[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To ty zadałeś pierwszy cios!
On cię maltretował!
Równocześnie odwracamy głowy w bok, słysząc głos babci:
Co tam się dzieje?
Nic! wołam, wciągam Gregory ego do swojego pokoju i zatrzaskuję drzwi.
To ty mu mnie wydarłeś i upuściłeś na chodnik, zanim powaliłeś go na ziemię!
Pochylam się, wskazując swoją głowę. Spędziłam kilka godzin na izbie przyjęć,
żeby to opatrzyć, podczas gdy wy naparzaliście się w najlepsze na środku ulicy!
Nagle zniknęłaś ot tak! krzyczy, celując palcem w moją twarz. I nie masz
pieprzonej komórki! Z frustracji wyrzuca ręce w powietrze.
Zastygam na moment, myśląc o czymś, o czym chciałam na zawsze zapomnieć.
A jednak ma na nas wpływ mówię cicho.
Chowa szyję w ramionach.
Tak, masz rację.
Nie mówię o Millerze.
Więc o& Zamyka usta i robi wielkie oczy. O nie! Nie obwiniaj tego
drobnego incydentu. Wskazuje ręką łóżko, śmiejąc się sarkastycznie. To, co
się dzieje między nami, to wina tego fiuta, w którym się zakochałaś!
On nie jest żadnym fiutem! krzyczę, usiłując się opanować.
Przysięgam na Boga, Livy, jeśli znów się z nim spotkasz, z nami koniec!
Nie gadaj głupot! Jestem przerażona jego słowami. Pomagałam mu się
pozbierać po wielu paskudnych zerwaniach i nigdy nie rzucałam takich grózb.
Nie gadam głupot mówi spokojniej. Mówię serio, Olivio. Wiesz równie
dobrze jak ja, że ten lachociąg oznacza same problemy. Wiem też, że nie mówisz
mi wszystkiego.
Mówię! zaprzeczam zbyt szybko.
Nie obrażaj mnie!
Przynajmniej zależało mu na tyle, żeby mnie odszukać!
Gregory cofa się z odrazą.
On cię zniszczy. Zagryza wargę i przygląda mi się uważnie przez kilka
długich sekund. Nie podoba mi się wyraz jego twarzy i wiem, że nie spodoba mi się
to, co zaraz powie. Za bardzo się nad tym zastanawia. Nie mogę się z tobą
spotykać, dopóki on jest częścią twojego życia.
Odwraca się i wychodzi, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi, a ja stoję
osłupiała na środku sypialni. Odebrało mi mowę, czuję się zraniona i wściekła. Nie
może stawiać warunków, kiedy to dla niego wygodne. Ja nigdy tak nie robiłam.
Przeklinając ze złością, rzucam się na łóżko i chowam w pościeli. Mój umysł
przyjmuje z ulgą przerwę w bolesnych rozmyślaniach i już wkrótce śnię o
twardym, ciepłym ciele przyciśniętym do moich pleców i cichym nuceniu do ucha.
To tylko sen, ale ostre kanty pod szykownym garniturem i znajomy dotyk gładkich
dłoni głaszczących mój nagi brzuch niosą ukojenie, nawet jeśli nie są prawdziwe.
Wolę to niż dręczące mnie zazwyczaj koszmary.
W poniedziałek budzę się z równym brakiem entuzjazmu jak we wszystkie
pozostałe dni od mojej ucieczki z hotelu. Nie dość, że mam mętlik w głowie z
powodu pewnego mężczyzny, to teraz jeszcze przejmuję się Gregorym. Moje
życie to w tej chwili istna katastrofa, która z pewnością nadrabia całą
wcześniejszą nudę.
Część mnie zastanawia się, dlaczego zaproponowałam Millerowi kolację dzisiaj,
skoro rozpaczliwie pragnęłam zatracić się w jego ramionach już wczoraj, a druga
część zastanawia się, dlaczego w ogóle się zgodziłam. Nie spał z żadną inną
kobietą? Muszę przygotować listę pytań. Jeśli będę na tyle niemądra, żeby się z
nim spotkać.
Odrzucam kołdrę i marszczę brwi na widok swojego na wpół nagiego ciała.
Mam na sobie figi, ale nic poza tym. Podnoszę wzrok i zauważam swoje ubrania
złożone na krześle w równiutki stosik. Chyba nie zwariowałam. Po tym jak
Gregory trzasnął drzwiami, rzuciłam się na łóżko w ubraniu, jestem tego pewna.
Rozważam ewentualność, że to babcia rozebrała mnie we śnie, ale stosik starannie
złożonych ubrań przemawia za innym wytłumaczeniem.
Wciąż marszcząc brwi, wygrzebuję się z pościeli, przechodzę przez pokój,
otwieram cicho drzwi i nasłuchuję. Dobiega mnie wesołe podśpiewywanie i brzęk
naczyń, ale nie słyszę żadnych rozmów. Zerkam z powrotem na stosik ubrań i
myślę intensywnie, próbując sobie przypomnieć, czy to ja je złożyłam, ale mam w
głowie pustkę. Niczego nie pamiętam. Może lunatykuję, a może sprzątam przez
sen.
Rzut oka na zegar mówi mi, że nie mam czasu na rozmyślania, więc biorę szybki
prysznic i ubieram się do pracy w dżinsy i białe conversy, jak gdybym chciała, żeby
moje stopy dyktowały mi dzisiejszy nastrój: mdły& bezbarwny.
Płatki kukurydziane lądują w mojej misce, jeszcze zanim siądę do stołu, a
babcia przygląda mi się z mieszaniną satysfakcji i zaciekawienia. Jesteśmy same
po raz pierwszy od wczorajszego poranka, co oznacza, że wreszcie ma okazję
wziąć mnie na spytki. Zastanawiam się, jak z tego wybrnąć, i bardzo szybko coś
mi przychodzi do głowy.
Jak się udały tańce? pytam.
Daliśmy czadu zbywa mnie, choć jestem pewna, że ma mi wiele do
opowiedzenia o wieczorze, podczas którego wcieliła się w Ginger Rogers. To
było dwa dni temu.
Krzywię się.
Przepraszam.
Nie ma sprawy zapewnia, a ja wiem dlaczego. Miller sprawiał wrażenie
bardzo przygnębionego, gdy wychodził stąd wczoraj. Krząta się po kuchni,
obserwując moją reakcję. I nie podobała mi się twoja kłótnia z Gregorym.
Z westchnieniem opadam na krzesło i zalewam płatki mlekiem, podczas gdy
babcia sypie mi do herbaty zdecydowanie za dużo cukru.
To skomplikowane, babciu.
Och& Opada pulchną pupą na krzesło obok mnie, z jej ciemnoniebieskich
oczu wyziera zaciekawienie. Chętnie posłucham. Prawdę mówiąc, założę się, że
znam odpowiedz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]