[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płej, mydlanej wodzie, to było więcej, niż mógł znieść.
Obrzucił ją zadowolonym spojrzeniem.
- WyglÄ…dasz uroczo.
- Dziękuję. - Zaczerwieniła się. - Czy mógłbyś mi
S
R
pomóc? - Odwróciła się do niego plecami. - Nie mogę
tam sięgnąć.
- ProszÄ™ bardzo. - Justin stanÄ…Å‚ za Heather. ZapiÄ…Å‚
zamek, a potem przesunął ręce po jej ramionach, zatrzy-
mując je na plecach. Pochylił się, pocałował ją w kark,
lekko, króciutko. Poczuł, jak między nimi przebiega iskra.
Heather pochyliła lekko głowę.
- Dziękuję - szepnęła ochryple i odwróciła się przo-
dem do niego.
Puścił do niej oko.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Odsunęła się o krok, czując miły dreszczyk tam, gdzie
musnęły ją jego usta. Musiała się pilnować, by nie unieść
ręki i nie dotknąć tego miejsca.
- Nie wiem, jakie masz plany na wieczór, więc nie
byłam pewna, jak się ubrać.
- Myślałem, że pójdziemy na kolację do Tower Re-
staurant. To restauracja obrotowa, widać z niej całe
miasto.
Popatrzyła na niego tak, jakby nie mogła w to uwie-
rzyć
- NaprawdÄ™?
- Tak.
- Brzmi wspaniale. A ponieważ nie znam miasta, od-
daję się w twoje ręce.
Ach, jakżeby chciał, żeby to nie była tylko przenośnia.
Z rozkoszą zrobiłby użytek z rąk. Ale zdecydował się tyl-
ko na krótki pocałunek złożony na jej ustach.
Gdy już siedzieli w restauracji, Heather przekonała
się, że lokal rzeczywiście zatacza powolne koła, oferując
S
R
widok San Antonio w całej okazałości. Jak urzeczona pa-
trzyła przez wielkie okno na nocną panoramę miasta.
- To jest naprawdę piękne - szepnęła.
Justin uśmiechnął się.
- Wiedziałem, że ci się spodoba.
Heather przyglądała mu się, gdy odwrócił głowę
i kontemplował widok. Od kiedy ruszyli w drogę, żadne
z nich nie poruszyło tematu ich separacji ani problemów,
jakie mieli w małżeństwie. Jedyny powód jego milczenia
widziała w tym, że nie był człowiekiem, który chętnie
rozmawiałby o swoich uczuciach. O wszystko, co pod
względem uczuciowym uzyskała od niego w czasie trwa-
nia ich małżeństwa, musiała sama się upominać.
Natomiast ona nie poruszyła tego tematu, bo nie chcia-
ła psuć przyjemnego nastroju, jaki między nimi zapano-
wał. Wiedziała jednak, że im dłużej czekają, tym trudniej
będzie im potem rozmawiać. A przecież muszą ustalić,
co w tamtych latach poszło zle, aby w przyszłości unik-
nąć podobnych błędów.
Podczas kolacji Justin opowiedział jej więcej o rodzi-
nie Fortune'ow. Dowiedziała się, że on i Emma nie są
jedynymi spadkobiercami. Brat Mirandy, Cameron, miał
troje nieślubnych dzieci. Odnaleziono wszystkie, ale jego
córka, Holly Douglas, nie odpowiadała na listy.
- Mieszka w jakimś miasteczku na Alasce, w zupeł-
nej dziczy - opowiadał Justin.
- Ciekawe, dlaczego się nie odzywa - powiedziała
Heather w zamyśleniu. - Na pewno musi być ciekawa
swojej rodziny.
- Nie wiem.
S
R
- A co z synami Camerona? - Zastanawiała się, czy
Justin ich poznał.
- Storm Pierce jest sierżantem sztabowym, a Jonas
Goodfellow zajmuje się międzynarodowym handlem.
- Justin, masz całkiem sporą rodzinę - zauważyła. -
Chyba siÄ™ w tym pogubiÄ™.
- Nie przypuszczam, żebyś tym razem poznała ich
wszystkich, ale dzwoniłem do Mirandy. Jeżeli się zga-
dzasz, chciałbym cię do niej jutro zabrać.
Heather z trudem przełknęła ślinę, jakby jedzenie
utkwiło jej w gardle. Nie była pewna, czy jest już przy-
gotowana na spotkanie. W tej chwili wydawali siÄ™ zresztÄ…
bliżsi Justinowi niż ona. Usiłowała jednak nie dać po
sobie poznać niechęci.
- Oczywiście. Przecież po to tu przyjechaliśmy.
Jego oczy pociemniały.
- Heather, to nie jest jedyny powód, i bardzo dobrze
o tym wiesz.
Na policzki wystąpiły mu czerwone plamy. Całe jego
zachowanie zmieniło się nagle. Ramiona mu zesztywnia-
ły, usta miał mocno zaciśnięte.
- No, tak, wiem...
- Czy właśnie po to się ze mną wybrałaś? - spytał
ostrym, podejrzliwym tonem. - %7łeby poznać Fortune'ow?
- Nie, oczywiście, że nie. - Zdziwiła ją jego ostra
reakcja. - Tyle że w ogóle nie rozmawialiśmy o nas,
o tym, co się stało z naszym małżeństwem.
Jego ramiona straciły sztywność. Pochylił się ku Hea-
ther.
- Przepraszam. Mnóstwo o tym myślałem i wydaje
S
R
mi się, że powinniśmy spędzić razem co najmniej jeden
dzień, by od nowa trochę się do siebie przyzwyczaić. Nie
róbmy niczego na siłę, dobrze?
- Dobrze. - Może miał rację, ale Heather wiedziała,
że ona ma o wiele więcej do przemyślenia i o wiele wię-
cej powodów do zdenerwowania niż on.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Zamiast wracać prosto do hotelu, Justin wziął Heather
na przejażdżkę po San Antonio, by jej pokazać interesu-
jące miejsca. Obiecał jej, że jutro zwiedzą Alamo.
Kiedy powiedział:  obiecuję", spojrzała na niego
i uśmiechnęli się do siebie - oboje rozumieli podtekst
tego słowa. Potem w przyjacielskim milczeniu wrócili do
hotelu.
- Chciałabyś się czegoś napić? - spytał, wskazując
barek.
Pokręciła głową, a wokół twarzy zatańczyły jej ka- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl