o obecności Rossa.
- Dlaczego chciałeś się ze mną skontaktować?
- Nie muszę ci się tłumaczyć!
R
L
T
- Czy w domu wszystko w porządku?
- Nie! Grace złożyła wymówienie!
- Grace chce odejść? - zapytała wstrząśnięta.
- Już odeszła! Pokłóciliśmy się i powiedziałem jej, że nikt nie ośmiela się tak do
mnie mówić. I odeszła!
- Wyrzuciłeś ją?
- Nie, nie wyrzuciłem - ryknął. - Co ty tam robisz? Ross Dawson powiedział, że
odrzuciłaś jego zaproszenie na kolację. Dlaczego? Chyba nawet ty zauważasz pożytek z
kontaktów z klanem Dawsonów. Pewnie...
- Po prostu - przerwała, czując mdłości na myśl, że jej ojciec ma w głowie tylko
korzyści finansowe - jadłam kolację z kimś innym.
Natychmiast pożałowała swoich słów. To była prywatna sprawa między nią a Na-
thanem. Spędzili cudowny wieczór, ale ojciec postawił sobie za cel, żeby wszystko ze-
psuć.
- Z kim? - zapytał ostro, a ona powinna wiedzieć, że ojciec jej nie daruje.
Phelix nie zamierzała zniżać się do jego poziomu. Za żadne skarby nie chciała być
do niego podobna, nienawidziła oszustwa, którego się dopuścił osiem lat temu.
- Jeśli musisz wiedzieć, to z Nathanem Mallorym - powiedziała bez ogródek.
Zaniemówił, ale po chwili wrzasnął tak głośno, że przestraszyła się, że popękają jej
bębenki. Wybuch wulkanu był niczym w porównaniu z eksplozją jego wściekłości.
- Nathan Mallory w Davos! A ty byłaś z nim na kolacji! Lepiej trzymaj się od nie-
go z daleka! - grzmiał.
- A dlaczego, jeśli mogę wiedzieć?
- Nie można mu ufać!
Przyganiał kocioł garnkowi, pomyślała i poczuła złość, choć starała się zachować
spokój.
- Mam inne zdanie. Poza tym jestem już dorosła i mogę sama podejmować decy-
zje.
- Ani mi się waż! Czy chcesz powiedzieć, że mimo mojego zakazu pójdziesz z
Mallorym na kolację, jeśli znów cię zaprosi?
R
L
T
Phelix nie miała pojęcia, czy Nathan jeszcze ją kiedyś zaprosi, ale nie miała zamia-
ru dać ojcu się zastraszyć.
- To właśnie mówię - oznajmiła.
- To się jeszcze okaże! - wrzasnął Edward Bradbury i trzasnął słuchawką.
ROZDZIAA PITY
W czwartek Phelix obudziła się wcześnie rano. yle spała, po telefonie ojca męczy-
ły ją niespokojne myśli.
Dręczona wątpliwościami poszła wziąć prysznic. Myślała o Nathanie i o tym, że
ojciec stanie na głowie, aby zepsuć wszystko między nią a Nathanem. Zresztą o czym
mowa, jakie wszystko"? Nic się takiego między nimi nie dzieje, napominała siebie. Na-
than zdziwiłby się, gdyby wiedział, co jej przychodzi do głowy.
Była w nim zakochana, ale to nie znaczy, że jeden pocałunek w policzek i drugi w
usta miały być z jego strony jakąkolwiek formą deklaracji. Nie była pewna, czy po tym,
jak dwaj mężczyzni, ojciec i Lee, usiłowali zniszczyć jej życie, chce angażować się w
związek. Chyba nie jest na to jeszcze gotowa.
Gdyby Nathan chciał się z nią spotykać, wiedziała, że będąc tak zakochana, naraża
się na cierpienie, kiedy wszystko się skończy.
Pamiętała, jak cierpiała jej wrażliwa matka, kiedy zakochała się w Edwardzie
Bradburym. Bała się, by nie powtórzyć jej doświadczeń. Walcząc z myślami, włożyła
szlafrok i udała się do hotelowego basenu.
Po kilku okrążeniach uznała, że jest śmieszna. Nathan w ogóle nie jest podobny ani
do jej ojca, ani do Lee Thompsona. Domyślała się, że potrafi być twardy w sprawach in-
teresów, ale ona poznała jego łagodną stronę natury. Poza tym być może wyobraża sobie
coś, co nie istnieje. Może Nathan w ogóle nie jest nią zainteresowany?
Nagle ktoś płynący pod wodą pociągnął ją za kostkę, uświadamiając jej, że nie jest
sama. Nim zdążyła zanurzyć się głębiej, para silnych rąk uchwyciła ją w talii i wyciągnę-
ła na powierzchnię.
R
L
T
Odgarnęła mokre włosy z twarzy i ujrzała szare oczy mężczyzny, który zajmował
jej myśli.
- Dzień dobry, panno Bradbury - pozdrowił ją Nathan.
W tej samej chwili wszelkie niepokoje zniknęły.
- Wiesz, ile czasu zajmuje mi suszenie włosów? - powiedziała sztywno, choć serce
skakało jej z radości.
- Nie masz się do czego śpieszyć - odparł beztrosko.
Uczucie rozpierało jej serce. Przypomniała sobie, że powiedziała mu o swoim co-
dziennym zwyczaju pływania w basenie.
- Postanowiłem też popływać - oznajmił, podczas gdy ich uda ocierały się o siebie.
- Miałeś ze sobą kąpielówki? - zapytała i poczuła, że ogarnia ją panika. - Chyba nie
jesteś...?
- Na golasa? Nie, spokojnie, naprzeciwko hotelu jest sklep sportowy.
Musiał kupić kąpielówki wczoraj! Jednak bliskość Nathana i kontakt z jego ciałem
nie pozwalały jej trzezwo myśleć. Nigdy nie sądziła, że może się znalezć w takiej sytu-
acji.
Gdy ją puścił, popłynęli razem do brzegu. Phelix wyszła z basenu i zakłopotaniem
wyjąkała:
- Zobaczymy się pózniej. To znaczy... pewnie na konferencji.
- A może pójdziemy na wagary i spędzimy wspólnie dzień? - zaproponował, po-
dziwiając jej figurę i nogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]