[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Miał do tego włodarzów, bartników, stadników, posługaczów, a
sam tylko życia zażywał. Nie był też żonatym, chociaż kobiet dwór był
pełen, które mu śpiewać i skakać musiały, gdy rozkazał.
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
71
W polu i na łowach szalony i niespracowany, gdy do domu przybył,
zwykł był przy ogniu legiwać albo pod drzewem na murawie. Kubek
pełny przy nim musiał stać, a wesołki mu prawili baśnie albo kobiety
gadkami i pieśniami bawiły.
Całe godziny i dnie schodziły tak na wylegiwaniu się i na śmiechu,
potem nagle na koń się zrywał, w las prowadził swych ludzi z sobą i
dni kilka o chłodzie i głodzie polując, do dworu ani zajrzał. Z kałuży
gotów był się napić i lada czym pokarmić.
Tak samo, gdy na wyprawę ciągnął, dobry był do napaści gwałtow-
nej, ale nigdzie nie strzymał długo.
Przyjacielem też umiał niekiedy być takim, że życie stawił dla dru-
ha, a gdy najmniejsza waśń poróżniła go z bratem, ubić był gotów na
razie... i potem żałować. Choć tak gwałtowny i dziwaczny, Dobek ra-
zem przebiegłym był bardzo; zataić się umiał do czasu, z człowieka
wyciągnąć, a samemu się przyczaić cicho. Z tej strony mało go kto znał
oprócz własnych ludzi.
Hengo, poznawszy się z nim, począł bardzo mu się przypatrywać
bacznie, po drodze nie spuścił go z oka ni z ucha, postrzegał pilno, a
gdy do dworu przybyli, zdało się Niemcowi, iż go już całego miał.
Poczęło się to od tego, iż gorąco się zabrał do czyszczenia, napra-
wiania i ostrzenia. Wszystek łom leżący w komorze przyprowadził do
dobrego stanu. W kilka dni, choć łamaną mową, umiał Dobka tak za-
bawić, iż się o niego upominał i z kąta go sobie wyciągnąć kazał. Pra-
wił mu, jak to po świecie cale inaczej niż u Polan było, jak tam ludzie
żyli, jak się niewiasty nosiły, jak się wojacy uzbrajali, jak panom było
wygodnie. Umiał to wszystko w takim świetle przedstawić, iż Dobka
ochota brała niezmierna widzieć te ciekawości.
Urabiał go tak powoli Niemiec powolnym znajdując, zachodził z
różnych stron, szczególnie gdy ani bab, ani czeladzi nie było, co by
podsłuchiwała rozmowę. Dobkowi pod lipami kładziono skóry, na któ-
rych się wyciągał; miód mając pod ręką i tak na brzuchu leżąc, gadek
lub pieśni słuchał.
Gdy inni się, zabawiając pana, zmęczyli, podkradał się Niemiec.
Próbował zrazu tak nieśmiało coś przebąkiwać o Niemczech, obycza-
jach swojego kraju, a Dobek ciekaw, do czego idzie; puszczał go, jesz-
cze mu dopomagając. Czuł, że to nie daremne. Niemcowi zaś zdawało
się, że na prostaka trafił.
 Zwiat to cale u nas inny  prawił Hengo.  Takim ludziom, jak
miłość wasza, tam by żyć, tu ciężkie życie bardzo, głód nierzadki, na-
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
72
paści, wojny, ludzie się rozbiegają po lasach  niczego dostać, nic zo-
baczyć, ino ziemia, woda i lasy. Tu wszyscy ludzie jakby równi żyją 
panów nie ma, niewolnika mało. Kneziom nawet gromady wielkiej wo-
li nie dają, a tam u nas wojownik panem. Królewskie, cesarskie dwory
od złota, srebra i drogich kamieni świecą  domy z muru, z ciosu...
wspaniałe i rozkoszne.
Dawał mu Dobek mówić, jeszcze go zachęcając.  Praw no, praw 
ciekawym słuchać.
 U nas ludzie, tak jak zwierzęta rozpierzchłe, po lasach nie siedzą,
do kupy się pod grody z domami zbierają... Kamienice budują wielkie i
w środku jasne... Chramy boże wyniosłe i złociste. Piją tam i jedzą ina-
czej. Niewiasta, gdy się ustroi, dziesięć się razy piękniejszą jeszcze
wydaje. Gdybyście zobaczyli miasta nasze, z podziwu byście krzyknę-
li. Rzemieślnicy też u nas z kruszcu, co zamyślą, zrobić umieją.
Tak mu to wszystko zachwalał, że się Dobek aż z ziemi podnosił
słuchając, oczy mu się paliły, szczególniej gdy opisywać zaczął, jak
tam rycerze chodzili zbrojni, obwieszeni łańcuchami, jakie nosili że-
lazne zbroje i tarcze malowane, na kołpakach żelazo, a gzła z łusek
żelaznych. Opowiadał też dziwy o kobietach jak śnieg białych, z oczy-
ma jak węgiel czarnymi, które przedziwnie na gęślach grały i śpiewały.
Dobek się pocieszał tym, że to wszystko i u Polan być miało, ale
myślał, na co Niemiec tak nastawał chwaląc mu swoje kraje? Nie było
to bez przyczyny.
 Byłoby to i u Polan pewnie  mówił Hengo  ale wy tego sami
nie chcecie. Mieliście kneziów spokrewnionych z niemieckimi, którzy
by byli ten sam porządek i tu zaprowadzili, ano ich precz wyrzuciliście
i natomiast wybraliście prostego kmiecia.
Dobek teraz zrozumiał dobrze, do czego mowa zmierzała i że Nie-
miec zdrajca go próbował; udał więc, iż i on podobnie myślał, dodał
nawet, że wybór Piastuna przyjął jako inni, chociaż mógł mu być nie
bardzo wygodnym.
 Kmieć kmieciowi równy  rzekł  jeśli mogli go wybrać, czemuż
nie mnie?
Niemcowi zdało się, że go już ma w garści całego, z wolna więc
popuszczać coraz zaczął językowi wodze, na stronę Leszków go na-
wracając, czemu tamten się nie przeciwił. Prawił o dworze teścia
Chwościkowego, jaki on piękny był, ilu przy nim rycerzy się
znajdowało, jakie życie wesołe wiedziono.
Dobek, mu wciąż potakując zdradliwie, przodem go puszczał.
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
73
Nazajutrz sam już zagadnął o to, a Hengo bez obawy pleść zaczął,
namawiając na stronę młodych kneziów.
Wieców nie byłoby żadnych, a posłuszeństwo i ład wyborny...
Dobkowi niekiedy, słuchając, pięść świerzbiała, ale go ciągle pod-
uszczał próbując, jak też zajdzie daleko. Hengo się po cichu przyznał, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl