[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bie...
- Tak? - mruknÄ…Å‚ z satysfakcjÄ… w gÅ‚osie. Za­
śmiał się triumfująco i przewrócił ją na plecy. - A ty?
Nie odpowiedziaÅ‚a od razu. OdrzuciÅ‚a przeÅ›cierad­
Å‚o i uklÄ™kÅ‚a nad nim. PatrzyÅ‚a w milczeniu, jak po­
żera jÄ… tym swoim diabelskim, roziskrzonym wzro­
kiem.
- Wiesz co, Nash?
- Nie wiem... - Wyciągnął do niej obie ręce.
- Zaraz przestaniesz siÄ™ gÅ‚upio uÅ›miechać. Od­
woÅ‚ujÄ™ tÄ™ godzinÄ™ i wyzywam ciÄ™ na pojedynek. Na­
tychmiast.
ROZDZIAA DZIEWITY
Nash miał wiele powodów, żeby uważać życie za
genialny wynalazek. ZajmujÄ…c siÄ™ tylko tym, co spra­
wiaÅ‚o mu przyjemność i satysfakcjÄ™, zarabiaÅ‚ na lu­
ksusowe życie. Powodziło mu się coraz lepiej, miał
nowy dom, odnosił sukces za sukcesem... Dziecko
szczęścia. A jednak najgoręcej dziękował losowi za
zwiÄ…zek z MorganÄ…. FascynujÄ…cÄ… kobietÄ…, która oka­
zała się również mądrą, niezawodną przyjaciółką.
W najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie
podobnego cudu.
Nie był do końca przekonany, czy powiedzenie,
że człowiek uczy się na własnych błędach, jest rzeczą
sprawdzoną, czy tylko pobożnym życzeniem. Ale sam
- na wÅ‚asnej skórze - doÅ›wiadczyÅ‚ jednego: że bu­
dzenie się w jednym łóżku z najwspanialszą nawet
kochanką, z którą nie ma o czym rozmawiać przy
śniadaniu, rodzi niedobre uczucia. Czasami tylko
niedosyt, a czasami o wiele gorzej...
Z MorganÄ… potrafiÅ‚ siÄ™ Å›miać, rozmawiać o gÅ‚u­
pstwach i o sprawach ostatecznych, milczeć, kłócić
siÄ™ na każdy temat, a potem iść do łóżka - z uczu­
ciem bliskoÅ›ci, jakiego nie dzieliÅ‚ z żadnÄ… innÄ… ko­
bietÄ….
Z uczuciem, w jakie do tej pory po prostu nie
wierzył.
Zdarzało mu się nawet zapominać, że Morgana
nie jest zwykłą kobietą.
Zniewolenie
147
Skończywszy serię pompek, do których zmuszał
się trzy razy w tygodniu, zaczął rozpamiętywać ich
ostatnie, wspólnie spędzone dni.
Wybrali siÄ™ na dÅ‚ugÄ… przejażdżkÄ™ do Big Sur. Kom­
pletne szaleństwo! Zachowywali się jak prawdziwi
turyÅ›ci: zwiedzali, co tylko siÄ™ daÅ‚o, podziwiali nad­
morskie widoki, wschody i zachody słońca. Ona bez
przerwy robiÅ‚a zdjÄ™cia, on nie rozstawaÅ‚ siÄ™ z ka­
merÄ….
Chwilami czuł się trochę głupio, ale był szczęśliwy
jak dziecko. Któregoś dnia - kiedy Morgana na niego
nie patrzyła - podniósł z plaży kilka kamyków
i wsunÄ…Å‚ je ukradkiem do kieszeni. Na pamiÄ…tkÄ™.
Wlókł się za nią wierny jak cień, kiedy w jedno
popołudnie zwiedziła wszystkie sklepy w Carmelu.
Z każdego wychodziÅ‚a uÅ›miechniÄ™ta, z narÄ™czem pa­
czek, które przerzucała w jego ramiona.
Lunch na ukwieconym tarasie kawiarni. Pikniki
na plaży o zachodzie słońca. Spleceni ramionami
czekali, aż czerwona ognista kula utonie w morzu,
potem całowali się do utraty tchu i biegiem wracali
do hotelu.
Beztroski śmiech, czułe spojrzenia w zatłoczonych
miejscach.
Gdyby spojrzeć na to z boku... Zalecali się do
siebie jak para narzeczonych. Nie, przekonywał się
Nash w duchu, Boże broń. Spędzili ze sobą cudowne
chwile, odpoczywali, kochali siÄ™, ale zaloty i narze-
czeÅ„stwo? Nie. Ich zasadniczÄ… wadÄ… jest to, że pro­
wadzą nieuchronnie do małżeństwa.
A małżeństwo - zdecydował o tym wiele lat temu
- byÅ‚o doÅ›wiadczeniem życiowym, bez którego po­
stanowił się obyć. Wszystko, tylko nie to...
Wstał z podłogi, żeby rozluznić mięśnie. Przez gło-
148 Nora Roberts
wę przemknęła mu niespokojna, dręcząca myśl. Czy
zrobił jakiś fałszywy krok? Czy dał jej nieopatrznie
do zrozumienia, że ich przyjazń, ich związek, ich
cudowna przygoda, prowadzi do... jakiejÅ› zalegali­
zowanej stabilizacji? Kiedy poznał DeeDee, od razu
postawił sprawę jasno. Pozbawił ją złudzeń, ale ona
i tak wierzyła, że przekona go do małżeństwa.
Z Morganą w ogóle nie rozmawiał o przyszłości.
Jakoś nie przyszło mu do głowy...
A może przyszÅ‚o, tylko nie chciaÅ‚ jej sprawiać przy­
krości. Może bał się. Morgana zbyt wiele dla niego
znaczy. Od pierwszej chwili. Morgana jest...
Spokojnie, Nash. Morgana jest ważna. Zależy ci
na niej. Ale przecież nie zaczniesz myśleć o miłości.
Miłość także grozi małżeństwem.
Kropelki potu spÅ‚ywaÅ‚y mu po czole, mimo że daw­
no przestał ćwiczyć. W porządku, krzyczał do siebie
w myślach, bardzo ci na niej zależy. Może nawet
nigdy na nikim nie zależało ci bardziej. Ale opanuj
siÄ™. Daleka droga do obrÄ…czek, miodowego miesiÄ…ca
i cichej przystani dla dwojga.
Ukrył twarz w dłoniach. Dlaczego wciąż o niej
myśli? %7ładna inna kobieta nie trzymała go w takim
napiÄ™ciu. W dzieÅ„ i w nocy. Kiedy zaczynaÅ‚ coÅ› ro­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl