[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczach malowało się niekłamane zdumienie.
- Ja też nie - odszepnęła, równie oszołomiona. Przez cały rok spędzony
z Kennym nie doświadczyła niczego równie intensywnego.
- Zostań na noc - poprosił.
Na samą myśl zrobiło się jej gorąco. Nie miała wątpliwości, że noc
spędzona w ramionach Claya byłaby wspaniałym przeżyciem, którego
nie dałoby się z niczym porównać.
- Zgódz się - przekonywał łagodnie. - Nie odmawiaj mi siebie.
Kaitlyn wzięła głęboki oddech i zwalczyła pokusę.
- Nie mogę - powiedziała z trudem i zmusiła się, by wstać. Miała
nadzieję, że Clay zrozumie i nie będzie jej dalej namawiać. Nie czuła
się na siłach, by długo się opierać. Jednak odmowa kosztowała ją
wystarczająco dużo wysiłku.
- To by tylko wszystko skomplikowało.
Clay przechylił głowę na ramię i popatrzył na Kaitlyn z ukosa takim
wzrokiem, jakby mówiła do niego w jakimś obcym języku.
- Co by skomplikowało?,
- Wszystko - powtórzyła. - Wyjeżdżam stąd za niecały miesiąc, ty też
wyjeżdżasz, gdy tylko złapiesz złodzieja. Nic
nas tu nie trzyma.
- Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by wspólnie nacieszyć się
tym czasem, jaki nam został.
Kaitlyn ponownie odetchnęła głęboko, wzięła się w garść i umocniła
się w swojej decyzji.
- Już i tak będzie mi przykro rozstać się z tobą. Jeśli teraz nie wyjdę,
będzie jeszcze trudniej. Nie chcę tego.
Wiedziała, że Clay doskonale ją rozumie. Tym niemniej zapraszającym
gestem wyciągnął ku niej otwartą dłoń.
- Nie zrobię nic, co mogłoby cię zranić. Cofnęła się i podeszła do drzwi.
W progu odwróciła się na moment i spojrzała Clayowi prosto w oczy.
- Oczywiście, że mi nic nie zrobisz. Nie dam ci takiej szansy.
Zeszła na dół, z każdym krokiem żałując coraz bardziej, że nie została.
Wiedziała jednak, że podjęła słuszną decyzję. Wiedziała też, że jej
ostatnie słowa były wierutnym kłamstwem. W chwili gdy zakochała
się w Clayu Barretcie, dała mu władzę nad sobą.
ROZDZIAA DZIESITY
- Ho, ho, ależ ktoś się zamyślił!
Kaitlyn ocknęła się, słysząc rozbawiony głos. Podniosła półprzytomny
wzrok i napotkała pełne przekory spojrzenie Claya.
Ponieważ było pięknie i słonecznie, postanowiła zjeść lunch w parku,
zamiast siedzieć w zatłoczonym barze czy w zakładowym bufecie.
Zamierzała trochę popracować, zabrała więc ze sobą kartkę ze spisem
zadań, ale zamiast zastanawiać się nad nimi, machinalnie wypisywała
na marginesach imię Claya.
Tak, powinna przemyśleć wiele rzeczy, między innymi wykombinować,
jak by tu delikatnie wypytać Ramonę, ale jedyne, co ją naprawdę
interesowało, to Clay. Nie mogła przestać myśleć o tym, co by było,
gdyby przyjęła jego propozycję.
Zanim zdołała się zorientować, porwał jej plan sprzed nosa.
- Co tam masz? - zawołał wesoło, wymachując kartką w powietrzu. -
List miłosny? Zrobiło się jej gorąco.
- O, świetnie, że jesteś - zaczęła w nadziei, że odwróci jego uwagę od
nieszczęsnej kartki. - Koniecznie musimy porozmawiać.
Obdarzyła go czarującym uśmiechem i podniosła się z ławki. Oceniła,
że nie dosięgnie kartki, wiec nawet nie próbowała mu jej wyrywać.
Coś jednak musiała zrobić. Jeśli Clay zobaczy swoje imię wpisane
dziesiątki razy w idiotyczne serduszka, to ona chyba umrze ze wstydu.
- Coś się stało?
- No właśnie nie wiem. Rzecz w tym, że zacząłeś mnie unikać. Czy to
przez tamten wieczór?
- No wiesz! - obruszył się. - Naprawdę masz o mnie tak złe zdanie?
Nie odpowiedziała. Grała na zwłokę.
- Nie unikam cię - tłumaczył Clay. - Po prostu ty pracujesz na
pierwszą zmianę, a ja na drugą, nic więc dziwnego, że się rozmijamy. -
Przestając myśleć o tym, co trzyma w dłoni, opuścił rękę.
Kaitlyn zauważyła, że starannie pominął jeden istotny fakt -
ostatniego wieczoru miał wolne. Dowiedziała się o tym przypadkiem.
- Wczoraj wieczorem wpadła do nas Lori. Myślała, że cię zastanie.
- Lubię ją, ale nie jestem zainteresowany.
Zrobił krok do przodu i znalazł się tak blisko Kaitlyn, że dzieliło ich
tylko parę centymetrów. Pogładził palcami jej policzek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]