[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stalowy dziób poleciał w górę jak rakieta, a reszta kadłuba roz-
padła się na dwie części, z których jedna przewróciła się do góry
dnem i znikła pod powierzchnią morza, a druga od razu stanęła
w płomieniach. Płonący jak pochodnie członkowie załogi skakali
do wody, próbując ratować życie. Wkrótce szczątki motorówki za-
tonęły, pozostała po niej jedynie plama ropy na szafirowym błę-
kicie morza.
- Wracamy - Tweed rozkazał Cardonowi.
Po powrocie do starego portu Marsylii natychmiast zeszli z ło-
dzi i pobiegli do hotelu. Tweed, który znał rozkład jazdy pocią-
gów na pamięć, powiedział, że jeśli się pośpieszą, to powinni zdą-
żyć na TGV do Paryża.
Zapłacił za hotel, podczas gdy inni pobiegli do pokojów
i znieśli bagaże. Tweed odliczył przedtem należność i położył te-
raz plik banknotów na ladzie, ale recepcjonistka, szybko licząc
pieniądze, wsunęła sobie do kieszeni banknot o nominale dzie-
sięciu euro. Kiedy zażądała od Tweeda brakujących pieniędzy,
poradził jej, żeby dołożyła do nich skradziony przed chwilą
napiwek.
Na zewnątrz Tweed poprowadził ich przez zalaną słońcem uli-
cę do sfatygowanej taksówki kierowanej przez jakiegoś Araba.
Paula zatrzymała się i złapała Tweeda za rękaw.
- Czy ta taksówka będzie bezpieczna?
153
- No pewnie, przecież za kółkiem siedzi Cardon przebrany za
Araba.
Na dworcu, zanim Paula ostatnia wyskoczyła z samochodu,
szeptem zapytał Cardona:
-Zostajesz tutaj, Philip?
-Ani mi się śni - odszepnął. - Ruszam na Wschód, poderżnąć
kilka gardeł.
Wsiedli do czekającego na peronie TGV niecałą minutę przed
odjazdem. Pociąg łagodnie ruszył i wkrótce rozwinął pełną pręd-
kość, zostawiwszy za sobą dworzec St Charles i przedmieścia. Cały
oddział rozlokował się w pustym wagonie pierwszej klasy: Paula
i Tweed usiedli obok siebie, a Marler i Nield tak jak poprzednio
zajęli stanowiska na obu końcach wagonu.
Oczami duszy Paula wciąż podziwiała błękit morza, wielki
skalny amfiteatr otaczający Marsylię, blask słońca oraz widok
na He des Oiseaux, biały klin wapienny zanurzony w szafirowym
błękicie. Chwyciła Tweeda za ramię.
- Chciałabym cię przeprosić za te okropne rzeczy, które wygady-
wałam tam u stóp wąwozu. Czuję się okropnie, nie mogę zapomnieć
ani jednej z tych strasznych rzeczy, które wtedy powiedziałam.
Otoczył ją ramieniem, przytulił i spojrzał głęboko w oczy.
- To ja powinienem cię przeprosić. Nie wiem, jak ci podzięko-
wać za to, że uratowałaś nam życie. Na sekundę przed wybuchem
granatu spojrzałem za siebie i zobaczyłem trzech Arabów, którzy
szykowali się do strzału. Nie byliśmy na to przygotowani. A kiedy
zdałem sobie sprawę, że cię z nami nie ma, byłem przerażony
i wściekły. W czasie tego strasznego wypadu trzy osoby dały z sie-
bie wszystko: ty, Marler i Cardon. - Podał jej świeżą chusteczkę. -
No już, nie płacz. Albo płacz, jeśli to ci poprawi samopoczucie...
Kiedy Paula przyszła do siebie, spytała Tweeda:
-Czy zdobyłeś potrzebne informacje?
-Tak. Ten frachtowiec,  Oran", zmierza ku Cieśninie Gibral-
tarskiej. Kiedy przedostanie się na Atlantyk, odbierze nowe car-
go gdzieś w Europie. Jestem pewien, że będzie to śmiercionośny
ładunek.
20
oc spędzili w hotelu w Paryżu, a potem złapali poranny ekspres
do Londynu. Kiedy już dojeżdżali na dworzec Waterloo, Tweed
N
ściszonym głosem odezwał się do Pauli:
-Pójdziesz ze mną do wszystkich podejrzanych - mówił, po-
wstrzymując zniecierpliwienie. - Musimy ich przycisnąć, zacząć
prawdziwe polowanie na tego mordercę. Naszym pierwszym ce-
lem będzie Aubrey Greystoke, dyrektor finansowy Gantii.
-A więc on też jest na twojej liście podejrzanych?
-Oni wszyscy na niej są.
Na dworcu Waterloo podzielili swój bagaż pomiędzy Nielda
i Marlera, a sami wzięli taksówkę, która zabrała ich do Tower,
znanego im już wieżowca w City. Kiedy przebijali się przez korki,
wspomnienia Morza Zródziemnego rozmywały się w pamięci
Pauli, stłumione przez wcześniejsze wydarzenia.
Dziwna przejażdżka z Michaelem na Dartmoor, dwa odnale-
zione tam szkielety, Abbey Grange, tamtejsi dziwni służący - pa-
ni Brogan i Tarvin, szok po odnalezieniu ciała Christine Barton
w jej lodówce, podróż do Wensford i równie ohydne znalezisko
w kabinie mieszkalnej barki, wszystkie te okropności przewijały
się przed oczami Pauli jak sceny z filmu grozy.
W Londynie był zimny poranek i stożkowaty wierzchołek bu-
dynku, do którego zmierzali, krył się przed oczami Pauli w nisko
zalegających chmurach. Czekała na nich ta sama recepcjonistka
co ostatnim razem i miała taką samą nieprzyjemną minę jak
wtedy. Paula uprzedziła ją i zdjęła z ramienia torebkę.
-Tak, wiem, że nie mogę jej zabrać ze sobą. Proszę więc ją scho-
wać w jednej z tych szafek.
-Torebka jest zamknięta, muszę zajrzeć do środka.
155
-Może myśli pani, że mam w niej bombę?
-Nie umie pani czytać? - Tweed trzymał jej przed nosem legi-
tymację SIS. - Proszę się nie wygłupiać. Przyszliśmy porozma-
wiać z panem Greystokiem.
-Gabinet pana...
-Gabinet pana Greystoke znajduje się na siódmym piętrze
pod numerem siedemset pięćdziesiąt -. dokończył Tweed, naśla-
dując przemowę, jaką usłyszeli poprzednim razem. - Mamy je-
chać windą z tamtej strony. Witamy w Tower, budynku
nagrodzo-
nym w licznych konkursach architektonicznych.
Zostawili osłupiałą dziewczynę i ruszyli ku windom. Na siód-
mym piętrze przeszli na drugą stronę pustego korytarza do poko-
ju 750. Tweed już miał zadzwonić, ale drzwi otworzyły się same
i wyszła z nich szczupła blondynka z przewieszonym przez ramię
płaszczem. Zamknęła drzwi za sobą i minęła ich na korytarzu.
Tweed popatrzył za nią, kiedy szła do windy, i zauważył, że za-
mek jej sukienki jest rozpięty do połowy kształtnych pleców.
Podszedł do niej, zanim zdążyła ściągnąć windę.
- Przepraszam panią, ale na zewnątrz jest dość zimno, a pani
ma nie do końca zasunięty zamek w sukience. Pozwoli pani. -
Szybkim ruchem zapiął suwak. - Może pomóc pani włożyć
płaszcz? Na zewnątrz będzie potrzebny.
Dziewczyna nie wydawała się skrępowana całą sceną. Jej
zielone oczy wnikliwie spoglądały na Tweeda, kiedy pomagał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl