[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strażnik i czytał powieść Louisa LAmoura. Spojrzał na mnie i przesunął swe potężne
barki, by zrobić przejście w drzwiach.
- Jest w środku i bazgrze.
Wszedłem, wziąwszy po drodze metalowe krzesło, jakich lekarze używają w izbie
przyjęć. Przestał rysować już chwilę wcześniej i zsunął okulary na koniec nosa, by
przyjrzeć się, co prawda nie mojej twarzy, ale przynajmniej moim stopom. Wciąż miał na
głowie czapeczkę Bravesów od wujka. Zanim wszedłem, postanowiłem się do niego
odezwać inaczej niż dotychczas: Snoot, dziecko czy hej ty. Każde dziecko powinno mieć
imię. Przysunąłem się do niego, ale nie za blisko.
- Hej, Sketch!
Znieruchomiał, lustrował podłogę, jakby potrzebował czasu, by nowe imię trafiło
do głowy, jakby czekało, aż dostanie pozwolenie. Spojrzał na pokój i napisał coś w
szkicowniku, nie patrząc ani na mnie, ani na to, co pisał. Następnie odwrócił kartkę w
moim kierunku. Napisał tam Cześć".
Gdyby mój charakter pisma był choć częściowo tak czytelny jak jego, mógłbym
do ludzi pisać listy.
-Ta czapka fajnie na tobie wygląda, lubisz Bravesów?
Pokiwał głową, nie podnosząc wzroku znad kartki.
- Gdzie nauczyłeś się tak ładnie pisać?
Jego ręka zaczęła się poruszać tak szybko, że nawet nie zdążył spojrzeć na kartkę.
Narysował coś w rodzaju łóżka szpitalnego, w którym leżała starsza kobieta. Miała
pomarszczoną twarz i rurki z tlenem w nosie, w jednej ręce trzymała ołówek. Na drugim
końcu łóżka siedziało dziecko, patrząc, jak kobieta rysuje. Na kartce, którą trzymała w
ręce, narysowane było pół alfabetu. Wskazałem palcem.
-To ty?
Pokiwał głową. Zauważyłem, że twarz mu się nieco zaokrągliła, jakby przytył
funt lub dwa. Znów wskazałem palcem.
- Kim jest ta pani?
Pisał wyłącznie małymi drukowanymi literami, MISS MYRLENE.
- Czy ona jest twoją krewną?
Właśnie w tym momencie do pokoju weszła dwudziestokilkuletnia brunetka w
dżinsach, sportowych butach i w zapinanej z góry na dół białej bluzce z emblematem
Oksfordu. Spojrzałem na nią, natomiast chłopiec znad okularów spojrzał jedynie na jej
stopy.
Wstałem i wyciągnąłem rękę.
- Jestem Chase Walker.
- Mandy Parker. - Podniosła nieco brzeg bluzki i pokazała odznakę prokuratora
przypiętą do paska, niewidoczną na pierwszy rzut oka.
Odsunąłem się trochę od chłopca, aby zrobić jej więcej miejsca.
Podeszła do niego, pochyliła się szybko, obejrzała jego plecy i odkryte ramiona, a
następnie położyła ręce na kolanach i powiedziała:
- Cześć.
Chłopiec szybko odwrócił kartkę w szkicowniku i narysował coś, co wyglądało
na kardynała zwieszającego się z karmnika dla ptaków.
Spojrzałem za okno i zobaczyłem karmnik, ale ptaszka nie było. Chłopiec nie
podniósł głowy, ale skończył cieniować wystarczająco wcześnie, by patrzeć kątem oka.
Kobieta dostrzegła moje krzesło w kącie przy łóżku.
- Rozmawiajcie dalej, nie chcę wam przeszkadzać. Przysiadłem się więc bliżej
chłopca właśnie w chwili, gdy złamał mu się ołówek. Na stoliku za nim znajdowała się
paczka nowych ołówków 2B i elektroniczna zastrugaczka. Chłopiec włożył do niej
ołówek i strugał go dotąd, aż był zadowolony z efektu, a następnie zaczął cyzelować
detale wokół dzioba i oczu ptaka.
Wskazałem na przybory do rysowania.
- Ktoś podarował ci to wszystko?
Pokiwał głową, niepewny, czy nie zacznę go kąsać, a następnie nie zabiorę jego
skarbów.
- Ktoś musi cię bardzo lubić.
Lekko podniósł głowę, tak że zobaczyłem białka jego oczu. Ten gest pokazał mi,
że myśli, iż wiem kto. Przeskoczył na czystą stronę i szybko narysował zarys twarzy
wujka Willee ego i jego czapki.
- Wujek Willee ci to przyniósł? Szybko kiwnął głową.
- Kiedy?
Narysował tarczę zegara z małą wskazówką na szóstce, a dużą na jedynce.
Usiadłem z powrotem i zacząłem mówić do niego i do siebie równocześnie.
- Tak mi się właśnie wydawało, że wyjechał dziś nieco wcześniej.
Chłopiec zamknął szkicownik i spojrzał przez ramię w kierunku Mandy Parker.
Wskazałem więc na nią.
- Ta pani jest prokuratorem.
Sketch szybko naszkicował górną część spodni, dwie dziurki w pasku i oprawiony
w skórę identyfikator wiszący między dwiema dziurkami.
Rysunek był bardzo dokładny.
- Niewiele uchodzi twojej uwadze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]