[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pazuchę&
Ksiąó
 Ino jeden ksiąó uszanuje człowieka, ino on jeden!& Niech ci Bóg da zdrowie
i ta Panienka Częstochowska& Dobry z ciebie pan, dobry!& Boć cała wieś: i parobki,
i gospodarze, i wszystkie, to ino go kulasem przezywali, a niezgułą, a darmozjadem,
a nikto dobrego słowa nigdy nie dał, nikto nie pożałował  chyba ino te koniska
Pozycja społeczna
abo i te pieski& a przecież rodowy był& gospodarski syn& nie znajda żaden& nie
obieżyświat, a chrześc3an prawy, katolik&
Podnosił głowę coraz wyżej i coraz haróiej, prostował się, jak mógł, i z góry,
wyzywająco prawie patrzał na świat, na luói wchoóących na smętarz i na te konie,
co stały pod murem przy wozach; naóiał czapę na skołtunioną głowę i wolno, godnie
ruszył do kościoła, jak gospodarz jaki, zatykając ręce za pas i tak zamiatając krzywą
Obrzędy, Obyczaje,
nogą, że kurzawa za nim wstawała.
Nieóiela, Wieś
Nie, nie ostał óisiaj w kruchcie jak zawdy, jak przystało la niego, jeno się mocno
jął przepychać przez ciżbę i parł prosto aż przed wielki ołtarz  aż tam, góie stawały
same gospodarze, góie stojał Boryna i wójt sam; kaj stawały te, co nosiły baldach
nad dobroóiejem, abo i te, co ze świecami kiej kłonice trzymali straż przy ołtarzu
w czas Podniesienia.
Pieniąó
Patrzyli na niego ze zdumieniem i zgrozą, a często gęsto usłyszał przykre słowo
i odebrał takie spojrzenie, jako ten pies, któren się tam ciśnie, góie go nie wołają.
Ale Kuba nic sobie z tego óisiaj nie robił; ściskał w garści pieniąó, a duszę miał
pełną słodkości i dobroci, jakoby po spowieói się czuł abo zasie i lepiej.
Modlitwa, Pobożność,
Zaczęło się nabożeństwo.
Religia, Obrzędy
ł ł i ł o Część pierwsza Jesień 33
Uklęknął przy samej kracie i śpiewał z innymi, zapatrzony pobożnie w ołtarz,
góie u góry był Bóg Ociec, siwy Pan i srogi, rychtyk podobny do óieóica z Drza-
zgowej Woli, a w pośrodku sama Częstochowska w złocistym obleczeniu patrzyła
na niego& a wszędy lśniła się pozłota, jarzyły się świece i stały bukiety papierowych
czerwonych kwiatów& a ze ścian i z okien kolorowych wychylały się złote obręcze
i święte, surowe twarze, i smugi złota, purpury, fioletu niby tęcza padały na jego
twarz i głowę, całkiem jakby się unurzał w stawie przed zachodem, kiedy słońce b3e
w wodę. I poczuł się jakoby w niebie w tych ślicznościach, że ruchać się nie śmiał, ino
klęczał wpatrzony w czarniawą, słodką, matczyną twarz Częstochowskiej, ino mówił
pacierz za pacierzem spieczonymi wargami, a potem ino śpiewał tak żarliwie, tak ze
wszystkich sił duszy wierzącej, tak sercem pełnym ekstazy, że jego zaschły, skrzypiący
głos rozlegał się najdonośniej.
 Beczycie, Kuba, kiej ta koza żydowska!  szepnął mu ktoś z boku.
 La Pana Jezusa i tej Panienki&  mruknął, przerywając, bo się kościół uci-
szył. Ksiąó wszedł na ambonę, i wszyscy zadarli głowy i wpatrywali się w dobroóie- Ksiąó, Słowo
ja, któren w białej komży pochylił się nad narodem i czytał Ewangelię  a światła
i farby biły na niego z okien, że wióiał się wszystkim jako ten anioł płynący na tę-
czy& Ksiąó mówił długo i tak mocno, że jaki taki westchnął skruszonym sercem,
niejednemu łzy pociekły, a któren znów zasie spuszczał oczy i kajał się w sumieniu
 i obiecywał poprawę& A Kuba patrzył w dobroóieja, jak w obraz święty, i aż mu
óiwno było, że to ten sam dobry pan, co mówił do niego i dał mu złotówkę  bo
teraz wyglądał jak archanioł na ognistym wozie brzasków, twarz mu pobladła, oczy
ciskały błyskawice, gdy zaczął podnosić głos i wypominać narodowi grzechy wszelkie,
a skąpstwo, a p3aństwo, a rozpustę, a czynienie szkód, nieszanowanie starszych, bez-
Pobożność
bożność! I wołał wielkim głosem o upamiętanie się, błagał, zaklinał, prosił  aż Kuba
nie wytrzymał i jął się trząść w sobie z winy tych wszystkich grzechów, z żalów, ze
skruchy i ryknął głośnym płaczem, a za nim naród cały: kobiety, gospodarze nawet,
że płacz się uczynił w kościele, chlipanie, wycieranie nosów, a gdy ksiąó z pokutną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl