[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwyczaić się do niego w roli kochanka. On marzył
o niej od wielu miesiÄ™cy, ona niewiele jeszcze o nim wie­
działa.
SkinÄ…Å‚ jej grzecznie gÅ‚owÄ…, kiedy po dziesiÄ…tej pożeg­
naÅ‚a siÄ™ i poszÅ‚a do swego pokoju. Półleżąc w fotelu, jesz­
cze raz powtarzał sobie wszystkie argumenty, o których
rozmyślał przez cały wieczór.
Zbyt krótko się znają.
Jest dla niej praktycznie obcym człowiekiem.
Mają w tej chwili dużo poważnych problemów.
Sara jest wściekła jak wszyscy diabli, bo nie chce jej ze
sobą zabrać.
OCZEKIWANIE 135
ImponujÄ…ca lista, jednakże logika i racjonalne wzglÄ™­
dy nie umniejszaÅ‚y w niczym przepeÅ‚niajÄ…cego go pożą­
dania.
TÅ‚umaczyÅ‚ sobie, że ma przed sobÄ… ciężki dzieÅ„ i powi­
nien pójść spać, a nie siedzieć przez pół nocy w fotelu
i rozmyślać nad życiem. Robił to dostatecznie często
w ciągu ostatniego roku. Nie miał żadnego pretekstu, żeby
iść do pokoju Sary. Wszystkie te argumenty nie łagodziły
emocjonalnego napiÄ™cia. Dawniej byli ludzie gotowi przy­
siÄ…c, że Adrianowi obce sÄ… uczucia. On sam wiedziaÅ‚ jed­
nak, że jest inaczej.
Wstał i ruszył na inspekcję domu. Sarze na pewno nic
tu nie grozi. Dom nie wpuści do środka nikogo obcego,
a on postara siÄ™ wrócić jak najszybciej. DokÅ‚adnie spraw­
dził wszystkie ukryte alarmy i nietypowe zabezpieczenia,
które Lowell pomógł mu zainstalować. Sprytny Kincaid,
ze zrÄ™cznymi rÄ™kami i pokrÄ™tnÄ… logikÄ…. Gdzie jesteÅ› dzi­
siaj, przyjacielu?
Chodząc bezszelestnie po drewnianej podłodze
i sprawdzajÄ…c starannie każdy punkt alarmowy, Adrian za­
pewniał nieustannie sam siebie, że Sarze nic złego się tu
nie stanie. Jej bezpieczeÅ„stwo staÅ‚o siÄ™ dla niego najważ­
niejszÄ… rzeczÄ… na Å›wiecie. PrzyjÄ™cie na siebie odpowie­
dzialności za drugiego człowieka nie należało do jego
standardowych zachowań, ale Sara całkowicie wypełniała
jego myśli.
IdÄ…c do swojej sypialni, postanowiÅ‚, że nie przysta­
nie pod drzwiami pokoju Sary. Nie bÄ™dzie nasÅ‚uchi­
wał, czy śpi spokojnie. Nie będzie stał i rozważał, co
by zrobiła, gdyby otworzył drzwi. Jest w końcu czło-
136 OCZEKIWANIE
wiekiem zdyscyplinowanym i poradzi sobie z własnymi
emocjami.
Odruchowo jednak zwolniÅ‚ przy drzwiach sypialni, mi­
mo pewności, że Sara już śpi.
Tymczasem Sara leżała bez ruchu na szerokim łóżku.
Szeroko otwartymi oczyma obserwowała smugę światła
w szparze pod drzwiami. Wiedziała, że Adrian za nimi
stoi, i czekała, aż naciśnie na klamkę. Czekała na to od
chwili, kiedy położyła się i zgasiła światło. Nie mogła
pozwolić, żeby wyjechał, nie dając mu do zrozumienia, iż
ma prawo przyjść do niej do łóżka.
Odrzuciła przykrycie i usiadła. Sięgała po szlafrok, gdy
drzwi otworzyły się cicho.
- Nie śpisz - stwierdził Adrian.
- Ty też nie.
Dała sobie spokój ze szlafrokiem. Pomyślała, że nie ma
siły, aby wstać.
- Powinnaś spać - poinformował ją.
- Dlaczego?
- Bo tak byłoby... łatwiej - powiedział, nie odchodząc
od drzwi.
- Dla kogo?
- Dla mnie.
Sara westchnęła głęboko.
- Ale nie dla mnie - szepnęła, wyciągając do niego
rękę w odwiecznym geście kobiecej zachęty.
- Saro?
- Chodz do łóżka, Adrianie. Proszę.
Przyglądał jej się przez chwilę, a potem okamgnieniu
znalazł się przy łóżku.
OCZEKIWANIE 137
- Adrianie...
- Ciii. Teraz już nie możesz zmienić zdania - powie­
dział, szukając ustami jej warg.
Chciała go zapewnić, że wcale nie zamierza zmieniać
zdania, że go chce i potrzebuje, że jeszcze nigdy w życiu
nie czuła nic takiego wobec żadnego mężczyzny, ale słowa
uwięzły jej w gardle.
Adrian zsunÄ…Å‚ z nóg sportowe buty, które miÄ™kko stuk­
nęły o podłogę. Sara słyszała, jak rozpina dżinsy, a potem
guziki koszuli.
- PowiedziaÅ‚em sobie, że nie powinienem tu przycho­
dzić.
- Przecież należysz do mnie - wyszeptała, obejmując
go mocno i przyciÄ…gajÄ…c do siebie.
- Ach, Saro, moja słodka Saro.
Zsunął z jej ramion koszulę nocną i dłońmi pieścił
piersi.
Sara westchnęła cicho i dotknęła jego warg czubkiem
języka. Zareagował natychmiast, całując ją namiętnie.
Unosząc się na chwilę, ściągnął z niej koszulę i rzucił za
siebie, na podÅ‚ogÄ™. Sara poczuÅ‚a na udzie pulsujÄ…cÄ… mÄ™­
skość.
Adrian gładził jej ciało powolnymi, podniecającymi
ruchami. Kiedy raz za razem przesunÄ…Å‚ rÄ™kÄ… po wewnÄ™trz­
nej stronie jej uda, Sara pomyślała, że za chwilę zwariuje
z rozkoszy i podniecenia. Gdy przejechał ręką do góry,
krzyknęła głośno.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Saro.
- Chodz, proszÄ™ ciÄ™.
- JesteÅ› pewna?
138 OCZEKIWANIE
- Nigdy w życiu nie byłam niczego bardziej pewna.
- Teraz nie mogę już przestać - powiedział. Rozsunął
kolanem jej nogi.
Sara namiętnie powtarzała jego imię, unosząc biodra.
- Właśnie tak, skarbie. Oddaj się mi całkowicie. Zrób
to, teraz. Tak bardzo ciÄ™ potrzebujÄ™.
Głęboko zaczerpnęła powietrza, gdy w nią wszedł,
a potem oplotła go bardzo mocno rękami i nogami.
ZamkniÄ™ty w uÅ›cisku, Adrian wiedziaÅ‚ tylko, że chciaÅ‚­
by tak pozostać na zawsze. Nic nie istniało oprócz tej
dojmujÄ…cej chwili i Adrian chÅ‚onÄ…Å‚ jÄ… wszystkimi zmysÅ‚a­
mi. Jutro siÄ™ zastanowi nad intensywnoÅ›ciÄ… jej przeżywa­
nia, jutro będzie się martwił tym, czy reakcje Sary są
autentyczne, jutro przemyÅ›li, czy warto aż tak siÄ™ zaanga­
żować. Jutro będzie dość czasu, żeby żałować przeszłości.
Teraz liczy siÄ™ moment, teraz pozwoli sobie na luksus
przyjmowania wszystkiego za prawdÄ™.
JednoczeÅ›nie osiÄ…gnÄ™li speÅ‚nienie. Adrian uniósÅ‚ na se­
kundę głowę, aby spojrzeć na twarz Sary. Ta minuta już
staje się przeszłością, pomyślał. Wkrótce nadejdzie ranek,
a z nim kolejna porcja przeszłości, od której tak trudno się
uwolnić. Może w naturze istnieje jednak jakaÅ› równowa­
ga. Może jeden fragment przeszłości wynagradza inny.
Poniesie ze sobą wspomnienie ciepła Sary jak talizman
w jutrzejszy zimny dzień.
Sara poruszyła się w jego ramionach.
- Adrianie?
- Jestem tutaj.
- To dobrze - mruknęła zaspanym głosem. - Jutro
wieczorem też masz tu być.
OCZEKIWANIE 139
Ciekaw jestem, czy jutro wieczorem nadal będziesz
mnie tu chciała, najdroższa, pomyślał.
Wyszedł z domu o świcie, a Sara pożegnała go
w drzwiach. WczeÅ›niej obudziÅ‚a siÄ™ razem z nim, wyczu­
wając każdy jego ruch wyostrzonymi zmysłami. Leżał
przez dłuższą chwilę, przyglądając się jej twarzy, a potem
lekko musnął wargami jej usta. Natłok myśli przyprawiał
go niemal o ból głowy, ale nie potrafił wypowiedzieć ich
na głos. Teraz nie miał czasu, żeby wyznać to, co powinno
zostać powiedziane. Może to i lepiej.
Bez słowa wstał i poszedł do łazienki. Kiedy się ubierał,
Sara przygotowała kawę, a potem stanęła na palcach, żeby
go pocałować na pożegnanie.
- Proszę cię, uważaj na siebie.
- Wybieram siÄ™ tylko na rozmowÄ™ z przyjacielem twe­
go wuja.
Adrianowi nie podobał się niepokój w jej oczach.
Wolał, gdy Sara się śmiała lub spoglądała na niego
z czułością i namiętnością. Bardzo sobie cenił ciepło
emanujące z każdego jej gestu. %7łycie bez niej byłoby
puste.
- Wrócę przed zachodem słońca.
- Dobrze.
- Pod żadnym pozorem nie wychodz z domu - nakazał
po raz kolejny.
Sara potrząsnęła głową.
- Chyba że wezwie mnie wuj Lowell - odparła.
- Saro... - Zatrzymał się na progu, odwracając do niej
po raz ostatni.
140 OCZEKIWANIE
- Pospiesz się, Adrianie. Będę tu, kiedy wrócisz.
Spojrzał na nią, kiwnął głową i wyszedł, nie oglądając
się więcej.
ROZDZIAA 8
Po wyjściu Adriana dom jakby posmutniał. Sara chodziła
z pokoju do pokoju, zastanawiając się, czy pozbyłaby się
niepokoju, gdyby wzięła siÄ™ za porzÄ…dki. Nie miaÅ‚a pojÄ™­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp28dg.keep.pl